Do wspólnej demonstracji przeciwko antysemityzmowi wezwali na łamach dziennika "Le Figaro" przewodniczący obu izb parlamentu, Gerard Larcher i Yael Braun-Pivet, a swój apel skierowali do „wszystkich, którzy uznają wartości naszej Republiki".
Chalghoumi, imam Drancy, ogłosił że weźmie udział w demonstracji przeciwko antysemityzmowi. „Będziemy u boku naszych żydowskich rodaków, aby pokazać braterstwo i jedność między nami w walce z rasizmem” - powiedział.
Planowaną na niedzielę demonstrację określił jako "kluczową" okazję, by powiedzieć, że we Francji "nie ma miejsca dla nienawiści i antysemityzmu”. Imam wyraził nadzieję, że uda się na Bliski Wschód "eksportować tę przyjaźń i braterstwo".
Na razie projekt demonstracji spowodował zawirowania we francuskiej klasie politycznej. Do udziału w marszu wezwała swoich zwolenników Marine Le Pen ze skrajnie prawicowego Zjednoczenie Narodowego. Do 2018 roku partia ta nosiła nazwę Front Narodowy, którą zmieniono, łagodząc wizerunek i stanowisko partii, przejętej przez Le Pen od swojego ojca.
W rezultacie sekretarz generalny prezydenckiej partii Renaissance, Stephane Sejourne, oświadczył, że "nie będzie maszerował pod tym samym sztandarem" z nacjonalistami i wezwał organizatorów oraz inne partie polityczne, by nie uwiarygodniały "partii założonej przez antysemitów”. (PAP)