W środę w pomorskim Redzikowie otwarta została oficjalnie zarządzana przez amerykańską marynarkę wojenną baza tzw. tarczy antyrakietowej. Wyposażona w system Aegis Ashore baza stanowi część międzynarodowego systemu mającego chronić USA i Europę przed atakami rakietami balistycznymi.
Lorenz zapytany w Studiu PAP czy powstanie tarczy bezpośrednio zwiększa bezpieczeństwo Polski powiedział, że to przede wszystkim wzrost bezpieczeństwa w sensie politycznym. Przypomniał, że negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie tej budowy odbywały się w czasie, kiedy USA zmniejszały swoją obecność w Europie a oficjalną strategią NATO było budowanie partnerstwa strategicznego z Rosją.
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) November 14, 2024
Tuż przed rozszerzeniem NATO o Polskę, Czechy i Węgry, sojusz w 1997 r. podpisał akt o współpracy z Federacją Rosyjską deklarując, że nie będzie rozmieszczać infrastruktury na terenie nowych państw członkowskich. Lorenz podkreślił, że Polska podejmowała więc działania mające na celu pokazanie, że "nie jest strefą buforową", a tak Rosja miała postrzegać nasz region.
"To było przede wszystkim myślenie strategiczne, związane z tym, żeby zapewnić stałą obecność amerykańską na polskiej ziemi, a więc ma to przede wszystkim wymiar polityczny, dlatego że tarcza nie jest skierowana na zagrożenia ze strony Rosji" - zaznaczył.
Analityk podkreślił, że konstrukcja bazy i innych elementów tarczy znajdujących się m.in. w Rumunii i Turcji umożliwia zwalczanie rakiet lecących z Bliskiego Wschodu w stronę Europy i Stanów Zjednoczonych, choć w pierwotnie planowanej wersji miała zwalczać jedynie pociski skierowane w terytorium USA.
Odnosząc się do zagrożeń ze strony Rosji, Lorenz powiedział, że sama charakterystyka techniczna tarczy antyrakietowej umożliwiałaby jedynie strącenie rakiet balistycznych wystrzelonych "gdzieś z okolic Uralu", co jest mało prawdopodobnym scenariuszem. Jak zauważył, wojna na Ukrainie pokazała, że większym, realnym zagrożeniem są rakiety krótkiego zasięgu typu Iskander, przed którymi ta tarcza "raczej nie byłaby zdolna nas obronić".
Lorenz zaznaczył, że w przypadku neutralizacji takich zagrożeń odpowiedniejsze są mobilne radary i wyrzutnie - np. system Patriot.
Lorenz o nominacjach Trumpa: ryzykowne i niepokojące
Prezydent elekt Donald Trump ogłosił już kilka nominacji na przyszłych sekretarzy stanu USA. Wśród nich są m.in. znany z twardych poglądów wiceszef komisji ds. wywiadu w Senacie Marco Rubio czy prezenter telewizji Fox News, weteran Hegseth, który ma zostać sekretarzem obrony USA, tzw. szefem Pentagonu. Szczególnie nominacja Hegsetha miała wywołać niedowierzanie wśród polityków głównego nurtu partii Republikańskiej.
Lorenz zapytany w Studiu PAP o to, jak te nominacje mogą wpłynąć na amerykańską politykę bezpieczeństwa, przypomniał sylwetkę Donalda Rumsfelda - sekretarza obrony USA z czasów prezydentury Georga Busha. Podkreślił, że Rumsfeld był wcześniej doradcą prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda i całe życie zajmował się kwestiami bezpieczeństwa. Podobnie w przypadku Roberta Gatesa, który objął to stanowisko za prezydentury Busha i trwał na nim je jeszcze przez dwa lata kadencji Baracka Obamy, "zapewniając ciągłość w amerykańskiej polityce". Następnie, jak przypomniał analityk - stanowisko to obejmowało wielu generałów i ludzi o wysokiej wiedzy, którzy "rzeczywiście znają się na bezpieczeństwie".
"Nie można objąć tego stanowiska, będąc showmanem. To znaczy, jak widać, prawdopodobnie można, ale nie można tej wiedzy nadrobić. W przypadku jakiegoś małego czy średniego państwa to jeszcze może być takie typowo polityczne stanowisko, gdzie ktoś pojawia się znikąd, ale w przypadku głównego światowego mocarstwa jest to bardzo ryzykowne i bardzo niepokojące" - ocenił.
Zdaniem analityka PISM taka nominacja "tylko zwiększa niepewność co do przewidywalności amerykańskiej polityki".
Jego zdaniem da się w sposób obiektywny określić, co jest w interesie bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych - nie tak, jak my byśmy tego sobie życzyli, ale tak, jak one by to definiowały. Patrząc z tej perspektywy - zauważył Lorenz - można skalkulować, że pewnych rzeczy USA nie zrobią, bo po prostu nie będzie to w ich interesie. "Ale przy tego rodzaju nominacjach nie można mieć takiej pewności" - dodał.
"Ostatecznie głównemu światowemu mocarstwu nikt też nie zabroni podejmowania decyzji, które są niezgodne z jego interesem bezpieczeństwa, bo ryzyka i koszty z tym związane są na pewno niższe niż dla państw mniejszych, gdyby takie decyzje podejmowały" - powiedział.
Hegseth był współpracownikiem telewizji Fox News od 2014 roku, wcześniej był dyrektorem wykonawczym organizacji Vets for Freedom i Concerned Veterans for America. Autor kilku książek. W czasie pierwszej prezydentury Trumpa okazjonalnie pełnił rolę jego doradcy. Służbę wojskową zakończył w stopniu majora. Otrzymał wiele odznaczeń amerykańskiej armii m.in. za służbę w Afganistanie i Iraku.
Rozmawiał Adrian Kowarzyk
amk/ mok/ ktl/ sdd/ know/