Łotwa. Ekspertka: Kreml wykorzysta atak pod Moskwą do wzmocnienia nienawiści wobec Ukraińców

2024-03-25 11:40 aktualizacja: 2024-03-25, 14:06
Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV
Władimir Putin. Fot. PAP/EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV
Kreml wykorzysta piątkowy atak w Krasnogorsku do wzmocnienia wśród Rosjan nienawiści wobec Ukraińców i zmobilizowania rosyjskiego społeczeństwa do wspierania machiny wojennej - mówi PAP Sigita Struberga, sekretarz generalna Łotewskiej Organizacji Transatlantyckiej (LATO).

"Uważam, że jest zbyt wcześnie, by zastanawiać się nad wpływem (tego zdarzenia) na nasz region, rozumiany jako kraje bałtyckie i Polska. Ale patrząc na region w szerszej perspektywie, włączając Ukrainę, to można stwierdzić, że ten wpływ będzie" - podkreśla ekspertka.

"Obserwujemy, jak Putin i kremlowscy propagandziści próbują wykorzystać ten atak terrorystyczny do 'zjednoczenia wokół flagi' w Rosji" - zaznacza. Efekt ten polega na jednoczeniu społeczeństwa wokół rządzących w sytuacjach kryzysowych.

Rosjanie mówią m.in. o "ukraińskim śladzie" w sprawie ataku. Celem takich działań jest wywołanie "jeszcze większej nienawiści wobec Ukraińców" - ocenia sekretarz LATO.

Według rozmówczyni PAP Putin wykorzysta zaistniałą sytuację do "dalszej mobilizacji Rosjan - niekoniecznie pod względem militarnym, choć najprawdopodobniej do tego też dojdzie - lecz również do mobilizacji społeczeństwa wokół nienawiści wobec Ukraińców, gotowości do kontynuowania i wspierania machiny wojennej".

Ekspertka nie sądzi, by teraz, z dnia na dzień, została ogłoszona mobilizacja, jednak "musimy bardzo uważnie obserwować dalsze kroki".

W piątkowym zamachu terrorystycznym w sali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą zginęło co najmniej 137 osób. Do zamachu przyznała się organizacja Państwo Islamskie prowincji Chorasan, afgańskie skrzydło IS. Rosyjskie władze twierdzą, że schwytano czterech sprawców zamachu i nie są to obywatele Rosji. W niedzielę sąd poinformował, że podejrzani zostaną osadzeni w areszcie na dwa miesiące, w oczekiwaniu na proces.

Z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP)

kh/