“To była misja niespodziewana i nikt nie był do niej przygotowany” - powiedziała Luiza Złotkowska dwukrotna medalistka olimpijska w łyżwiarstwie szybkim. Od kilku już lat pracowała w Polskim Komitecie Olimpijskim i rolę oficera covidowego zaproponowano właśnie jej. Miała zadbać o to, by cała reprezentacja Polski na igrzyska olimpijskie w Tokio postępowała zgodnie z regulacjami covidowymi wprowadzonymi przez rząd Japonii.
“Początkowo nikt nie wiedział, jakie oficer będzie miał obowiązki i jaka będzie skala działania” - wspomina Złotkowska. Okazało się, że jest ogromna.
Przed wyjazdem do Tokio każdy, kto był w szerokim składzie ekipy, a było to ponad 1000 osób, musiał przedstawić swój dzienny plan działania na cały okres igrzysk olimpijskich, ze wskazaniem wszystkich miejsc, które planuje się odwiedzić oczywiście z katalogu obiektów olimpijskich, bo w Tokio nie można było poza nie wychodzić. “To było mnóstwo, mnóstwo tabelek w Exelu” - powiedziała Złotkowska.
Zmorą sportowców były codzienne testy. “Każdy codziennie rano musiał wykonać test. To był najgorszy moment dla zawodników, bo każdego dnia w dużym niepokoju czekano na wyniki testów i codziennie te igrzyska mogły się dla kogoś skończyć” - powiedziała.
Według niej codzienne testowanie i stres z tym związany z pewnością miał wpływ na zawodników. Musieli się pilnować, nosić przez cały czas maseczki, nie było też integracji. Pozytywny wynik testu u jednego zawodnika spowodowałby, że wszystkie osoby, które z nim przebywały, byłyby również narażone na pozytywny wynik.
“To były ciężkie igrzyska. Wiele stresu. Socjalnie i społecznie były zupełnie inne od normalnych igrzysk” - podkreśliła.
Dzięki ostrożności i szczęściu nikt z polskiej reprezentacji nie miał testu pozytywnego. Choć były ekipy, gdzie COVID się rozprzestrzeniał. “Czesi mieszkali piętro niżej. COVID siał spustoszenie w ich reprezentacji. Pozytywny wynik miało kilkanaście osób” - wspomina.
Niestety COVID nie oszczędził Polaków podczas kolejnej, zimowej olimpiady w Pekinie. Tam pozytywne wyniki miało kilkanaście osób.
“To by naprawdę ciężki czas. Osoby z pozytywnym wynikiem były izolowane, zamykane w specjalnym hotelu i niektórzy przez kilka lub kilkanaście dni przebywali w pokoju bez możliwości wyjścia i kontaktu z innymi. Robiliśmy z nimi wideo połączenia i staraliśmy się wspierać” - powiedziała.
Według niej wyniki na tych igrzyskach były przez COVID bardzo wypaczone. Przykładem jest łyżwiarka szybka Natalia Maliszewska, która po spędzeniu kilku dni w izolacji podczas jednego startu upadła, a drugi jej zupełnie nie poszedł. Podobny los spotkał też Natalię Czerwonkę.
“Niestety w sporcie nie ma cudów i po spędzeniu kilku dni w pokoju, bez kontaktu z lodem, bez możliwości treningu nie było możliwości, żeby móc wystartować na swoim poziomie sportowym” - powiedziała.
Olimpiada w Paryżu będzie inna.
“Te osoby, które już są teraz w Paryżu, mówią, że to są zdecydowanie inne igrzyska, że czują się swobodnie, mogą rozmawiać z ludźmi i się spotykać. To jest powrót do normalności. Bardzo się cieszę, że zawodnicy nie muszą przechodzić przez testy i każdego dnia się nimi stresować” - podsumowała Luiza Złotkowska. (PAP)
Autor: Paweł Stępniewski
kgr/