Mads Mikkelsen o "The Promised Land": ciekawie było zagrać mężczyznę tak skupionego na celu

2023-09-01 20:02 aktualizacja: 2023-09-02, 14:58
Mads Mikkelsen Fot. Marechal Aurore/ABACA/PAP
Mads Mikkelsen Fot. Marechal Aurore/ABACA/PAP
Ciekawie było zagrać mężczyznę tak skupionego na celu, że jest gotów na niemal wszystko, by go osiągnąć; człowieka, który chce być częścią czegoś, czego nienawidzi – powiedział Mads Mikkelsen. Film Nikolaja Arcela "The Promised Land", w którym aktor zagrał kapitana marzącego o awansie społecznym, uczestniczy w konkursie głównym 80. festiwalu w Wenecji.

Jest połowa XVIII wieku, gdy wywodzący się z ludu, ubogi kapitan Ludvig Kahlen (grany przez Madsa Mikkelsena) odpowiada na odezwę duńskiego króla Frederika V, by podbić dzikie wrzosowiska Jutlandii i stworzyć w tym miejscu cywilizację. Mężczyzna ma już na swoim koncie odznaczenie za służbę wojskową. Jeśli udałoby mu się również podbić "ziemię niczyją", w końcu otrzymałby upragniony awans społeczny. Początkowo misja wydaje się niemożliwa.

Kahlen może liczyć tylko na siebie, a teren, do którego zmierza, jest pełny niebezpieczeństw - odwiedzają go dzikie zwierzęta i włóczędzy. Na domiar złego okazuje się, że prawa do wrzosowisk rości sobie arystokrata Frederik de Schinkel (Simon Bennebjerg), który nie cofnie się przed niczym, by powstrzymać kapitana. Kiedy służąca de Schinkela Ann Barbara (Amanda Collin) ucieka do Kahlena, władca poprzysięga krwawą zemstę, której ofiarą pada ukochany Ann. Po jego śmierci kobieta zbliża się do Kahlena i razem ze spotkaną w lesie dziewczynką tworzą rodzinę. Przynajmniej do czasu, kiedy powstająca wokół nich społeczność nie zażąda odesłania dziecka.

"The Promised Land" to jak dotąd najbardziej osobisty film Nikolaja Arcela. Kilka lat temu reżyser został tatą i przewartościował swoje życie. Traf chciał, że akurat wtedy sięgnął po powieść Idy Jessen "The Captain and Ann Barbara", która zaintrygowała go na tyle, że postanowił przenieść ją na ekran.

"Dostrzegłem w tej książce to, co jest mi bliskie – temat rodziny versus osobiste ambicje. Do tej pory zajmowałem się różnymi rzeczami, ale przede wszystkim robiłem filmy. Kino wypełniało mój czas - dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Zastanawiałem się, jaki będzie mój następny film, jaki stopień zaawansowania w zawodzie chciałbym osiągnąć. Kierowała mną ambicja. Kiedy mój syn przyszedł na świat, dosłownie eksplodował mi mózg. Poczułem, że jest to coś o wiele ważniejszego niż cokolwiek innego" – wspomniał w Wenecji podczas piątkowej konferencji prasowej poprzedzającej premierę filmu.

Reżyser od dawna jest zafascynowany epickim kinem. "Nie wiem, czy opowiadałem kiedyś tę historię, ale gdy miałem dziesięć lat, mój tata zabrał mnie na pokaz +Śmierci w Wenecji+ Viscontiego. Nie miałem pojęcia, o co chodzi, ale podobała mi się każda sekunda. Pracując nad +The Promised Land+, myślałem głównie o epickich produkcjach z lat czterdziestych, pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. To naturalnie wpłynęło na sposób, w jaki opowiedzieliśmy tę historię – połączenie rozmachu z intymnością. Nigdy nie myślałem o tym filmie jako westernie, ale widzę w nim tego typu elementy. Mamy mężczyznę przybywającego do dziczy, by stworzyć cywilizację, ludzi wyposażonych w broń, jeżdżących konno. Z drugiej strony jest dwór królewski, arystokrata przechadzający się w peruce" – zwrócił uwagę.

Scenariusz filmu Arcel współtworzył z Andersem Thomasem Jensenem, zdobywcą Oscara w 1999 r. za krótkometrażowy film aktorski "Valgaften". Największe znaczenie miał dla nich wątek emocjonalnej podróży bohaterów, rozważania nad dwiema ścierającymi się siłami – chaosem i porządkiem. Zanim przystąpili do pracy, spotkali się z Madsem Mikkelsenem i zaproponowali mu rolę. Aktor zgodził się, ale postawił jeden warunek – tekst musi być naprawdę wyjątkowy.

"Ciekawie było zagrać mężczyznę tak skupionego na celu, że jest gotów na niemal wszystko, by go osiągnąć; człowieka, który pragnie być częścią czegoś, czego nienawidzi. Uważam, że to skomplikowana i piękna historia (...). Z Nikolajem nie pracowałem od 10 lat, ale zaprzyjaźniliśmy się przy okazji tamtego filmu ("Kochanek królowej" – PAP). Odbyliśmy wtedy +miesiąc miodowy+, w trakcie którego poznawaliśmy się, wymienialiśmy pomysłami. Tym razem nie potrzebowaliśmy już tyle czasu na przygotowania. Zagłębianie się w fabułę, historię było całkiem łatwe. Choć byłem bardzo rozczarowany, że zadzwonił do mnie dopiero po dziesięciu latach" – powiedział żartobliwie aktor.

"The Promised Land" jest jednym z 23 tytułów nominowanych do Złotego Lwa. Obok niego o statuetkę ubiegają się m.in. "The Killer" Davida Finchera, "Priscilla" Sofii Coppoli, "Maestro" Bradleya Coopera i "Evil Does Not Exist" Ryusuke Hamaguchiego. Laureata konkursu głównego poznamy w sobotę 9 września. Wyłoni go jury w składzie: amerykański reżyser, scenarzysta i producent Damien Chazelle (przewodniczący), palestyński aktor Saleh Bakri, nowozelandzka reżyserka, scenarzystka i producentka Jane Campion, francuska reżyserka i scenarzystka Mia Hansen-Love, włoski reżyser, aktor i kompozytor Gabriele Mainetti, brytyjsko-irlandzki reżyser i scenarzysta Martin McDonagh, argentyński reżyser i scenarzysta Santiago Mitre, amerykańska reżyserka, ubiegłoroczna laureatka Złotego Lwa Laura Poitras oraz tajwańska aktorka Shu Qi.

Z Wenecji Daria Porycka (PAP)

mar/