Majka Jeżowska: zostałam odkryta „na nowo” przez pokolenie dzisiejszych 30-, 40- latków, którzy pamiętali piosenki swojego dzieciństwa

2023-12-27 11:45 aktualizacja: 2023-12-28, 13:27
Majka Jeżowska, fot. PAP/Foton
Majka Jeżowska, fot. PAP/Foton
Popularność zdobyła piosenkami dla dzieci. Na takich jej przebojach jak „Wszystkie dzieci nasze są”, „A ja wolę moją mamę”, „Kolorowe dzieci” czy „Rytm i melodia” wychowało się kilka pokoleń Polaków. Cztery lata temu Majka Jeżowska postanowiła odczarować swój wizerunek, zmieniła aranżacje większości swoich piosenek i zaczęła wykonywać je z rockowym przytupem. I choć pomysł w pierwszej chwili wydawał się szalony, to okazało się, że z marszu zdobyła serce fanów. Od tej pory daje czadu na festiwalach rockowych, a nawet odbyła trasę hip-hopową. Ale wyzwań wciąż jej mało. Zagrała z powodzeniem w filmie, ma własny kanał na YouTubie, a ostatnio, choć zarzekała się, że nigdy już do tego nie wróci, znów nagrała piosenkę dla dzieci, która z miejsca podbiła Internet i wystąpi na koncercie sylwestrowym Polsatu. Majka Jeżowska zdradza nam, czy stresuje się zbliżającym się występem na Sylwestrze Polsatu, jak się do niego przygotowuje, dlaczego znów nagrała piosenkę dla dzieci, co dobrego wydarzyło się w dla niej w mijającym roku i skąd czerpie siłę i optymizm do nowych wyzwań. 

PAP Life: Będzie pani gwiazdą tegorocznego Sylwestra Polsatu i podobno czuje pani w związku z tym występem lekki niepokój. Trochę mnie to zaskoczyło, bo pani przecież od ponad czterdziestu lat występuje na scenie.

Majka Jeżowska: Zawsze na takich dużych imprezach telewizyjnych pojawia się niepokój, bo jestem świadoma, ile ludzi to ogląda. Sylwestrowa noc to jest też zobowiązanie do cekinów, brokatów, do jakiegoś nadzwyczajnego w oprawie show. Kiedy sama oglądam tego rodzaju programy, gdzie jest wielki przepych: w światłach, wielkości sceny, liczby kamer, wizuali, tego wszystkiego, do czego nas telewizja przyzwyczaiła przez wiele lat, to wykonawca jest takim malutkim elementem i z daleka wygląda jak kropeczka w tym całym widowisku efektów specjalnych. Muszę się dostosować do tych reguł, czyli na przykład mieć obcasy, w których już raczej nie występuję, a ponieważ chcę biegać po scenie, więc szukam teraz wygodnych butów, przygotowuję kostiumy. To wszystko jest na mojej głowie, ponieważ nie zlecam takich rzeczy nikomu innemu. Jestem trochę Zosia Samosia, muszę sama wszystko wymyśleć, poukładać w głowie, więc to jest stres, ale pozytywny, mobilizujący. Na co dzień występuję z moim zespołem na festiwalach rockowych, juwenaliach i innych tego typu imprezach, gdzie takiego blichtru nie ma, a publiczność przychodzi pobawić się i posłuchać wyłącznie mnie i moich piosenek, na których wychowały się całe pokolenia Polaków. Oczywiście bardzo się cieszę i jestem wdzięczna stacji Polsat za to, że postanowiła zaprosić mnie do Sylwestrowej Mocy Przebojów i że dostrzeżono w moich piosenkach, które od kilku lat gram na rockowo, materiał do sylwestrowej zabawy. 
 
PAP Life: Wszyscy kojarzą panią z taki piosenkami dla dzieci jak choćby: „A ja wolę moją mamę”, „Wszystkie dzieci nasze są” czy „Laleczka z saskiej porcelany”.  Dlaczego zaczęła je pani śpiewać na rockowo, dla dorosłych?

M.J.: Cztery lata temu wystąpiliśmy z moim bandem na najpiękniejszym festiwalu w Polsce, Pol’and’Rock Festival w Kostrzynie nad Odrą, który stworzył Jurek Owsiak. Przygotowaliśmy na ten koncert rockowe aranżacje wszystkich moich hitów z lat 80. i 90., ale nie spodziewaliśmy się, że pod sceną zgromadzi się prawie 100 tysięcy ludzi! Tym bardziej że obok na tzw. Dużej Scenie grał bardzo znany heavy metalowy zespół. Z jakichś powodów sentymentalnych, ciekawości i tęsknoty za muzyką Majki wszyscy przybiegli zobaczyć mnie. Co tam się działo! Były łzy wzruszenia, wspólne śpiewanie, zabawa, tańce w deszczu i w błocie, szalone pogo. Zostałam odkryta „na nowo” przez pokolenie dzisiejszych 30-, 40- latków, którzy doskonale pamiętali piosenki swojego dzieciństwa, a ja zafundowałam im emocjonalną „podróż w czasie”, odblokowałam pamięć. Ten koncert został okrzyknięty jednym z największych wydarzeń w 30-letniej historii festiwalu. Sama nie mogłam uwierzyć w to, co się stało, chociaż zawsze wiedziałam, że moje piosenki są wyjątkowe i uniwersalne. Bawią, edukują, wzruszają, porywają do tańca, nie starzeją się wcale. To nie są zwykłe piosenki dla dzieci, to często humanitarne przesłanie dla nas wszystkich, z moja muzyką, z tekstami Agnieszki Osieckiej, Jacka Cygana, Jacka Skubikowskiego. Koncert Pol’and”Rock live został wydany na DVD i CD za co dostałam nawet nominacje do nagrody Fryderyki w kategorii Muzyka Rockowa! Od tej pory dajemy czadu na scenie na festiwalach rockowych, dużych koncertach plenerowych. Grałam nawet trasę hip-hopową za sprawą współpracy z duetem Pro8l3m. Wydaje mi się, że odczarowałam swój wizerunek i zapracowałam na szansę, żeby spojrzano na mnie inaczej. Mam nadzieję, że mój występ na sylwestra będzie kolejnym dowodem dla tych niedowiarków, którzy nie wierzą, że się nie zmieniłam albo nie widzieli mnie dawno i nie wiedzą, jak teraz wyglądam i jak śpiewam. 
 
PAP Life: Lubi pani występy na żywo?

M.J.: Uwielbiam! To jest dla mnie esencja zawodu, prawdziwy test popularności i umiejętności muzycznych. Ale nie oszukujmy się, lata lecą i potrzebuję teraz więcej odpoczynku po każdym występie. Koncert to jest praca fizyczna i umysłowa, cały czas na pełnych obrotach; śpiewanie, taniec, kontakt z publicznością, konferansjerka… Wszystko muszę kontrolować. To wszystko razem kosztuje mnie coraz więcej energii. Ale z drugiej strony wyzwala taką adrenalinę, że jeszcze po koncercie człowiek fruwa. Dopiero potem w domu okazuje się, że zimne powietrze spowodowało chrypę, coś sobie naderwałam, pięty bolą itd., ale wtedy idę na masaż, do ortopedy, na rehabilitację i gram dalej, bo to jest mój żywioł. Kocham swój zawód, piszę muzykę do nowych piosenek, uwielbiam występować na scenie i dopóki ludzie będą chcieli mnie oglądać, słuchać i bawić się ze mną, to muszę sprostać temu zadaniu. Nie zamierzam sobie dawać żadnej taryfy ulgowej. 
 
PAP Life: Nie chce być pani kojarzona jako wykonawczyni piosenek dla dzieci, a przecież właśnie nagrała pani piosenkę do filmu „Kicia Kocia pod choinkę”, która bije rekordy popularności na YouTubie. 

M.J.: Przyznam szczerze, że sama jestem tym zaskoczona. Kiedy rok temu nagrałam feministyczną piosenkę z tekstem Doroty Masłowskiej „Nie wciągaj mnie”, ze wspaniałym teledyskiem, do którego zaprosiłam kilka cudownych kobiet, m.in. Katarzynę Gniewkowską, DJ Vikę, Sylwię Chutnik, którą bardzo podziwiam za to, jak angażuje się w sprawy kobiet, to ile ja się musiałam napracować, żeby ktoś chciał o tej piosence mówić czy napisać. A wystarczy, że nagram piosenkę do filmu animowanego „Kicia Kocia”, i proszę – jest hit. Proszę mi wierzyć, że nie zdawałam sobie sprawy, że „Kicia Kocia” jest tak bardzo popularną kreskówką. Producent filmu poprosił mnie o napisanie zimowej piosenki dla dzieci. Nie byłam tym zaskoczona, ale od wielu lat nie pisałam już piosenek dla dzieci. Zgodziłam się, bo jestem babcią małej Róży, która ogląda wspaniałe książeczki z przygodami Kici Koci, a kiedy powiedziałam jej, że napiszę piosenkę dla Kici Koci, buzia jej się roześmiała i ślicznie powiedziała swoim słodkim głosikiem „Kicia Kocia”. Rozmiękczyła moje serce i dlatego chociaż naprawdę broniłam się rękami i nogami, żeby nie pisać już dla dzieci i we wszystkich wywiadach powtarzałam: „Proszę państwa, teraz gram rockowe koncerty, no może jak moja wnuczka będzie większa, to nagram dla niej piosenkę, ale na to mam jeszcze dużo czasu. A tu okazało się, że moja wnusia doskonale wie, kim jest babcia, rozpoznaje mnie na zdjęciach, rozpoznaje mój głos. Teraz woła na mnie Kicia Kocia baba, a nie baba Maja. Wczoraj Róża była u mnie i musiałam jej non stop puszczać piosenkę Kicia Kocia „Biała zabawa”. Zresztą wiem od znajomych, że mają to samo utrapienie, więc bardzo przepraszam wszystkich, którzy nie mogą już tego słuchać. 

PAP Life: Czyli gdyby nie wnuczka, to ta piosenka być może w ogóle by nie powstała?

M.J.: Myślę, że gdybym nie była babcią, nie dałabym rady jej skomponować. Od jakiegoś czasu w ogóle nie interesowałam się twórczością dla dzieci, przestałam grać koncerty dla dzieci. Naprawdę nie chciałam już do tego wracać, ponieważ tylko ja wiem, jak trudno było mi wyjść z tej „szuflady”, łatwo w nią wskoczyć z powrotem, jak się okazuje. Natomiast nieskromnie powiem, że mam talent do pisania uroczych, melodyjnych piosenek, nie tylko dla dzieci. Niewiele osób wie, że to ja skomponowałam muzykę do piosenki „Miłość” z ostatniej płyty Andrzeja Piasecznego. Całkiem niedawno nagrałam piosenkę do bardzo poważnego filmu dokumentalnego Ewy Ewart „Bez retuszu”, o kobiecie, która walczy z nowotworem piersi. „A ty dziewczyno” jest bardzo intymnym utworem, z samym fortepianem, nagranym w całości w moim domu. Ta piosenka zrobiła ogromne wrażenie na ludziach, którzy widzieli ten film. Słyszałam komentarze: „Jaka inna Majka, nie wiedzieliśmy, że Majka jest taka liryczna”. Jest niestety takie przeświadczenie, że piosenki dla dzieci są proste. Otóż informuję, że dużo trudniej napisać melodię dla dzieci niż współczesne piosenki, które często są zlepkiem tego, co już było, ale wcale nie ma w nich melodii. Napisać melodię, która nie będzie podobna do niczego to jest dzisiaj prawdziwe wyzwanie. Obserwowałam moją wnuczkę, szukając inspiracji do tekstu piosenki. Ona jest na etapie zadawania pytań, jest ciekawa świata, więc słowa musiały być proste i zrozumiałe dla małego dziecka. Nagrałam Różę na dyktafon, jak wypowiada słowa „Kicia Kocia” i pomyślałam, że to będzie początek piosenki. Teledysk do piosenki sam się zrobił, bo to są po prostu fragmenty filmu „Kicia Kocia pod choinkę” i wszystko pasuje. Tylko ja znów muszę się tłumaczyć, dlaczego wróciłam do pisania piosenek dla dzieci. Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją, że jedno drugiego nie wyklucza, można napisać wspaniałą piosenkę dla dzieci i wystąpić na Sylwestrze w Polsacie. Gwarantuję, że będzie rockowo, energetycznie, z pazurem i wszyscy będą się dobrze bawić.

PAP Life: Sylwester skłania do podsumowań, bilansów, refleksji i planów. Pani też to robi?

M.J.: Dla mnie sylwester jest przełomowym dniem i przełomową nocą. Co ciekawe, ostatni raz na sylwestra wystąpiłam również w Polsacie, 9 lat temu i to był dla mnie bardzo trudny i gorzki sylwester. Zaraz potem rozstałam się z moim wieloletnim partnerem. Ale to właśnie ten sylwester uzmysłowił mi, że nie chcę już marnować kolejnego roku. Wydaje mi się, że to jest taki moment, że nawet jeśli nie chcemy robić jakiś bilansów, to jednak kończy się stary rok, zaczyna nowy i świat domaga się od nas podsumowania.

PAP Life: Ten mijający 2023 rok był dla pani dobry?

M.J.: Ten rok był dla mnie osobiście bardzo dobry i także bardzo dobry dla Polski. Nie mógł się lepiej kończyć, do Polski wraca normalność, mamy nowy rząd, nowego premiera i nadzieję na normalność, na zgodę między ludźmi, zakopanie toporów. To oczywiście będzie długa praca dla nas wszystkich, ale nie mogłabym sobie wymarzyć nic piękniejszego na koniec 2023 roku. Bardzo przeżywałam wszystko, co działo się w naszym kraju w ostatnich latach. Byłam zaangażowana w Marsz Miliona Serc, razem z Piotrem Gąsowskim byliśmy inicjatorami występu artystów na scenie, który odbył się po przemówieniach. Proszę mi wierzyć, że na dwa tygodnie przed marszem byliśmy załamani, że nikt z nami nie będzie chciał wyjść na scenę, ale potem się okazało, że nasz upór i mnóstwo rozmów przyniosły efekt. Kiedy na scenie prawie 50 osób zaśpiewało „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem” ogarnęło nas niesamowite wzruszenie. Setki tysięcy ludzi śpiewało z nami na ulicach całej Polski. Czuliśmy, że robimy coś istotnego, bo żeby stanąć obok siebie w ważnej sprawie trzeba mieć odwagę. Po takim występie mogą się zamknąć drzwi w wielu miejscach. Niektórzy z „naszej listy” stchórzyli w ostatniej chwili. Rozumiem to i nie oceniam już nikogo. Dla mnie było oczywiste od kilku lat, po której stronie jestem. Zdarzało się, że odwoływano moje koncerty z uwagi na moje polityczne sympatie. Nie przyjmowałam propozycji występów w TVP od czasu Strajku Kobiet. Ale część środowiska artystycznego uważała, że sztuki nie miesza się z polityką i bez wahania występowali w różnych koncertach i festiwalach. I mieli do tego prawo. Dlatego nasz występ na Marszu Miliona Serc był zaskoczeniem. My artyści mamy niestety opinię, że jesteśmy przekupni, idziemy tam, gdzie nam płacą, że się nie szanujemy, podgryzamy, niektórzy nawet szczują głosząc kłamstwa.

PAP Life: Kiedyś Kazik Staszewski śpiewał „Wszyscy artyści to prostytutki”.

M.J.: Właśnie, a kiedy śpiewa to artysta o drugim artyście to znaczy, że on tego doświadczył, to nie jest wyssane z palca. I to powoduje, że ludzie zaczynają nas tak postrzegać. Jestem ostatnią osobą, która myśli merkantylnie. Jestem wnuczką wielkiego społecznika, który został rozstrzelany w obozie jenieckim na Ukrainie na początku wojny, ponieważ był osobą koncyliacyjną, jeździł na spotkania Ukraińców i Polaków, szukał ugody. Mój tata, który spędził dzieciństwo na wygnaniu w Kazachstanie, też był społecznikiem, lekarzem stomatologiem, lokalnym prezesem Związku Sybiraków. A ja słuchając tych opowieści rodzinnych, wiedziałam od dziecka, jakimi zasadami należy się w życiu kierować. Dlatego, kiedy widzę, że trzeba walczyć o słuszną sprawę, to zostawiam wszystko i idę na barykady. Nikt nie może mi zarzucić gry na dwa fronty. W przeszłości wielokrotnie ponosiłam różne konsekwencje za swoje słowa.  
 
PAP Life:  Można odnieść wrażenie, że strach jest pani obcy też w zwykłym, codziennym życiu. Zagrała pani w filmie „Pokolenie Ikea”, który właśnie można oglądać na platformie Netflix, była pani bohaterką gry RPG, ma pani też swój kanał YouTube. Lubi pani wciąż próbować coś nowego?

M.J.: Bardzo lubię wyzwania, lecz realnie oceniam swoje możliwości. Nie jestem przecież zawodową aktorką, ale podobno mam talent. Moja rola w filmie „Pokolenie Ikea” była niewielka, aczkolwiek znacząca, a scena z synem (Bartosz Gelner w tej roli – przyp. PAP Life) wzruszająca. Znajomi aktorzy chwalili mnie mówiąc, że zagrałam jak aktorka nie będąc aktorką. To chyba największy komplement? Na moim kanale na YouTubie pojawiają się vlogi, które traktuję jako zapis mojego kolorowego, nieszablonowego życia, dokumentacje fajnych wydarzeń, koncertów, spotkań z ludźmi. Dlatego nie są regularne, pojawiają się raz, czasami dwa razy w miesiącu, w zależności od tego, co się wydarzyło w moim życiu. Są vlogi z festiwali, premier kinowych, z wyjazdów do Szkocji, z Parady Równości, bo wspieram środowisko LBGT, pokazuję różne ciekawe miejsca i ludzi. Jest tam dużo humoru, bo jestem szczera, otwarta i wyluzowana, nie potrafię niczego udawać. 

PAP Life: Ma pani wizerunek osoby niezwykle pogodnej, zawsze uśmiechniętej. Jest pani optymistką?

M.J.: Raczej tak. To sobie wypracowałam, bo oczywiście nie zawsze jest mi do śmiechu, ale staram się nie marudzić. Jeśli kiedykolwiek marudziłam, to dlatego, że byłam nieszczęśliwa sama ze sobą i nie kochałam siebie wystarczająco mocno.  Oczekiwałam, że to inni muszą „dać” mi szczęście, a przecież to my sami musimy sobie to zafundować, robiąc to, co jest w zgodzie z nami. Zawsze przyjmuję na klatę wszystko, co los mi zsyła, bo wierzę, że wszystko dzieje się po coś. I nawet jak w danej chwili jesteśmy załamani, to potem się okazuje, że coś złego musiało się wydarzyć, żeby coś dobrego mogło nas spotkać. Nawet jeśli czasami musimy na to długo poczekać. 

PAP Life: Teraz w pani życiu wszystko jest na swoim miejscu?

M.J: Generalnie tak. Nie będę mówić, że jest idealnie, ale jest na tyle dobrze, że popadam w lenistwo, które wcale nie jest dobre. Dlatego lubię, jak pojawia się troszkę niepokoju, tak jak teraz przed sylwestrem. Jest też taki niepokój twórczy, który zmusza do szukania nowych rozwiązań. Mam nową piosenkę „Bawimy się w życie”, którą śpiewam już drugi rok na koncertach, a publiczność razem ze mną. Nie nagrałam jej jeszcze. Nie z lenistwa, tylko wiem, że i tak żadna stacja radiowa nie będzie jej chciała zagrać. Słowa napisał Jacek Cygan, ten tekst jest podsumowaniem mojego życia i zarazem mottem: „póki kochamy życie, bawmy się”. Dokładnie tak myślę. Póki kochamy życie, kochamy siebie, bawmy się, czerpmy radość z tego, co nas otacza, bo nie wiemy, ile tego życia nam zostało, korzystajmy więc z każdej możliwości bycia szczęśliwym. Nie narzucajmy sobie sztywnych ram, że tego czy tamtego nie wypada. Jeśli jeszcze czegoś nie przeżyliśmy, a mamy ochotę, to dlaczego nie? Warto wreszcie się odważyć i zrobić coś, o czym od dawna marzyliśmy. Może właśnie w nadchodzącym roku? (PAP Life)

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska
 
jos/
 
Majka Jeżowska – piosenkarka, kompozytorka. Ukończyła Akademię Muzyczną w Katowicach. W 1979 roku wystąpiła na Festiwalu Muzyki Polskiej w Opolu, gdzie zaśpiewała piosenkę „Nutka w nutkę”. Jej debiutancka płyta „Jadę w świat” zawierała przeboje „Od rana mam dobry humor”, „Najpiękniejsza w klasie”. W 1984 roku skomponowała muzykę do tekstu Agnieszki Osieckiej „A ja wolę moją mamę”, która stała się wielkim hitem. Sukces zachęcił piosenkarkę do skoncentrowaniu się na komponowaniu piosenek dla dzieci. Ma w dorobku kilkanaście płyt, komponuje także muzykę dla innych artystów. Od czterech lat śpiewa piosenki w rockowym wydaniu. W grudniu’23 skomponowała piosenkę dla dzieci do popularnego filmu animowanego z serii „Kicia Kocia”.