Na głównej ulicy nie ma żywego ducha. Nie wałęsają się tam nawet koty i psy, które zazwyczaj pierwsze wychodzą na spotkanie przybysza w zniszczonych miejscowościach południowo-wschodniej części obwodu charkowskiego.
Symbolem położonej w dolinie między wzgórzami Małej Komyszuwachy jest prawosławna świątynia z przestrzeloną pociskiem czołgowym kopułą i przekrzywionym krzyżem. Rosjanie, którzy stali tu wiosną i latem pierwszego roku wojny, urządzili w niej szpital polowy.
Wokół nadal stoją wypełnione piaskiem skrzynie po amunicji, walają się fragmenty mundurów i buty okupantów. Straszą wykopane przy cerkwi stanowiska artyleryjskie.
Z wnętrza cerkwi ktoś wyniósł jednak łóżka polowe i posprzątał zakrwawione bandaże. Z ikonostasu spoglądają poprzebijane kulami postacie świętych. Ikona proroka Illi ma dziurę w samym sercu.
W październiku 2022 r. za cerkwią mieszkała pani Tamara. Opowiadała wtedy, że rosyjscy żołnierze, którzy stacjonowali w szkole i cerkwi, zachowywali się jak pijani, albo naćpani.
„Mój Boże, co oni tutaj wyprawiali! Nie wyobrażacie sobie tego. Zajechali czołgami, było ich chyba ze 300 sztuk i tak krążyli na nich wokół wioski przez cały dzień. Śmiali się głośno i krzyczeli, że robią nam helikopter, zabawa taka. Byli albo pijani, albo po narkotykach. Myśleliśmy, że tu zwariujemy” – mówiła wówczas PAP.
Dziś obejście kobiety wygląda na opuszczone. Wtedy nie chciała wyjeżdżać, bo miała cielęta, kury i kaczki. Możliwe, że porzuciła Małą Komyszuwachę, by nie słyszeć huków armat, dobiegających z oddalonej o jakieś 40 kilometrów linii frontu. A może zmęczyło ją życie bez światła i telefonu, bo we wsi nie ma zasięgu żadnej sieci komórkowej.
Pierwszych ludzi spotykamy za wsią. To żołnierze, którzy czekają na transport zepsutego czołgu. Nie chcą rozmawiać z dziennikarzami, ale pozwalają sfotografować swoją maszynę bojową.
Po wyjeździe z Małej Komyszuwachy zatrzymuje nas za to policja i kapitan prosi o usunięcie tych zdjęć. Zgadzamy się, żeby nie stracić akredytacji. Za takie fotografie można przypłacić zakazem pobytu w Ukrainie.
Z Małej Komyszuwachy Jarosław Junko (PAP)
jos/