Marcin Świątkiewicz: gdzie jest pierwiastek, który wyróżnia to, co jest dla nas sztuką [WYWIAD]

2024-03-30 13:47 aktualizacja: 2024-03-31, 11:39
To jest pytanie o ludzi. Dlaczego chcemy słuchać muzyki Bacha, wykonywać Chopina? Gdzie jest pierwiastek, który wyróżnia to, co jest dla nas sztuką - mówi o koncercie "Bach & AI" Marcin Świątkiewicz, który w sobotę wieczorem na festiwalu Misteria Paschalia pokieruje zespołem Arte dei Suonatori.

W Krakowie trwa festiwal muzyki dawnej Misteria Paschalia. Podczas sobotniego koncertu w Kopalni Soli w Wieliczce kierowany przez Marcina Świątkiewicza zespół Arte dei Suonatori oraz soliści pod dyrekcją Patricka Ayrtona wykonają barokowe kantaty, utwory wykonywane w luterańskich świątyniach w okresie Wielkiego Tygodnia. Dokładny repertuar koncertu do końca nie będzie znany publiczności, a obok dzieł napisanych przez dawnych mistrzów - m.in. Johanna Sebastian Bacha i Georga Philippa Telemanna – pojawi się utwór skonstruowany przez sztuczną inteligencję. Zadaniem publiczności będzie dopasowanie kantat do ich twórców i odgadnięcie, która z zaproponowanych nie jest tworem ludzkiej wyobraźni, a komputerowych algorytmów.

PAP: To będzie trudne zadanie dla publiczności?

Marcin Świątkiewicz: Będąc już po pierwszych próbach myślę, że to zadanie nie będzie zupełnie oczywiste. Ale także dlatego, że - co chyba mogę już zdradzić – choć sztuczna inteligencja całkiem nieźle napisała libretto, nie poradziła sobie jakoś szczególnie dobrze z warstwą muzyczną. Dużo pracy w poprawianie jej włożył Patrick Ayrton, stając się rzeczywistym autorem partytury.

PAP: Dodatkową trudność może stanowić podobieństwo wszystkich utworów.

M.Ś.: Rzeczywiście zagramy utwory z podobnego okresu, końca XVII i pierwszej połowy XVIII wieku, utwory sakralne, prawie wszystkie odnoszące się do okresu liturgicznego Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Wszystkie też powstały do librett w języku niemieckim, są napisane na podobny zestaw instrumentów i głosów.

PAP: Kantaty Bacha rzadko pojawiają się w repertuarze koncertów. Dlaczego?

M.Ś.: Jednym z powodów może być olbrzymia różnorodność obsad wykonawczych, z którymi Bach w kantatach bardzo eksperymentował. To trudność dla organizatorów koncertów, tylko rzadko mogą sobie pozwolić na angażowanie odpowiedniej liczby muzyków, z których część grałaby w zaledwie jednym, dwóch numerach, czyli przez kilka, kilkanaście minut.

Kantaty Bacha, choć niezwykle różnorodne, są w niektórych aspektach do siebie podobne – trwają zwykle około 20 minut, składają się z arii, recytatywów, chorałów i chórów. Warto pamiętać, że Bach jako kantor w Lipsku miał obowiązek wykonywać kantaty podczas nabożeństw niedzielnych i świątecznych, a ponieważ był bardzo pracowity i ambitny, to pisał na te okazje własne utwory, tylko rzadko wykonując kantaty innych kompozytorów. Zachowało się ponad 200 jego kantat, a prawie drugie tyle bezpowrotnie utraciliśmy.

PAP: Czym twór sztucznej inteligencji będzie się różnił od dzieła Bacha?

M.Ś.: Zacznę od podobieństw: w obu przypadkach pojawiają się arie, recytatywy, chorał i chór. Również tekst libretta skonstruowanego przez sztuczną inteligencję dobrze naśladuje charakter luterańskich barokowych kantat. Ale kiedy powstało libretto, należało do niego napisać muzykę. I tu pojawił się problem.

Wydawałoby się, że nauczenie maszyny stylu Bacha mogłoby być o tyle łatwe, że jest on kompozytorem, którego cenimy może przede wszystkim za niezwykłą precyzję, pewną wręcz algorytmiczność komponowania, umiejętność budowania z pojedynczych cegiełek całych katedr. Zasady, którymi posługiwał się Bach, wydają się bardzo czytelne, konsekwentne i dobrze znane. Okazuje się jednak, że sama znajomość tych składowych nie wystarcza. Przypomina to zresztą podobną sytuację: wielu wykonawców, muzykologów i kompozytorów próbowało rekonstruowania zagubionych fragmentów partytur Bacha, zdecydowana większość z nich wyraźnie odróżnia się od "oryginałów".

PAP: Traktuje pan ten dodatkowy utwór jako pełnoprawne dzieło, czy raczej techniczny zapis nut i tekstu?

M.Ś.: Zdecydowanie jako dzieło, w sensie interpretacyjnym podchodzimy do niego tak samo, jak do innych kompozycji z repertuaru. Sądzę zresztą, że w poprawionej wersji jest to dobry utwór. Ma swój tytuł, będzie można go nagrać i dalej wykonywać.

PAP: Czemu ma służyć zaproponowany publiczności eksperyment?

M.Ś.: Patrzę na to, jako na pytanie o nas samych. O ludzi, o człowieczeństwo, o to, co powoduje, że chcemy słuchać muzyki Bacha, chcemy wykonywać Telemanna, Vivaldiego i Chopina. I o to, gdzie jest ten pierwiastek, który odróżnia to, co wydaje nam się wartościowe, od tego, co takie nam się nie wydaje, co jest dla nas sztuką, a co nie jest. Nasz eksperyment został dokończony ludzką ręką. Może przede wszystkim ze względu na zbyt skromną bazę danych, na jakiej uczyła się sztuczna inteligencja. Na ten moment nie mamy więc chyba mechanizmu, który byłby na wystarczająco dobrym poziomie technicznym, by tworzyć muzykę w stylu Bacha, ale mam nadzieję, że nawet gdyby udało się to zrobić, bylibyśmy w stanie rozpoznać utwory skomponowane przez ludzi, nawet jeśli nie potrafilibyśmy nazwać tego, co tak naprawdę je odróżnia. Być może porównując rozwiązania algorytmiczne z działalnością człowieka, który jest na szczęście mniej dokładny i popełnia błędy, jesteśmy też w stanie lepiej poznać siebie.

PAP: A może to poprowadzi w zupełnie nowe kierunki? Skoro sztuczna inteligencja może tylko bazować na tym, co było, twórcy będą proponować rzeczy zupełnie nowe i w ten sposób niepodrabialne.

M.Ś.: Pytanie, czy my ludzie jesteśmy w stanie stworzyć coś nowego, czy kiedykolwiek byliśmy w stanie i czy nasze nowe rzeczy nie były tylko innymi, kolejnymi, nieznanymi wcześniej konfiguracjami dobrze znanych elementów. To ważne zagadnienie dla twórców, szczególnie współczesnych, którzy zmagają się z nadprodukcją i bagażem wielu stuleci historii sztuki. Dosyć powszechny jest pogląd, że nie bardzo da się już stworzyć coś zupełnie nowego, że raczej zmierzamy do tego, żeby zaakceptować fakt, iż wszyscy używamy tego samego budulca, a jakaś "pieczęć" konkretnego twórcy polega być może na tym, co trudno nazwać i zanalizować.

PAP: Wielu twórców zagrożenie widzi też właśnie w sztucznej inteligencji. A pan?

M.Ś.: Zdecydowanie na rynku bardziej komercyjnym jest ono już widoczne, to nawet nie są kwestie zaawansowanej sztucznej inteligencji, ale odpowiednich algorytmów, które “tworzą” np. dobrze sprzedające się przeboje. Na pewno to zagrożenie istnieje, ale jestem też przekonany, że jest to olbrzymi potencjał i sztuczna inteligencja jest narzędziem, z którym warto się dobrze zaznajomić. A jeśli chodzi o sztukę? Nawet ten sam tekst wykonywany przez dwóch aktorów w jednym przypadku będzie poruszać, a w drugim już nie. Trudno powiedzieć dlaczego, można analizować, że jeden deklamował szybciej, wolniej, wyższym lub niższym głosem. Ale to tak naprawdę nie daje nam ostatecznej odpowiedzi.

PAP: Jest to też kwestia wrażliwości.

M.Ś.: Tak, to zależy w równym stopniu od tego, który stoi na scenie i od tego, który siedzi w fotelu.

Marcin Świątkiewicz – klawesynista, grający na różnych typach historycznych instrumentów klawiszowych. Jako solista i dyrygent regularnie współpracuje z czołowymi zespołami instrumentów dawnych, w tym z Arte dei Suonatori, Brecon Baroque, Capellą Cracoviensis.

Rozmawiała Julia Kalęba

autorka: Julia Kalęba

pp/