"Jest mnóstwo problemów do rozwiązania. W środowisku mamy świadomość, że np. kolarstwo górskie do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku raczej nie powstanie z popiołów, ale do Brisbane - jak najbardziej. Chcemy jako związek opracować strategię rozwoju polskiego kolarstwa w perspektywie igrzysk Brisbane 2032. To będzie nasz kierunkowskaz, co robić, dokąd iść" - powiedział PAP Leśniewski.
Zapytany o pierwsze decyzje, jakie zamierza podjąć, wymienił uregulowanie kwestii prawno-organizacyjnych, m.in. wpis nowych władz do Krajowego Rejestru Sądowego, "żeby miały pełną sprawczość", oraz odzyskanie przez PZKol funkcji operatora środków budżetowych przeznaczonych na kolarstwo. Od dłuższego czasu tak nie jest, ponieważ związek ma ponad 20 mln złotych długu. Głównym wierzycielem pozostaje Mostostal Puławy, wykonawca pruszkowskiego toru.
"Wszystko wskazuje na to, że pieniądze z budżetu będą w dalszym ciągu płynąć poprzez Wielkopolski Związek Kolarski. Mam nadzieję, że od 1 stycznia 2026 roku to się zmieni i finansowanie przejmie PZKol. To jest moje marzenie, wydaje się, że realne" - ocenił.
Sprawą szczególnej troski dla Leśniewskiego jest doprowadzenie do tego, żeby trenerzy nie musieli płacić z własnej kieszeni np. za wyjazdy zagraniczne. Na początku bieżącego roku w takiej sytuacji znalazł się m.in. trener kadry torowców Igor Krymski.
"Wnioski o finansowanie składa się już w grudniu, a my mamy cały czas sytuację, że w styczniu i w lutym to trenerzy muszą zakładać pieniądze za wyjazdy, bo programy ministerialne ruszają w kwietniu, w maju. Będę się starać, żeby skrócić ten czas. Nie obiecuję żadnych terminów, ale wiem, że to potworny wysiłek dla trenerów. W tym roku torowcy mieli kwalifikacje olimpijskie w styczniu, w lutym i nie było pieniędzy, żeby mogli polecieć na zawody. Nie powinno być tak, żeby trenerzy musieli sięgać do własnej kieszeni albo żeby organizować fundusze na portalu zrzutka.pl. Nie o to chodzi" - podkreślił.
Leśniewski został wybrany na stanowisko prezesa 12 października, pokonując w drugiej turze dotychczasowego sternika PZKol Rafała Makowskiego stosunkiem głosów 35:34. Jednak wątpliwości budził jeden z głosów oddanych na Leśniewskiego – czy prawidłowo został skreślony krzyżyk przy jego nazwisku. Makowski mówił nawet o dwóch nieważnych głosach. Spór wokół tej kwestii doprowadził do przerwania zjazdu wyborczego.
Obrady dokończono w minioną sobotę, ale znów w atmosferze waśni. Pojawiła się kontrowersja co do czterech osób, które miały zastąpić delegatów uczestniczących w pierwszej części zjazdu. "Nowymi" delegatami mieli być m.in. byli prezesi PZKol Wacław Skarul i Dariusz Banaszek. Wnioski w tej sprawie, złożone przez Makowskiego oraz przez prezesów Mazowiecko-Warszawskiego i Dolnośląskiego Związku Kolarskiego, nie zostały jednak wzięte pod uwagę przez prezydium zjazdu.
Zjazd potwierdził głęboki podział w środowisku. Makowski podkreślał, że na zjeździe dokonano "siłowego rozwiązania" i zapowiedział, że "minister sportu zostanie poinformowany o przebiegu obrad jako organ nadzorujący", ponieważ "głosowały osoby, które nie były do tego uprawnione, a nie głosowały osoby uprawnione".
Z kolei Leśniewski twierdził, że zjazd obradował w tym samym składzie co 12 października i "nie ma znaczenia, czy został wybrany jednym głosem czy pięćdziesięcioma, podobnie jak to, czy wygrywa się wyścig kolarski o sekundę czy o minutę".
61-letni Leśniewski był znakomitym kolarzem. W 1988 roku na igrzyskach olimpijskich w Seulu wywalczył srebrny medal w wyścigu drużynowym na 100 km, startując razem z Joachimem Halupczokiem, Zenonem Jaskułą i Andrzejem Sypytkowskim. Rok później w mistrzostwach świata w Chambery zdobył srebro w tej samej konkurencji. Był dwukrotnym mistrzem Polski w wyścigu ze startu wspólnego (1991, 1993), zwycięzcą Tour de Pologne z 1985 roku. W Polskim Związku Kolarskim pełnił funkcję m.in. dyrektora sportowego.
Rozmawiał: Artur Filipiuk (PAP)
af/ co/kgr/