Maria Ejchart: "Tortury" aresztowanych ws. Funduszu Sprawiedliwości to narracja polityczna [WYWIAD]

2024-08-10 09:17 aktualizacja: 2024-08-10, 17:16
Wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart fot. PAP/Tomasz Gzell
Wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart fot. PAP/Tomasz Gzell
Sytuacja ks. Michała O., Urszuli D. i Karoliny K., aresztowanych w związku ze śledztwem ws. Funduszu Sprawiedliwości, została szczegółowo sprawdzona - zapewniła PAP wiceszefowa MS Maria Ejchart, która w resorcie odpowiada za więziennictwo. Dodała, że sytuację tych osób sprawdził niezależny sędzia penitencjarny.

W rozmowie z PAP wiceministra sprawiedliwości odniosła się również do sprawy "szczególnej ochrony" aresztowanych urzędniczek, co m.in. oznacza, że ich cele są stale monitorowane, także w nocy. Ejchart zwróciła uwagę, że podejrzane o bezprawne wydatkowanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, którego jednym ze źródeł jest praca więźniów, mogą być narażone na ataki innych osadzonych.

PAP: W Ministerstwie Sprawiedliwości trwa konkurs, mający wyłonić eksperta, który będzie zasiadał w Europejskim Komitecie ds. Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu. Jakie jest jego realne znaczenie dla polskich obywateli?

Maria Ejchart: Komitet jest organem Rady Europy - międzynarodowej organizacji, do której należy prawie 50 państw europejskich. Tworzą go eksperci, którzy na mocy europejskiej konwencji o zapobieganiu torturom mają chronić osoby pozbawione wolności przed torturami, ale także innymi formami nieludzkiego lub poniżającego traktowania. Działa w ten sposób, że sprawdza warunki miejsc, w których przebywają osoby pozbawione wolności. To nie tylko zakłady karne, areszty śledcze czy policyjne izby zatrzymań, ale także np. szpitale psychiatryczne.

Historia powstania Komitetu jest bardzo ciekawa, ponieważ wiąże się z doświadczeniem, które ludzkości przyniosła II wojna światowa. W Europie zrozumiano wówczas, że ochrona praw człowieka jest ważna, że nie wystarczy nie zgadzać się na stosowanie jakichkolwiek tortur, ale że należy aktywnie im zapobiegać. Wówczas też wprowadzono trzy stopnie niewłaściwego zachowania wobec człowieka pozbawionego wolności - poza torturami jest to okrutne, nieludzkie i poniżające traktowanie lub karanie.

PAP: W polskim prawie karnym jednak tortury jako takie nie są zdefiniowane.

M.E.: To prawda, mimo że europejska konwencja wprowadziła do naszego porządku prawnego pojęcie tortur - zawiera je również nasza Konstytucja w art. 40 - to jednak Kodeks karny nie przewiduje takiego przestępstwa. W Polsce kilka razy dyskutowano o torturach, m.in. przy okazji tematu więzień CIA, ale jednak nie zdecydowano się na ich zdefiniowanie kodeksowe, choć różne organizacje europejskie do tego namawiały. Niezależnie jednak od tego europejska konwencja, inne akty międzynarodowe i przede wszystkim Konstytucja RP oczywiście nas obowiązują i dlatego z tym zjawiskiem jesteśmy zobligowani walczyć.

W polskim prawie karnym stosowanie tortur i innych form niewłaściwego traktowania kwalifikuje się jako nadużycie uprawnień, w połączeniu z innymi przepisami kodeksu karnego dotyczącymi np. pobicia. Nie ma jednak przepisu, który uchwyciłby istotę tortur, gdzie z jednej strony mamy ofiarę – osobę pozbawioną wolności w takiej czy innej formie, która jest w stosunku podległości, a z drugiej strony funkcjonariusza państwowego, który wykorzystuje swoją przewagę fizyczną czy psychiczną. Liczę na to, że obecne prace, które toczą się w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, uwzględnią tę sprawę.

Wolność człowieka od tortur, podobnie jak wolność od niewolnictwa, jest bezwzględna i to są jedyne dwie wolności, które jako bezwzględne określa Europejska Konwencja Praw Człowieka. To oznacza, że absolutnie żadne okoliczności nie usprawiedliwiają ich stosowania.

PAP: Ostatnio o torturach stało się głośno przy okazji zatrzymania i aresztowania ks. Michała O. - przedstawiciela beneficjenta Funduszu Sprawiedliwości, który usłyszał prokuratorskie zarzuty dotyczące wyłudzania pieniędzy z funduszu.

M.E.: To narracja polityczna, a nie faktyczny opis sytuacji. Ciekawe, że w tym przypadku larum podniosła prawa strona sceny politycznej, która przez ostatnie lata przekonywała nas, że zaostrzenie polityki wobec więźniów jest słuszne i wskazane. Nie tylko zresztą przekonywała, ale też zaostrzyła przepisy dotyczące osób, które są tymczasowo aresztowane lub pozbawione wolności. "Więzienie to nie sanatorium" - mówił przecież były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

PAP: Obecnie dyskusja wokół traktowania ks. Michała O., a także aresztowanych urzędniczek resortu Urszuli D. i Karoliny K., objętych "szczególną ochroną", zatrzymała się na zasadzie "słowo przeciwko słowu". Z jednej strony aresztowani i ich adwokaci, a także politycy PiS alarmują, że doszło do poważnego naruszenia prawa, a z drugiej strony Ministerstwo Sprawiedliwości, a także ABW i Służba Więzienna uspokajają, że nic złego się nie stało.

M.E.: Jest jeszcze instytucja sędziego penitencjarnego. To specjalny sędzia, który wizytuje zakłady karne, areszty śledcze oraz inne miejsca, w których przebywają osoby pozbawione wolności. Zgodnie z Kodeksem karnym wykonawczym ma on prawo wstępu w każdym czasie, bez ograniczeń, do tych zakładów, aresztów i miejsc oraz poruszania się po ich terenie, przeglądania dokumentów i żądania wyjaśnień od administracji tych jednostek.

I w przypadku zarówno ks. Michała O., jak i aresztowanych urzędniczek, sędzia penitencjarny nie dopatrzył się naruszenia prawa. To bardzo ważna informacja, która powinna zakończyć tę dyskusję, ponieważ sędzia penitencjarny działa niezależnie zarówno od resortu i prokuratury, jak i od Służby Więziennej. Zapewniam jeszcze raz: sytuacja tych aresztowanych osób została szczegółowo sprawdzona.

Chcę podkreślić, że bardzo poważnie traktuję każdy zarzut niewłaściwego traktowania. Już na początku mojej kadencji ustaliliśmy ze Służbą Więzienną, że każdy sygnał o niewłaściwym zachowaniu więźniów wobec funkcjonariuszy, ale także funkcjonariuszy wobec więźniów będziemy wyjaśniać.

PAP: A co ze "szczególną ochroną" urzędniczek? W rozmowie z PAP prokurator krajowy Dariusz Korneluk zapewnił, że w tym przypadku chodzi wyłącznie o ich bezpieczeństwo.

M.E.: To jest status specjalny, który nie ma nic wspólnego - jak to jest czasem przedstawiane - ze statusem osoby niebezpiecznej. W tym przypadku mamy do czynienia z osobami podejrzewanymi o bezprawne wydatkowanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, którego jednym ze źródeł jest praca więźniów. Mało tego, wśród celów tego funduszu jest pomoc postpenitencjarna, która ma wspierać byłych więźniów już na wolności. To wszystko oznacza, że osoby, o których mówimy, mogą być narażone na ataki, którym ma zapobiegać właśnie "szczególna ochrona".

PAP: To oznacza jednak, że wobec nich - jak opisała to niedawno "Rzeczpospolita" - stosuje się stały monitoring cel, zapalanie co godzinę światła w nocy czy - co budzi największe kontrowersje - nakładanie kajdanek na ręce i nogi przy transporcie.

M.E.: Kajdanki, zwłaszcza tego rodzaju, powinny być zakładane tylko wtedy, gdy jest to konieczne. I moim zdaniem ich stosowanie powinno być nie zasadą, a wyjątkiem. Z całą pewnością jednak chodzi o bezpieczeństwo tych osób, a pamiętajmy, że w momencie, gdy człowiek trafia do więzienia, to państwo ponosi za niego pełną odpowiedzialność.

PAP: Wracając do konkursu na polskiego eksperta, który zasiądzie w Komitecie ds. zapobiegania torturom. Na jakim jest etapie?

M.E.: W resorcie sprawiedliwości 22 sierpnia przesłuchamy kandydatów na to stanowisko, z których wyłonimy trzy osoby. O wyborze jednej z nich, bo każde państwo należące do Rady Europy może mieć w Komitecie jednego członka, ostatecznie zdecyduje Komitet Ministrów Rady Europy - najprawdopodobniej jesienią.

Dla mnie bardzo ważne jest, żeby ta procedura wyłonienia eksperta z Polski była jak najbardziej transparentna. Musimy wiedzieć, kogo wybieramy - w kontrze do tego, co działo się w ostatnich latach, gdy tego rodzaju wyłanianie specjalistów nie było przejrzyste, gdy poprzednia władza wybierała "swoich ludzi". Co ważne, 22 sierpnia rozmowy kwalifikacyjne będą mogli obserwować przedstawiciele samorządów zawodów prawniczych i organizacji pozarządowych, które zajmują się prawami człowieka.

PAP: Czy w najbliższym czasie Komitet będzie wizytował Polskę?

M.E.: Wizyty Komitetu odbywają się zwykle co cztery lata, spodziewamy się więc jej w 2026 roku. Komitet może jednak złożyć też wizytę ad hoc. Po każdej wizycie Komitet przygotowuje szczegółowy raport dotyczący danego państwa, który zawiera m.in. zalecenia dotyczące przestrzegania praw człowieka w wizytowanych jednostkach. Raporty te są publikowane wyłącznie za zgodą danego państwa i ostatni z nich, który dotyczy Polski, krytyczny zresztą wobec polskich władz, przygotowano w 2022 r. Zjednoczona Prawica go nie opublikowała, ale my już tak, w lutym tego roku. I chcę poinformować, że podjęliśmy decyzję, że każdy kolejny raport Komitetu będzie przez nas publikowany i dostępny dla obywateli.

PAP: Raport był krytyczny m.in. ze względu na przepełnienie cel w więzieniach, także ich powierzchnię na jednego skazanego - w Polsce statystyczny więzień ma do dyspozycji trzy metry kwadratowe, a powinny być cztery.

M.E.: To podstawowy postulat, który słyszymy już od 30 lat i z powodu którego Polska przegrywała już wiele spraw przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. To jest także podstawowy postulat Komitetu. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby to zmienić. W wielu krajach Europy Zachodniej w więzieniach przebywają przede wszystkim niebezpieczni skazani. Warto stopniowo doprowadzić w Polsce do takiej sytuacji, żeby stosować inne kary niż więzienie za drobne przestępstwa.

Zmiana systemu więziennictwa nie powinna jednak ograniczać się jedynie do warunków życia skazanych czy warunków pracy funkcjonariuszy Służby Więziennej, choć one są dla mnie bardzo ważne. Zależy mi na tym, żeby w Polsce stało się jasne, że kara więzienia nie jest, jak to rozumiano w minionych epokach, aktem zemsty, ale ma służyć poprawie osoby, która złamała prawo. Tym bardziej, że w Polsce większość orzekanych kar pozbawienia wolności nie przekracza trzech lat.

Obecnie mamy około 75 tysięcy więźniów, niewielu z nich ma dożywotnie wyroki. Pamiętajmy zatem, że w karaniu ludzi nie chodzi o represje, ale o to, by ktoś, kto trafił do więzienia, wyszedł z niego lepszy i nie stanowił zagrożenia dla porządku i bezpieczeństwa innych.

Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)

ang/