Jak podkreślił aktor Marian Opania w rozmowie z PAP, śmierć Janusza Majewskiego to dla niego bardzo bolesna strata. Artyści prywatnie byli przyjaciółmi.
"Miarą mojej przyjaźni z Januszem jest liczba produkcji filmowych, telewizyjnych, audiotekowych i radiowych. Zaczęło się od 'Zaklętych rewirów', znakomitego filmu Janusza Majewskiego z niezapomnianą rolą Romka Wilhelmiego i Marka Kondrata. Grałem tam, a właściwie podkładałem pod aktora czeskiego. Miałem być kelnerem mówiącym z lekka po niemiecku. Janusz zapytał mnie, skąd pochodzę. Odpowiedziałem, że ze śpiewnej Lubelszczyzny. Na to on: 'to skąd pan tak znakomicie zna te wszystkie akcenty niemieckie/+ Wyjaśniłem: mój brat wykłada na Politechnice Gliwickiej architekturę i często bywam w Gliwicach, mam ucho muzyczne, więc po prostu chwytam szybko akcenty różnych języków czy gwar" - wspominał.
Później Marian Opania zagrał m.in. w filmach "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy", "Mała matura 1947", w spektaklu telewizyjnym "Manhattan Poker" i w serialu "Siedlisko", zrealizowanych przez Janusza Majewskiego. "Był wspaniałym artystą i dobrym człowiekiem. Dla mnie to też się liczy. Miarą jego przyjaźni do mojej dość trudnej osoby było to, że mówił do mnie 'Misiu', tak jak mówiła do mnie rodzina w czasach młodości. Przyjaciele nazywają mnie 'Misiu', aczkolwiek ten Misio czasem zmienia się w Grizzly’ego" - powiedział aktor.
Janusz Majewski zmarł w środę w nocy w wieku 92 lat. Informację o jego śmierci przekazało w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Filmowców Polskich. (PAP)
Autorka: Daria Porycka
mmi/