Nie był tak hołubiony jak Andrzej Wajda. "Nigdy nie chciał, żeby mówić do niego 'mistrzu'" [NASZE WIDEO]

2024-01-10 13:14 aktualizacja: 2024-01-11, 19:32
Reżyser Janusz Majewski. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Reżyser Janusz Majewski. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Janusz Majewski był świetnym rzemieślnikiem, tworzył kino gatunków. Potrafił pięknie opowiadać historie - mówi PAP historyk, publicysta, b. redaktor naczelny "Pleograf" dr Mikołaj Mirowski.

Jak zaznaczył dr Mikołaj Mirowski, "Janusz Majewski był świetnym rzemieślnikiem, tworzył kino gatunków".

"Wiedział, na czym polega gatunek, rzemiosło, dobrze opowiadane historie. Takich twórców jest coraz mniej" - dodał.

"Lubił amerykańskie kino, ale takie w starym stylu z lat 50. i 60. Lubił także odtwarzać nieistniejące już światy. Takie właśnie były jego filmy - rekonstruowały świat, którego już nie możemy zobaczyć w realu, więc oglądamy go tylko w filmie. Takie były 'Zaklęte rewiry', 'Sprawa Gorgonowej', 'Lekcja martwego języka'" – powiedział.

Zaznaczył, że Majewski do popkultury wszedł filmem "C.K. Dezerterzy". "Wszyscy znają ten film, ale Majewski potrafił robić i subtelniejsze filmy, np. 'Po sezonie'" - dodał.

Mirowski zwrócił uwagę, że mistrzem Janusza Majewskiego był Jerzy Kawalerowicz.

"Majewski zawsze mówił, że Kawalerowicz był fachowcem, wiedział, jak ustawić kamerę, jak rozmawiać z operatorem, jak prowadzić światłem, jak film powinien być oglądany" - powiedział.

Przypomniał, że Majewski mówił, iż miał także ogromne szczęście do aktorów, którzy chcieli grać w jego filmach. Jednym z jego z ulubionych aktorów był Marek Kondrat, wiele ról w filmach stworzył także Wojciech Pszoniak.

"Był związany z aktorami, z którymi pracował, zawsze pięknie o nich opowiadał" – powiedział.

"Majewski był jednym z najwybitniejszych twórców polskiego kina, choć nie był tak hołubiony jak Andrzej Wajda, Wojciech Jerzy Has czy Krzysztof Kieślowski. On nigdy nie chciał, aby mówić do niego +mistrzu+, nie chodził trzy metry nad ziemią, zawsze był zwykłym gościem, który robił filmy i mówił, że chce robić dobre filmy" – mówił Mirowski.

Zaznaczył, że "reżyser uważał, że film ma być dobry, a nie ważny".

"W polskim kinie filmy ważne politycznie, zawierające jakiś manifest były bardziej hołubione niż dobre filmowe rzemiosło i dobra rekonstrukcja świata, chociaż II Rzeczypospolitej. 'Zaklęte rewiry' i 'Sprawa Gorgonowej' to jednak filmy, które przetrwają każde czasy, ponieważ opowiadają o historiach uniwersalnych. 'Sprawa Gorgonowej' to osąd kobiety, która została skazana zanim jeszcze zaczął się proces, a 'Zaklęte rewiry' to opowieść de facto o korporacji" – powiedział Mikołaj Mirowski.

Mirowski zastrzegł jednak, że nie zawsze twórczość była dobrze przyjmowana.

"Jego ostatni duży film, czyli 'Czarny mercedes' nie został dobrze przyjęty. Jego kino było przyjmowane różne, a on po prostu dobrze opowiadał historie" – powiedział.

Wskazał także, że Janusz Majewski zrealizował także czterdzieści Teatrów Telewizji.

"Kiedy prowadziłem 'Teatr historii' na TVP Historia obiecałem Majewskiemu, że pokażę jego teatry. Miałby być tylko dwa, więc pokazałem 'Napoleona V. S. O. P.' oraz 'Tristana 1946'" – mówił.

Przypomniał, że pierwszy numer kwartalnika filmoznawczego "Pleograf", którym kierował, został poświęcony właśnie Jerzemu Majewskiemu.

"Często zapomina się o starych twórcach, przypomina się o nich dopiero wtedy, kiedy umierają. Ja chciałem zrobić ten numer o Majewskim, kiedy on jeszcze żył, aby miał satysfakcję, że wciąż jest ważny" – podkreślił.

Janusz Majewski urodził się w 1931 we Lwowie. Zrealizował m.in. filmy "Zazdrość i medycyna", "Zaklęte rewiry", "Lekcja martwego języka", "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię", "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha", "C.K. Dezerterzy", "Złoto dezerterów", "Królowa Bona", "Mała matura 1947" oraz "Czarny Mercedes".

Dr Anna Wróblewska: Majewski był dobrym duchem polskiego filmu

Majewski był dobrym duchem polskiego filmu. Publiczność go uwielbiała. Do końca miał z nią znakomity kontakt. Był jednym z najbardziej kochanych polskich reżyserów - powiedziała PAP wykładowczyni na Wydziale Organizacji Sztuki Filmowej PWSFTviT w Łodzi oraz pracownica SFP dr Anna Wróblewska.

"Dziś o tym mało osób pamięta, ale w latach 80. Janusz Majewski wspierał opozycję demokratyczną i jako prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich przed 1990 r. pomagał w kwestiach socjalnych rodzinom osób związanych ze środowiskiem filmowym, które internowano lub usunięto z pracy za działalność polityczną. Był dobrym duchem polskiego filmu w tych naprawdę smutnych, kryzysowych czasach. Zadbał o to, aby SFP po latach stanu wojennego otworzyło się na świat. Jako pierwszy nawiązywał kontakty z zachodnimi kinematografiami. To właśnie jego zasługa, ta współpraca zaowocowała w latach 90." - powiedziała PAP dr Anna Wróblewska.

"Janusz Majewski był jednym z najbardziej kochanych reżyserów. Publiczność go uwielbiała i miał z nią do końca znakomity kontakt. Dowodem na to jest wielkie powodzenie przeglądów jego filmów. Ostatni przegląd retrospektywny odbył się zaledwie w październiku w warszawskim kinie 'Kultura'. Ten ponad 90-letni już twórca był w znakomitej formie i każdego dnia spotykał się z widzami, rozmawiał z nimi. Miał zawsze czas dla publiczności, chętnie dyskutował, opowiadał, wspominał. Rzadko spotyka się takich reżyserów jako on, dla których widownia jest zawsze najważniejsza" - wskazała.

Dr Wróblewska podkreśla, że "Majewski był mistrzem gatunku i uformował nas, jako widzów". "Serial 'Królowa Bona', 'Sprawa Gorgonowej', czy 'Zaklęte rewiry' stały się już klasykami polskiego kina" - dodała.

"Fantastyczny jest jazzowy nurt w jego twórczości. Temu się poświęcił w ostatnich latach. Serial fabularny 'Excentrycy czyli po słonecznej stronie ulicy' czy dokument 'Jazz outsider' o Adamie Jędrzejowskim są tego przykładem. To był wielki hołd dla polskiego jazzu i tradycji jazzowej. Majewski był do końca bardzo aktywny i te filmy nie miały być jego 'ostatnim słowem'" - przypomniała.

"Majewski miał wielkie zasługi jako prezes SFP, a później także jako prezes honorowy stowarzyszenia. Był człowiekiem wrażliwym i otwartym na troski i problemy całego środowiska filmowego" - oceniła.

We środę informację o śmierci reżysera przekazało SFP w komunikacie i w mediach społecznościowych.

"Z ogromnym smutkiem informujemy, że dziś w nocy zmarł Janusz Majewski. Jeden z najbardziej znanych, cenionych i popularnych polskich reżyserów filmowych. Mistrz kina gatunkowego, scenarzysta, pisarz, wykładowca akademicki. Laureat Nagrody Specjalnej 'Platynowe Lwy' za całokształt twórczości na 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni (2016), Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich za wybitne osiągnięcia artystyczne i wkład w rozwój polskiej kinematografii oraz Polskiej Nagrody Filmowej 'Orzeł' za Osiągnięcia Życia. Wieloletni prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich zaangażowany w sprawy polskiego środowiska filmowego" - czytamy.

Janusz Majewski urodził się urodził 5 sierpnia 1931 r. Do 1944 r. z rodzicami Marią i Tadeuszem oraz młodszą siostrą Zofią mieszkał we Lwowie.

Podjął studia Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Jako pracę magisterską wymyślił projekt wytwórni filmowej pod Warszawą. Promotor, prof. Juliusz Żórawski, projektant m.in. warszawskich kin Atlantic i Femina, zaakceptował pomysł i wysłał Majewskiego na konsultacje do Szkoły Filmowej w Łodzi, do dziekana Wydziału Operatorskiego prof. Stanisława Wohla. Kończąc projekt, przyznał się Wohlowi do marzeń o studiach w szkole filmowej. "Profesor zachęcił mnie do egzaminu, a ja go zdałem" - wspominał Majewski. Studia ukończył w 1960 r.

Za zrealizowany w 1964 r., film telewizyjny "'Awatar' czyli zamiana dusz" - adaptację opowiadania francuskiego pisarza Teofila Gautiera - Majewski otrzymał nagrodę międzynarodowej federacji krytyków FIPRESCI na festiwalu filmów telewizyjnych w Monte Carlo.

Następną nagrodą FIPRESCI na festiwalu w Mannheim został wyróżniony za wyreżyserowanego w 1966 r. "Sublokatora" - jego debiut pełnometrażowy.

Kolejne filmy Majewskiego to m.in. "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię" (1969), nakręcony na podstawie powieści kryminalnej Krzysztofa Kąkolewskiego - uznany przez Alicję Helman za najlepszy polski film kryminalny, m.in. ze względu na kreację aktorską Zygmunta Hübnera; "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha”(1970) wg Prospera Mériméego, nagrodzony Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych i Grozy w Sitges w Hiszpanii, i psychologiczny "Zazdrość i medycyna" (1973), będący ekranizacją powieści Michała Choromańskiego.

Zrealizował m.in. także filmy: "Zaklęte rewiry", "Lekcja martwego języka", "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię", "C.K. Dezerterzy", "Złoto dezerterów", "Mała matura 1947", "Czarny Mercedes" oraz serial "Królowa Bona".(PAP)

Autorzy: Anna Kruszyńska, Maciej Replewicz

kh/