Popowicz-Drapała, jak i inni polscy lekkoatleci, ostatnie tygodnie przed igrzyskami olimpijskimi spędza w Spale.
"Potrzebujemy motywacji od kibiców, ich doping nas napędza. Zawsze to jest przyjemność dla nas startować przy pełnych trybunach. Mam nadzieję, że to będą fajne igrzyska. Ja już takie przeżyłam w Londynie i Rio de Janeiro. Brytyjczycy, pamiętam to jak dziś, stworzyli świetne widowisko. Mam nadzieję, że w Paryżu będzie podobnie" - powiedziała PAP doświadczona biegaczka.
Ani w Londynie, ani Rio, ani trzy lata temu w Tokio nie udało jej się awansować do finału w sztafecie 4x100 m.
Teraz Popowicz-Drapała jedzie do stolicy Francji jako podpora sztafety 4x400 m, a ma także kwalifikację w biegu indywidualnym na 400 m.
"Staram się cieszyć tą chwilą. Może to źle brzmi, ale wiem, że ważny jest udział. Jestem już w takim wieku, że łapię każdą chwilę i każda chwila jest dla mnie bezcenna. Nie da się jednak ukryć, że tym razem wyniki siedzą w głowie. Żartowałam nawet do trenera, że chciałabym mieć trochę tej młodzieńczej brawury i radości z pierwszych igrzysk. W Londynie każda najmniejsza rzecz była dla mnie nowością i sprawiała olbrzymi uśmiech na twarzy. Teraz presja wyniku gdzieś tam w nas siedzi" - zwróciła uwagę 36-latka.
Przyznała, że stara się łapać każdą chwilę, bo na pewno to jej ostatnie igrzyska.
"Może to nie ostatni sezon, ale igrzyska na pewno ostatnie. Każdy dzień sprawia mi tutaj na zgrupowaniu mnóstwo radości" - dodała.
Sztafeta 4x400 m pań, jak mikst 4x400 m, znają smak olimpijskich medali. W Tokio było to, odpowiednio, srebro i złoto.
"To już jest jednak inna sztafeta, biegają w niej inne osoby. Jeżeli nazwiska się powtarzają, jak Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic, to są to już dziewczyny starsze o trzy lata. Na pewno wszyscy mamy już inne doświadczenia, inne cele i marzenia w głowach - niekoniecznie gorsze. Oczywiście mierzymy jak najwyżej" - powiedziała Popowicz-Drapała.
Oceniła jednak, że jest to "nowy twór, nowa sztafeta".
"Jestem z takiego środowiska, że sport zawsze był obecny w naszym domu. Rodzice kibicowali sportowcom różnych dyscyplin, a igrzyska to było w naszym domu święto. Sport leciał od rana do wieczora. Mieliśmy niedawno piłkarskie Euro i chciałam zażartować przywołując mundial z 1998 roku, gdy wygrywała Francja, w której grał Zinedine Zidane. Okazało się, że biegam w sztafecie z dziewczynami, których wtedy jeszcze... nie było na świecie. Żart mi się zupełnie nie udał, ale faktycznie tak jest" - podkreśliła biegaczka z Bydgoszczy.
Wspominając swoje lata młodzieńcze mówiła, że już na początku treningów marzyła, aby stać się dumną olimpijką, bo od zawsze chciała uczestniczyć w tym święcie sportu.
"Taka impreza, zrzeszająca wszystkie dyscypliny w jednym miejscu, jest fantastyczną promocją ducha walki, zasad fair play, a także promocją nas - sportowców - jako społeczności. Dzięki temu możemy być przez sport promotorami fantastycznych wartości" - oceniła.
"Jeżeli komuś, chociaż jednej osobie, uda się zaszczepić dzięki naszym występom ducha sportu, to warto" - podsumowała. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
kgr/