Mariusz Kamiński wyszedł z posiedzenia komisji śledczej. Tak zareagował na jedno z pytań

2024-04-23 14:58 aktualizacja: 2024-04-24, 07:02
Mariusz Kamiński Fot. PAP/Paweł Supernak
Mariusz Kamiński Fot. PAP/Paweł Supernak
Były szef MSWiA Mariusz Kamiński opuścił we wtorek posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. wyborów. Stało się to po tym, jak szef komisji Dariusz Joński (KO) zapytał , czy na jednym ze spotkań poświęconym wyborom korespondencyjnym w 2020 r. Kamiński był trzeźwy. "To jest straszny skandal i niedopuszczalne łamanie prawa, gdy znieważa się świadka i upokarza się go" - powiedział były szef MSWiA.

Były szef MSWiA i były koordynator służb specjalnych wyszedł z sali w związku z pytaniami szefa komisji Dariusza Jońskiego (KO), który powołując się na zeznania byłego posła Porozumienia Michała Wypija zapytał, czy Kamiński był pod wpływem substancji odurzających, czy był trzeźwy na jednym ze spotkań poświęconych organizacji wyborów prezydenckich 2020 r. Jak uzasadniał swoje pytanie Joński, trudno sobie wyobrazić, aby koordynator służb specjalnych "wpadał w furię", "wpadał w takie emocje" i zachowywał się "w taki sposób wobec posłów".

"Sposób w jaki sformułował pan pytanie świadczy..." - zaczął mówić Kamiński. Joński przerwał mu mówiąc, by świadek odpowiedział na pytanie. Kamiński powiedział, że chce odpowiedzieć na pytanie. "Jest pan świnią" - powiedział następnie Kamiński do Jońskiego, po czym opuścił salę posiedzenia komisji.

Na korytarzu Kamiński powiedział dziennikarzom, że to co mówił szef komisji śledczej "to są jakieś potworne insynuacje".

"Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać sugerując, że byłem pod wpływem alkoholu na jakichś spotkaniach. Takie słowa nigdy wcześniej nie padały, to jest coś niebywałego. To jest po prostu straszny skandal, tak nie wolno traktować świadków" - mówił.

Oświadczył, że jest oburzony. "To jest niepoważne, absolutnie niewłaściwe" - podkreślił. "W sytuacji gdy w ten sposób znieważa się świadka, upokarza się świadka, nie mogę tego tolerować, nie mogę tego akceptować, to jest niedopuszczalne łamanie prawa" - powiedział Kamiński.

Kamiński: spotkanie w willi przy ul. Parkowej miało charakter informacyjny 

Mariusz Kamiński zeznał, że spotkanie w wilii przy ul. Parkowej było spotkaniem informacyjnym, w którym uczestniczyli przedstawicieli PiS oraz Porozumienia Jarosława Gowina. "Nie było tam żadnej nerwowości, żadnej awantury" - wskazał świadek.

Powiedział, że ze strony partii Gowina w spotkaniu uczestniczyli m.in. Jadwiga Emilewicz, Michał Wypij i Marcin Ociepa, natomiast ze strony PiS premier Mateusz Morawiecki, prezes Jarosław Kaczyński i minister Jacek Sasin. Jak powiedział Kamiński, obecny był również szef Poczty Polskiej Tomasz Zdzikot. Kamiński zeznał, że podczas spotkania przedstawił, jak wyglądają przygotowania PWPW do przeprowadzenia wyborów kopertowych, natomiast Sasin mówił, "jak to będzie wyglądało ze strony Poczty".

Kamiński zapewnił, że nie pamięta "żadnych wypowiedzi ani pana Wypija, ani pana Ociepy".

"Jestem przekonany, że kłamstwo, które zostało przekazane komisji w odniesieniu do jakoby mojego niestandardowego zachowania zostanie stwierdzone podczas zeznań innych uczestników tego spotkania" - wskazał.

Dopytywany przez Bartosza Romowicza (Polska 2050-TD), jaki był przekaz tego spotkania, powiedział, że ze strony Morawieckiego przekaz był taki, że wybory uda się przeprowadzić, mimo późnego terminu. Zapewnił też, że nie słyszał, "żeby mówiono, że ktoś straci stanowisko, jak nie przeprowadzi wyborów".

Pytany, czy materiały wyborcze były należycie zabezpieczone, powiedział, że jeśli chodzi o PWPW to były, natomiast jeśli chodzi o Pocztę Polską to - jak zeznał - "nie badałem, nie mam wiedzy". Wskazał też, że zabezpieczenia były takie, że "po przeszkoleniu członkowie komisji wyborczych nie mieliby wątpliwości, które karty są prawdziwe, a które nie".

Pytany, na jakiej podstawie PWPW podpisała umowę o druku i zabezpieczeniu materiałów wyborczych, powiedział, że była m.in. decyzja premiera i "moja promesa", że koszty zostaną pokryte, po uzyskaniu wiedzy na temat ich wysokości. "PWPW było w pełni zabezpieczone przed tym, że środki do nich nie trafią " - zapewnił. Dodał, że nie było potrzeby podpisania umowy między MSWiA a Wytwórnią przed realizacją zadania, ale "byłaby ona podpisana w odpowiednim momencie".(PAP)

autorka: Ewa Wesołowska

mar/