Mariusz Błaszczak skierował list do Szymona Hołowni, w którym ocenił, że dotychczasowa współpraca klubu PiS z marszałkiem Sejmu "odbiega od standardów, które zostały wypracowane przez ponad 30 lat historii polskiego parlamentaryzmu po 1989 r.".
W rozmowie z dziennikarzami Hołownia odniósł się do zarzutów podniesionych przez Błaszczaka.
Poseł PiS zarzucił Hołowni m.in. że to jego decyzje i zaniechania sprawiły, że klub PiS nie ma swojego przedstawiciela w prezydium Sejmu.
"Moje? To przecież wysoka Izba zdecydowała. To nie marszałek Sejmu decyduje, kto będzie w Sejmie wicemarszałkiem, a więc zły adres" - odpowiedział marszałek Sejmu.
Z kolei odnosząc się do zarzutu niedochowania parytetów w komisjach sejmowych, Hołownia podkreślił, że PiS ma tylu członków w komisjach, ile wynika z arytmetyki.
Błaszczak zarzucił też, że kandydatury parlamentarzystów PiS do składów komisji śledczych nie są akceptowane, pomimo braku realnych formalnych przeszkód.
"No, jak nie są akceptowane? Przecież już trzy komisje śledcze z przedstawicielami PiS Sejm powołał. A że czasami niektórzy posłowie mają jakieś zastrzeżenia, to to jest zrozumiałe i w procedurze opisane" - mówił Hołownia.
Kolejnym dowodem, że współpraca PiS z marszałkiem Sejmu - zdaniem Błaszczaka - nie układa się we właściwy sposób, miało być "ściągnięcie do Sejmu RP policyjnych oddziałów i przeprowadzenie drobiazgowych kontroli samochodów w obawie przed przyjściem dwóch posłów – Mariusz Kamińskiego i Macieja Wąsika".
"To inaczej, panie przewodniczący rozumiemy współpracę. Moim zdaniem nam obu powinno zależeć na tym, żeby Sejm był miejscem bezpiecznym. Tu nie chodzi o panów Kamińskiego i Wąsika. Cały ten ferwor, który został nakręcony wokół tej sprawy mógł stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa funkcjonariuszy, czy osób postronnych, które nie są posłami" - odpowiedział Hołownia.
Zdaniem Hołowni, jeśli dla któregoś z posłów problemem są kontrole przy wjeździe do parlamentu, to ten poseł nie dba o bezpieczeństwo obrad i osób pracujących w Sejmie.
"Kontrole są normalne, będą prowadzone, Straż Marszałkowska ma do tego uprawnienia. Raz będą bardziej szczegółowe, innym razem mniej szczegółowe. O tym będzie za każdym razem decydowała Straż Marszałkowska, po ocenie sytuacji związanej z bezpieczeństwem" - dodał.
Marszałek Sejmu mówił też o swojej decyzji - również opisanej w liście Błaszczaka - dotyczącej żądania imiennej listy posłów PiS, którzy chcieli się z nim spotkać. "Jeżeli się z kimś umawiam, to chciałbym wiedzieć kto przyjdzie. Czy to jest jakaś specjalna szykana?" - pytał Hołownia. Zaznaczył, że chętnie spotkałby się z politykami PiS, jeśli przedstawiliby taką listę. Ocenił, że zarzut ten to "kręcenie afery z niczego".
"Spór między nami jest jeden, fundamentalny: oni twierdzą, że Kamiński i Wąsik są posłami. My twierdzimy, że nimi nie są i mamy na to twarde dowody w postaci konstytucji RP oraz ustawy Kodeks wyborczy" - dodał.
W liście do Hołowni Błaszczak wezwał marszałka Sejmu do "zaprzestania łamania prawa oraz ośmieszania urzędu", który pełni.
"To ciepłe słowa, które otwierają relacje (...), na koniec tego listu pan Błaszczak wychodzi z wyciągniętą ręką, żeby ta współpraca była dobra" - ironizował Hołownia. (PAP)
ep/