Matylda Giegżno opowiada o tym, jak uczyła się grać niewidomą bohaterkę z filmu „Światłoczuła”
W domu wykonywałam różne czynności z zamkniętymi oczami, np. biorąc prysznic czy sprzątając. Wychodziłam też na ulicę z opaską na oczach i białą laską. To, co było dla mnie największym zaskoczeniem, to przerażająca ilość dźwięków, która wtedy do nas dochodzi – Matylda Giegżno wspomina w rozmowie z PAP Life swoje przygotowania do zagrania niewidomej bohaterki z filmu „Światłoczuła”. Obraz ten zadebiutuje w kinach 24 stycznia.

24-letnia Matylda Giegżno ma już w dorobku kilka ciekawych ról. Debiutowała w serialu „Klangor” (Netflix) w 2021 r. Potem przypadła jej większa rola, u boku Magdaleny Popławskiej w serialu „Brokat” (Netflix). A ostatnio mogliśmy ją zobaczyć jako Pocztylionkę w „Kosie” Pawła Maślony – filmie nagrodzonym Złotymi Lwami na zeszłorocznym festiwalu w Gdyni.
Teraz Matylda Giegżno debiutuje w głównej roli w romansie „Światłoczuła”. To historia Agaty, która pracuje z młodzieżą w ośrodku wychowawczym, a w wolnych chwilach nurkuje na bezdechu. Agata nie widzi od dziecka. W trakcie sesji zdjęciowej poznaje Roberta (Ignacy Liss, znany z filmów „Znachor”, „Marzec ’68”, „Idź pod prąd”), wziętego fotografa, który nie może opędzić się od zleceń, ale czuje, że jego życie jest puste. Wydaje się, że Agatę i Roberta dzieli wszystko, mimo to pojawia się wzajemna fascynacja. To Agata uczy Roberta odbierania świata pełnią zmysłów i cieszenia się chwilą. Wspólnie mierzą się ze swoimi ograniczeniami, ale też opiniami najbliższych, którzy nie do końca wierzą w ich związek.
Zagranie niewidomej było dla Matyldy największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze. W rozmowie z PAP Life aktorka opowiedziała, że przygotowując się do roli, sięgała po różne inspiracje filmowe. Oglądała, jak inni aktorzy radzili sobie z takim zadaniem, np. Al Pacino w kultowym „Zapachu kobiety”. Z drugiej strony, starała się, "żeby za bardzo się nie napatrzeć, tylko bardziej znaleźć to w sobie". W "Zapachu kobiety" jest dużo scen, w których Pacino nosi ciemne okulary. "Gdy zdałam sobie sprawę, że ja będę grać przy otwartych oczach, to ogarnęło mnie przerażenie” – wspomina.
Przygotowania do filmu trwały około dwóch miesięcy. „Mieliśmy spotkania w Polskim Związku Niewidomych, gdzie uczyłam się obsługiwać laskę i różnych innych czynności” - opowiada Giegżno. Warto dodać, że produkcja powstała pod patronatem Polskiego Związku Niewidomych. „Poznałam ludzi niewidomych albo niedowidzących. Byłam też zapraszana na prywatne spotkania do ich mieszkań. Piliśmy sobie kawkę, rozmawialiśmy. Potem zapisywałam w notatniku różne przeurocze momenty, które zwróciły moją uwagę. Zwracałam uwagę np. na to, jak taka osoba porusza się po kuchni, sięga po różne przedmioty, jak je rozpoznaje. Później, już na planie, starałam się to wykorzystać” – relacjonuje.
Giegżno wspomina, że dużo ćwiczyła sama w domu. „Wykonywałam różne czynności z zamkniętymi oczami, na przykład biorąc prysznic czy sprzątając. Sprawdzałam, jak wywołać w sobie ten stan, kiedy nie widzę. Wychodziłam też na ulicę z opaską na oczach i białą laską. Nie odważyłam się zrobić tego sama, żeby nie spowodować jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Dlatego zawsze wychodziłam tylko z trenerką ze Związku Niewidomych. To, co było dla mnie największym zaskoczeniem, to przerażająca ilość dźwięków, która wtedy do nas dochodzi. To jest absolutnie przytłaczające, zwłaszcza na samym początku” - dzieli się doświadczeniami.
Aktorka podkreśla, że już w trakcie kręcenia filmu nieustannie miała poczucie, że reżyser Tadeusz Śliwa (znany z takich produkcji jak „Gang zielonej rękawiczki”, „Nieznajomi” czy „Ucho prezesa” - red.) czuwa nad wszystkim. „Czasem zwracał mi uwagę: "Grasz tak, jakbyś widziała"” – wspomina Giegżno.
Realizacja których scen była dla niej najtrudniejsza? „Była taka scena, w której miałam otworzyć papierośnicę, wyciągnąć jointa i zapalić. Ten proces wyciągania go, szukania, kiedy kamera jest bardzo blisko, a obok mam jeszcze partnera i mamy ze sobą rozmawiać, okazał się bardzo trudny. Jest też taka scena, w której Agata pokazuje Robertowi wyposażenie w swojej kuchni i opowiada, co, gdzie ma i co to są za urządzenia. Musiałam kilka razy przerobić tę choreografię, żeby wiedzieć, gdzie dojść, wyczuć klamkę, jak to wszystko wyciągać” – mówi aktorka.
Bardzo ważnym elementem filmu jest muzyka, za którą stoją uznani wokaliści Kaśka Sochacka i Kortez (debiutują jako kompozytorzy muzyki filmowej). A wsparł ich Olek Świergot - kompozytor i producent. Matylda zdradza, że kiedy dowiedziała się, że to Sochacka i Kortez wykonują piosenki, które pojawią się w filmie, była ogromnie wzruszona. „Piosenki Kaśki Sochackiej są mi bardzo bliskie. Kiedyś, gdy sama znalazłam się w trudnej sytuacji osobistej, siedziałam w domu, płakałam i słuchałam jej utworów. Kortez też często pojawiał się na moich playlistach. Dla mnie to, że ten duet razem śpiewa w filmie, w którym gram, to taki dodatkowy prezent” – stwierdza.
Giegżno przyznaje, że marzy o filmowym duecie z siostrą. Starsza o pięć lat Emma jest także aktorką. Skończyła krakowską Akademię Teatralną i do tej pory wzięła udział w kilkunastu produkcjach (m.in. „Matylda”, „Korona Królów”). „To ona mnie natchnęła, żeby pójść w stronę aktorstwa. Emma zawsze wiedziała, co chce robić, natomiast ja trochę błądziłam. Można powiedzieć, że poszłam w jej ślady. Pierwszą rolę w "Klangorze" dostałam trochę dzięki Emmie, bo reżyserka obsady zapytała ją, czy ma młodszą siostrę. Emma mnie poleciła i ja na ten casting poszłam, nie licząc na zbyt wiele. Okazało się jednak, że reżyser dokładnie tak wyobraził sobie postać, zaufał mi i dostałam rolę. Bardzo się z Emmą wspieramy. Do tej pory nie miałyśmy jeszcze okazji zagrać razem, ale mamy nadzieję, że pojawi się taki projekt. Jest już nawet na to jakiś pomysł” – mówi Matylda. (PAP Life)
autorka: Iza Komendołowicz
ikl/ag/ep/