"Przyjechaliśmy z Białegostoku, ale gościmy w Niemczech już od kilku dni. Oczywiście zawsze kibicujemy reprezentacji Polski, a teraz jest nam szczególnie bliska, bo trener Michał Probierz mieszka właśnie w Białymstoku, podobnie jak prezes PZPN Cezary Kulesza. Na dodatek powołanie dostał Taras Romanczuk (z Jagiellonii - PAP)" - uśmiechnęła się pani, która wraz rodziną zmierzała w południe na Volksparkstadion.
Przyjechała w koszulce reprezentacji z nazwiskiem Arkadiusza Milika na plecach. Napastnik Juventusu Turyn był w szerokiej kadrze, ale w towarzyskim meczu z Ukrainą doznał kontuzji i nie wystąpi w turnieju.
"Koszulkę kupiłam... dzień przed tym zdarzeniem" - dodała.
Wbrew temu, co trener Probierz mówił w sobotę na konferencji prasowej, że "wszyscy spisują nas na straty i jesteśmy postrzegani w roli outsidera", kibice tak nie uważają. Seria ośmiu meczów bez porażki i zapewne wrodzony optymizm fanów jeżdżących za kadrą narodową po całej Europie sprawiły, że nastroje przed meczem z Holandią wcale nie są złe.
Polscy fani, pytani pod stadionem o swój typ, najczęściej wspominali o remisie, ale zdarzały się również odpowiedzi "1:0, 2:1 dla Polski". I to wcale nie tak rzadko.
Od wczesnych godzin popołudniowych na stadionie trwały próby hymnów. Najpierw można było usłyszeć "Mazurka Dąbrowskiego", następnie hymn holenderski. Chwila przerwy i ponownie oba hymny, jeden po drugim.
Wkrótce potem spiker zaczął na próbę wyczytywać nazwiska piłkarzy z ich numerami. "Number one Wojciech Szczęsny", następnie "number two Bartosz Salamon, number three Paweł Dawidowicz" itd.
Oczywiście to nie był jeszcze ostateczny skład na spotkanie z Holandią, po prostu spiker wyczytywał kolejne numery z listy polskiej kadry na Euro 2024. Początkowo miał problemy z wymową niektórych nazwisk, zwłaszcza Szczęsnego, ale po kilku próbach efekty były lepsze.
Początek spotkania z Holandią o godz. 15.00.
Drugi mecz grupy D, Austria - Francja w Duesseldorfie, odbędzie się dopiero w poniedziałkowy wieczór.
Z Hamburga - Maciej Białek (PAP)
gn/