"Szacuje się, że w szkołach podstawowych jest około 9,7 tys. wolnych miejsc pracy, a w szkołach średnich prawie nie ma nowych nauczycieli przedmiotów takich jak niderlandzki, matematyka i francuski" – czytamy w "De Telegraaf".
Z powodu braków kadrowych szkoły są zmuszone do stosowania awaryjnych rozwiązań.
"Więcej lekcji prowadzonych jest przez zaproszonych prelegentów, częściej wykorzystuje się nowe technologie, a także wprowadza się krótszy tydzień nauczania" – wylicza gazeta.
Już od najbliższego roku szkolnego niektóre szkoły w Hadze zdecydowały się na wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy, a ok. 40 proc. szkół podstawowych w stolicy kraju zatrudnia pracowników, którzy nie mają odpowiednich kwalifikacji.
"Rozumiem to z punktu widzenia ekonomii biznesu, ale są to rozwiązania awaryjne, które mogą pogorszyć sytuację uczniów, zwłaszcza tych, którzy potrzebują dodatkowej pomocy" – powiedział dziennikowi Jan Drentje, dyrektor szkoły w Zwolle.
Nie dość, że w Holandii brakuje nauczycieli to jednocześnie, aż jedna czwarta nowych adeptów tego zawodu odchodzi z niego w ciągu pięciu lat, wynika z informacji gazety.
"Nauczycieli będzie brakować przez co najmniej kolejne 20 lat" – twierdzą eksperci cytowani przez "De Telegraaf".
Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)
kw/