Eksponaty archeologiczne są bez żadnej kontroli wyławiane z czarnogórskiego dna morskiego, wywożone z kraju i sprzedawane na czarnym rynku - powiedział bałkańskiej redakcji Radia Wolna Europa Vesko Mijajlović, dyrektor Regionalnego Centrum Podwodnego Rozminowywania i Szkolenia Nurków.
Dodał, że w przeciwieństwie do krajów, w których podwodne bogactwa są chronione przez wyspecjalizowane służby, w Czarnogórze nie ma przepisów dotyczących nurkowania ani aktywności podwodnej. "Dlatego do kraju przybywają grupy nurków, które plądrują nasze podwodne skarby" - podkreślił Mijajlović.
RWE przypomina, że chociaż Czarnogóra podpisała w 2008 r. Konwencję UNESCO w sprawie ochrony podwodnego dziedzictwa kultury, państwo nie przyjęło przepisów regulujących odpowiedzialność określonych instytucji za tę dziedzinę.
Mijajlović stwierdza, że "należy jak najszybciej uchwalić przepisy dotyczące działalności podwodnej, ponieważ chronią one nie tylko dziedzictwo kulturowe, ale także bezpieczeństwo nurków, obiektów infrastruktury podwodnej i jednostek pływających".
"Przykładowo Czarnogóra ma podwodne kable łączące ją z Włochami. Czy to nie państwo musi dbać o ochronę takich obiektów i kontrolować, kto, kiedy, gdzie i dlaczego nurkuje?" - zauważa nurek.
Radio Wolna Europa podkreśla, że duża część dna morskiego Czarnogóry jest nadal niezbadana. "Do tej pory stworzono mapę około 30 podwodnych stanowisk archeologicznych, a najstarsze z nich pochodzą z IV i III wieku p.n.e." - mówi archeolog Darko Kovaczević.
Na mapie znajdują się m.in. łodzie podwodne z I wojny światowej, wraki z II wojny światowej oraz 10 stanowisk starożytnych. "Kiedy zbliżasz się do jednego z takich stanowisk archeologicznych, czujesz się, jakbyś zbliżał się do opuszczonej bazy w kosmosie lub na innej planecie" - opisuje Kovaczević.Jakub Bawołek (PAP)
pp/