Media o działaniach Trumpa: rozpoczął gospodarczą wersję wojny w Wietnamie
Chiński przywódca Xi Jinping ma "silniejsze karty" niż prezydent USA - napisał w poniedziałek główny komentator do spraw zagranicznych "Financial Times” Gideon Rachman. Atakując Chiny za pomocą ceł, Donald Trump rozpoczął gospodarczą wersję wojny w Wietnamie - ocenia w "Foreign Affairs" Adam Posen.

Decyzje prezydenta USA w sprawie taryf, terminu ich wdrożenia i wyłączania pewnych towarów z polityki ceł są absolutnie chaotyczne, ale jego zagorzali zwolennicy twierdzą, że jest on "mistrzem strategii". Wygląda jednak na to, że w "taryfowym pokerze Trump ma znacznie słabsze karty, niż mu się wydawało" - uważa Rachman.
"Chiny mają przewagę w wojnie handlowej"
Posen, szef waszyngtońskiego think tanku ekonomicznego Peterson Institute for International Economics, podkreśla, że administracja USA podejmuje decyzje, opierając się na "fałszywej logice", ponieważ zakłada, że ma przewagę nad każdym krajem, z którym posiada ujemne saldo w wymianie handlowej.
To jednak Chiny mają przewagę w wojnie handlowej - podkreśla Posen. Trump nie zauważa, że jeśli ograniczy handel z Chinami, one stracą "tylko pieniądze", a USA znajdą się w położeniu, w którym zabraknie im "żywotnie potrzebnych dóbr, których nie można szybko zastąpić czymś produkowanym w USA, a jeśli tak, to przy absolutnie zaporowych kosztach" - przekonuje ekonomista.

Rachman przedstawia to w ten sposób: "USA nie kupują towarów w Chinach ze względów charytatywnych. Amerykanie chcą tego, co produkują Chiny. Jeśli więc te produkty staną się znacznie droższe lub znikną w ogóle z półek, Amerykanie na tym ucierpią".
Chiny z argumentami
Tymczasem Pekin może sobie pozwolić na "grę na zwłokę", a jeśli zdecyduje się na brutalne posunięcia w tej wojnie, to dysponuje dość potężną bronią. Chiny produkują np. 50 proc. składników wymaganych przy produkcji antybiotyków. Konstrukcja samolotów F-35 wymaga importowanych z Chin metali ziem rzadkich. Co więcej, Państwo Środka posiada drugie na świecie, pod względem ilości, rezerwy amerykańskich obligacji rządowych, i może je rzucić na rynek - wylicza Rachman.
Bilans dwustronnej wymiany handlowej pozwala przewidzieć, kto wygra wojnę handlową, bowiem "przewaga leży po stronie mającej nadwyżkę, a nie po tej, która ma deficyt" - wyjaśnia Posen. Chiny, jak to kraje z nadwyżką, mają więcej oszczędności, zaś kraje z ogólnym deficytem, jak USA - wydają więcej niż oszczędzają. A Trump podejmując "kapryśne decyzje" o nałożeniu gigantycznych ceł, doprowadza do tego, że inwestorzy tracą zainteresowanie Ameryką, oprocentowanie jej kredytu rośnie, a zatem obsługa zadłużenia państwa staje się coraz droższa - kontynuuje Posen.
W przypadku prawdziwej wojny prowokowanie potencjalnego adwersarza "zanim się uzbroisz - jest samobójcze". To właśnie robi Trump, a zważywszy na fakt, jak dalece gospodarka USA jest zależna od importu z Chin, "skrajnie nieostrożne" jest wypowiadanie wojny celnej, o ile nie zagwarantowało się wcześniej "alternatywnych dostawców albo adekwatnej krajowej produkcji" - pisze dalej Posen.
Rachman zwraca też uwagę, że Chiny od dawna przygotowywały się do ewentualnej wojny handlowej; są też "lepiej przygotowane na okres politycznego i gospodarczego bólu niż USA, gdzie zawirowania szybko przekładają się na presję polityczną (na władze)".
Administracja Trumpa "wszczyna ekonomiczną wersję wojny w Wietnamie. (...). A wszyscy wiemy, jak to się skończyło" - konkluduje Posen. (PAP)
fit/ szm/ pap/