Medioznawca o zarzutach wobec przewodniczącego KRRiT: najpoważniejszy dotyczy nierównego traktowania podmiotów

2024-12-03 15:59 aktualizacja: 2024-12-03, 19:38
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski. Fot. PAP/Leszek Szymański
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski. Fot. PAP/Leszek Szymański
Niezwykle poważnym zarzutem formułowanym wobec przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego jest kwestia nierównego traktowania podmiotów - ocenił we wtorek medioznawca, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji prof. Tadeusz Kowalski.

W maju grupa 185 posłów złożyła wstępny wniosek o postawienie przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego przed Trybunał Stanu. Wnioskodawcy zarzucają szefowi KRRiT naruszenia w trzech różnych segmentach: blokowania ok. 300 mln zł z abonamentu dla publicznego radia i telewizji, blokowania koncesji dla nadawców prywatnych (TVN, TVN24, Radia TOK FM, Radia ZET), a także niewykonywania badań statystycznych dotyczących oglądalności stacji telewizyjnych w Polsce.

We wtorek sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej obradująca nad postawieniem przed Trybunałem Stanu szefa KRRiT Macieja Świrskiego przesłuchała tylko likwidatora TVP SA Daniela Gorgosza. Jedną z zeznających osób miał być także prof. Tadeusz Kowalski, jednak jego przesłuchanie odbędzie się w innym terminie.

Prof. Kowalski, pytany przez dziennikarzy, co kieruje przewodniczącym KRRiT, zwrócił uwagę, że w sprawie uchwały Krajowej Rady z 7 lutego, która zdecydowała, że środki z abonamentu RTV mają trafiać do depozytu sądowego, Świrski nie jest sam.

"Większość Rady, czyli cztery osoby, opowiedziały się za takim rozwiązaniem, które moim zdaniem nie jest zgodne z prawem, ale nawet nie chodzi tylko o prawo, bo prawo nie stanowiłoby tutaj żadnej przeszkody, natomiast poza prawem warto też spojrzeć, jak wygląda rzeczywistość, a rzeczywistość wygląda tak, że media publiczne realizują swoje zadania, do których są zobowiązane z mocy ustawy, czyli wykonują misję publiczną. I to jest zasadniczo idea płatności abonamentowej. Ludzie płacą abonament, żeby media wykonywały zadania, do których zostały powołane, czyli sens instytucji jest zachowany" - wyjaśnił prof. Kowalski.

Zwrócił uwagę, że "przy decyzji o postawieniu w stanu likwidacji był komunikat ministerstwa, że proces postawienia w stan likwidacji w każdej chwili może być odwołany, a więc nie ma tu takiego zamiaru do ostatecznej likwidacji".

Ocenił, że "to wynikało z pewnych okoliczności zewnętrznych, w szczególności zawetowania przez prezydenta ustawy okołobudżetowej, a tym samym pozbawienia możliwości finansowania misji publicznej zgodnie z ustawą budżetową".

"Rząd, władze publiczne znalazły się trochę w sytuacji bez wyjścia, bo z jednej strony media oczekiwały pieniędzy, dość dużych, w sumie około 3 mld zł, a Krajowa Rada miała do dyspozycji kwotę około 650 mln zł, czyli wielokrotnie mniej, niż potrzeba, ponieważ nie było środków budżetowych, więc postawienie w stan likwidacji jest decyzją, którą każdy właściciel przedsiębiorstwa by podjął. W sytuacji ogromnego deficytu właściwie nie ma innego wyjścia. Trzeba ogłosić likwidację. W mojej opinii likwidacja jest zgodna z prawem, również z ustawą o radiofonii i telewizji, ponieważ art. 26 pkt. 4 ustawy o radiofonii i telewizji stwierdza, że w zakresach nieuregulowanych bezpośrednio ustawą, obowiązują przepisy Kodeksu spółek handlowych, akurat przepisy dotyczące likwidacji obowiązują, czyli nie zostały wyłączone jakby z zastosowania, więc mamy taki stan, jaki obecnie" - powiedział.

Zdaniem prof. Kowalskiego ten stan "wynika z pewnego rodzaju nastawienia politycznego, niechęci do mediów publicznych, związanych z tym, że przestały one prezentować głównie punkt widzenia jednej partii, stały się bardziej pluralistyczne, poddane większej kontroli społecznej, więc to powoduje niechęć polityczną i jeżeli można coś utrudniać, to próbuje się utrudniać".

Jak mówił, "komisja oceni, czy to ma znaczenie prawne, a być może Trybunał później".

W opinii prof. Kowalskiego "niezwykle poważnym zarzutem" formułowanym wobec Świrskiego jest "kwestia nierównego traktowania podmiotów". "Prawomocny wyrok sądu w sprawie TVN7, przewlekanie wydania decyzji koncesyjnej, które zostało dokonane z rażącym naruszeniem prawa i w tej sprawie mamy prawomocne orzeczenie, czyli tu już nie ma możliwości dalej postępowania, więc wiemy, że przewodniczący jako organ popełnił rażące naruszenie prawa, za co powinien być ukarany nie tylko karą grzywny, ale być może właśnie, komisja to oceni w sposób właściwy" - podkreślił.

"Zresztą to orzeczenie jest prawomocne, ale wkrótce potem ukazało się następne orzeczenie dot. TVN Style, które jeszcze nie jest prawomocne, ponieważ została wniesiona skarga kasacyjna, ale przytoczona argumentacja wyroku sądu jest miażdżąca. Powiem więcej, w sentencji końcowej sąd mówi, że wymierzając pierwszą karę za TVN7 miał nadzieję, że nastąpi poprawa w sposobie postępowania, że organ, uwzględni sytuację, z którą ma do czynienia, ale tak się nie stało, czyli mamy do czynienia z pewną recydywą, świadomą recydywą, bo coś zostało już osądzone" - zaznaczył.

7 lutego KRRiT zdecydowała w uchwale, że środki z abonamentu RTV mają trafiać do depozytu sądowego. Uznała, że wypłata wpływów z abonamentu dla mediów publicznych nastąpi po prawomocnym orzeczeniu sądu rejestrowego ws. postawienia tych spółek w stan likwidacji.

Wpływy abonamentowe zaczęły otrzymywać bezpośrednio tylko te spółki, których likwidacje prawomocnie wpisano do Krajowego Rejestru Sądowego, to m.in. Radio dla Ciebie, Radio Poznań, Radio Lublin, Radio Katowice, Radio Rzeszów, Radio Łódź, a ostatnio także Radio Białystok.

Brak pieniędzy z abonamentu spowodował problemy finansowe mediów publicznych, które od dłuższego czasu domagały się od przewodniczącego Krajowej Rady odblokowania należnych im środków. Spółki mediów publicznych, które nie dostawały pieniędzy od KRRiT, rząd wspiera dotacjami. (PAP)

ksi/ akr/ dki/ amac/ grg/