Politycy PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik podczas konferencji ocenili, że w ostatnim czasie trwa kampania oszczerstw, której celem jest zniesławienie.
"Jest to atak na Prawo i Sprawiedliwość, na rząd poprzedniej kadencji. Celem tej kampanii było wywołanie całkowicie fałszywego przeświadczenia w opinii publicznej, że w Polsce mamy do czynienia z głęboką patologią, z masowym nielegalnym inwigilowaniem obywateli" - mówił Kamiński.
Do tych słów odniósł się w środę wieczorem, w programie "Kropka nad i" TVN24 minister-członek Rady Ministrów i koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
Jak stwierdził, "wiarygodność tych dwóch panów jest absolutnie zerowa". Komentując ich stwierdzenie, że wcześniej, w latach 2012-2015, kiedy premierem był Donald Tusk, CBA także dysponowało podobnym oprogramowaniem, zaprzeczył mówiąc, że obaj politycy PiS "próbują się dość nieporadnie bronić".
"To jest nieprawda. Wystarczy ich zapytać (…), dlaczego przez 8 lat swoich rządów, gdzie audytowali każde pismo, gdzie szukali wszystkiego, co można znaleźć na poprzednika? Niczego nie znaleźli" - orzekł.
Dodał, iż spodziewał się, że podczas konferencji Wąsik i Kamiński "powiedzą coś ważnego na swoją obronę", tak się jednak nie stało. Komentując zapewnienia b. szefów CBA, że Pegasus nie miał możliwości, aby wgrywać coś na telefon osoby objętej kontrolą albo zmieniać istniejące w urządzeniu treści, odrzekł, że "wystarczy tutaj przywołać powszechnie znaną sprawę Krzysztofa Brejzy".
"I naprawdę Kamiński z Wąsikiem, po tym wszystkim, co zrobili tej rodzinie, powinni się nie odzywać w tej sprawie, bo dętą sprawę stworzyli, żeby znaleźć coś na Brejzę (…). Po czym z tej dętej sprawy zrobili inwigilację wielu osób, wyciągnęli dane sprzed wielu lat" - powiedział.
Według Siemoniaka, Kamiński z Wąsikiem robili krzywdę niewinnym ludziom, wyłudzając zgodę na podsłuchy od sądów, a teraz śmią wychodzić i mówić, że chodziło jakiś przestępców czy terrorystów. "Jakiego przestępstwa dokonał Krzysztof Brejza i jego rodzina" – zapytał retorycznie i zadeklarował, że obaj b. szefowie CBA "mają czego się bać".
Koordynator służb specjalnych wskazał, że za czasów PiS Izrael odebrał licencję na używanie tego systemu. Stało się tak, ponieważ głośno się zrobiło o tym, że za pomocą Pegasusa inwigilowano szefa kampanii wyborczej największej partii opozycyjnej, którym był wówczas Brejza. Natomiast jest to wyrafinowane oprogramowanie służące do tego, żeby inwigilować terrorystów, zapobiegać zamachom.
Zdaniem ministra, "wiele wskazuje na to, że izraelska firma serwisująca ten system mogła wiedzieć (…), kto jest przedmiotem tej inwigilacji", Izraelczycy mieli wobec tego sposobu wykorzystania programu poważne wątpliwości, więc podjęli taką decyzję, choć wiązała się dla nich z utratą zarobku.
Siemoniak zadeklarował, że zadaniem komisji i prokuratorów prowadzących śledztwo w tej sprawie jest ustalenie, kto wydał polecenie Kamińskiemu i Wąsikowi, aby ścigać Krzysztofa Brejzę. "Czy to Jarosław Kaczyński, czy Mariusz Kamiński, czy premier Morawiecki. Myślę, że to są zasadne pytania, które - mam nadzieję - w piątek padną ze strony komisji śledczej" - mówił.
Koordynator służb specjalnych był zapytany o to, czy dziś, kiedy sytuacja w obszarze bezpieczeństwa jest bardzo napięta, nasze służby nie dysponują narzędziami podobnymi do Pegasusa. "Nie mówimy o tym, czym nasze służby dysponują. Są skuteczne" – stwierdził. Dodał, że Pegasusa nie ma, "bo służby nie inwigilują opozycji i nie prowadzą działalności politycznej, natomiast zapewniają każdego dnia bezpieczeństwo państwa".
Zapewnił, że "nasze służby dysponują wszystkim, co trzeba i współpracują ze służbami sojuszniczymi, które potrafią nam pomagać, potrafią nas wesprzeć, tak, jak my ich wspieramy w różnych punktach".
Odniósł się też do zapowiedzi ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Adama Bodnara, że przygotowywana jest lista osób, które były objęte działaniami Pegasusa. Wyjaśnił, że pracują nad nią wspólnie, "żeby wyłowić te przypadki, które były absolutnie nieuzasadnione, które nie kończyły się stawianiem zarzutów", a takich przypadków jest niemało. Zapowiedział, że te osoby będą o tym informowane indywidualnie, gdyż "nie każdy może sobie życzyć, żeby wszyscy wiedzieli, że był inwigilowany Pegasusem, że jego zdjęcia z wielu lat, jakieś wiadomości, wiadomości od jego znajomych nagle mają być przedmiotem powszechnego zainteresowania".
Zdaniem Siemoniaka, ważną rzeczą będzie "zapytanie o pewne rzeczy prezesa Kaczyńskiego" – co wiedział na temat inwigilacji polityków opozycji oraz "czy w ogóle miał pojęcie, jak groźne narzędzie znalazło się w ręku jego ludzi i jak oni je stosowali".
Komentując groźby, jakie padły podczas konferencji Kamińskiego i Wąsika, że minister sprawiedliwości poniesie konsekwencje za to, że ujawni tę listę i zepsuł pracę służb powiedział, że grzmoty, którymi rzucali politycy PiS "nie wydostały się poza salkę, gdzie tę konferencję mieli". Jak zadeklarował Siemoniak, "jesteśmy racjonalni i na pewno nie zrobimy żadnego ruchu, który by naraził bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo polskich funkcjonariuszy, polskich służb".
Komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.(PAP)
sma/