Mychajło Podolak: na początku wojny mogliśmy rozgromić rosyjską armię

2024-02-26 07:22 aktualizacja: 2024-02-26, 09:49
Mychajło Podolak Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Mychajło Podolak Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Ukraina miała możliwość rozgromić rosyjską armię, ten moment straciliśmy, bo Europie wydawało się, że z Rosją możliwy jest kompromis. Teraz tych złudzeń już nie ma - podkreśla w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak.

"Po tym, jak Ukraina wytrzymała pierwsze miesiące napaści, rzeczywiście widzieliśmy, że jesteśmy maksymalnie efektywni. Federacja Rosyjska nie była gotowa prowadzić z nami wojny, jej jedynym planem było wtedy przeprowadzenie wojny błyskawicznej, z której nic nie wyszło" - podkreślił w wywiadzie Podolak.

Zwrócił uwagę, że "Rosja nie miała rozwiniętej linii obrony, morale armii były niskie".

"Ukraina miała wtedy możliwość rozgromić rosyjską armię. Niestety, dostawy broni rzeczywiście były bardzo powolne. Wiele rodzajów broni nie było w ogóle nawet branych pod uwagę przez naszych zachodnich partnerów, którzy obawiali się, że ich dostarczenie nam sprowokuje Rosję do eskalacji. Ten moment straciliśmy" - zaznaczył doradca prezydenta Zełenskiego.

Według niego "Europa nie była w stanie wtedy przyznać, że Rosja stanowi dla niej egzystencjonalne zagrożenie". "Nie była gotowa, by Rosja poniosła klęskę, czy żeby w Rosji mogło dojść do rewolucji. Wydawało jej się, że możliwy jest jakiś kompromis, by tę wojnę zatrzymać. Teraz tych złudzeń już nie ma. Niestety, by je rozwiać przelana musiała zostać ukraińska krew" - powiedział Podolak.

Doradca prezydenta Zełenskiego został też zapytany o relacje polsko-ukraińskie w kontekście coraz trudniejszej sytuacji na granicy. "Możemy mówić o pozytywnych elementach. Premier Donald Tusk niewątpliwie jest całkowicie proeuropejskim politykiem. W pełni rozumiem procesy wewnętrzne, które zachodzą teraz w Polsce. Wiem, że rolnicy protestują także w innych częściach Europy: w Niemczech, Francji, Holandii, Włoszech. Jest to dla nas oczywiście bardzo trudne, bo w stanie wojny i tak mamy deficyt finansowy i problemy ekonomiczne, ale zdajemy sobie sprawę, że takimi prawami rządzi się demokracja: ludzie mają prawo protestować i żądać. Na poziomie władz widzimy jednak dialog i chęć do rozwiązania problemów w kwestii wzajemnych stosunków" - odpowiedział Podolak.

Pytany, jak Ukraina zamierza reagować na sytuację na granicy, doradca prezydenta Zełenskiego powiedział: "mamy trzy kierunki". "Pierwszy: konsultacje na poziomie stosownych resortów. Drugi: nacisk informacyjno-dyplomatyczny. "Staramy się przypominać Polsce, że wojna, która toczy się dzisiaj w Ukrainie nie jest walką o terytorium Ukrainy, ale o prawo Rosji do dominacji w Europie. Jeśli sobie nie poradzimy, Polska będzie musiała zapłacić wyższą cenę niż my" - mówił. Trzeci, kierunkiem są - zaznaczył Podolak - konsultacje na poziomie prawnym.

"Mamy z polskimi kolegami dość ciepłe relacje. Myślę, że znajdziemy rozwiązanie tej sytuacji. Jesteśmy bliskimi sąsiadami. Polska jest dla nas fundamentalnie ważna, niezwykle mocno wspiera nas na poziomie międzynarodowym i jestem przekonany, że nasze spory dotyczące granicy wspólnie rozwiążemy" - dodał. (PAP)

kno/