Największy w historii Słowacji rolniczy protest zwołała Izba Rolnicza i Przemysłu Spożywczego (SPPK). Akcję rozpoczęto już po godzinach porannego szczytu.
Także demonstracje na granicach z Polską, Czechami i Węgrami przebiegały spokojnie i blokady przejść granicznych miały raczej symboliczne znaczenie. Organizatorzy z wyprzedzeniem opublikowali harmonogram i mapy miejsc, w których miały przejeżdżać ciągniki i inny sprzęt rolniczy.
Głównymi hasłami protestu był sprzeciw wobec prowadzonej przez Komisję Europejską polityce rolnej, unijnemu Zielonemu Ładowi, biurokracji oraz nieprzekazaniu dopłat za zeszłoroczne plony.
Protest rolników poparły Słowacka Unia Piekarzy, Cukierników i Producentów Makaronów oraz stowarzyszenia pracodawców.
Premier Słowacji Robert Fico skrytykował decyzję, która zapadła większością głosów państw członkowskich UE o rozszerzeniu preferencji dla eksportu ukraińskich towarów na rynek Unii.
"Polityka Unii Europejskiej w tej kwestii jest straszna. Jakie to ma znaczenie, że rolnicy na Słowacji, która jest członkiem Unii Europejskiej, padną. Najważniejsze, aby Ukraina była zadowolona” – stwierdził premier.
Dodał, że Bratysława będzie utrzymywać jednostronny zakaz importu wybranych produktów rolno-spożywczych z Ukrainy.
Podobne hasła jak protestujący w czwartek wysuwali już uczestnicy demonstracji, które miały miejsce na Słowacji w poniedziałek. Niezadowoleni słowaccy rolnicy z mniejszych stowarzyszeń wyprowadzili wtedy na drogi około 300 ciągników i maszyn.
Krytykowano utrudnienia, które towarzyszą staraniom o dzierżawę na cele rolne państwowych gruntów, domagano się ulg przy zakupie oleju napędowego oraz zwolnienia z płacenia obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne.
Autor: Piotr Górecki
sma/