Nauczyciel Przemysław Staroń: w polskich szkołach skończyło się straszenie i poniżanie [WYWIAD]

2024-06-21 06:40 aktualizacja: 2024-06-21, 13:20
Po wyborach w polskich szkołach skończyło się straszenie i poniżanie przez urzędników zajmujących się edukacją - ocenił w rozmowie z PAP Przemysław Staroń, nauczyciel i wykładowca, w 2018 roku uhonorowany tytułem Nauczyciela Roku. Za "niepojęty" uznał sposób usunięcia ze szkół prac domowych.

PAP: Na początku roku szkolnego ministrem edukacji był Przemysław Czarnek. Na koniec roku ministrą jest Barbara Nowacka. Jak ocenia pan ten rok szkolny?

Przemysław Staroń: Jedno jest pewne - skończyło się straszenie i poniżanie w wykonaniu najwyższych urzędników zajmujących się edukacją.

PAP: Jakie nastroje panowały w pokojach nauczycielskich na początku roku i jakie po wyborach?

P.S.: Na początku roku było mnóstwo lęku, że Prawo i Sprawiedliwość dalej będzie rządzić i że oświata będzie coraz bardziej ciemiężona. Po wyborach czuć było ulgę, nastąpiła odwilż, pojawiło się mnóstwo nadziei. Przyznano zapowiadane podwyżki, choć zdaniem wielu ich wysokość była co najmniej dyskusyjna. Stosunkowo szybko zaczęło się pojawiać zniecierpliwienie, potem zdumienie, rozczarowanie i zniechęcenie w związku choćby z decyzjami personalnymi w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej czy procesem odchudzania podstawy programowej.

Nauczycielki i nauczyciele mają naturalnie świadomość, że zmiana nie może odbyć się z dnia na dzień, a po ośmiu latach rozwalania państwa roboty jest bardzo dużo. Wiele osób jednak zauważa, że modus operandi Ministerstwa Edukacji Narodowej jest bardzo niepokojący: postawienie w pierwszej kolejności na takie, a nie inne zmiany - jak choćby w zakresie prac domowych, sposób wprowadzania tych zmian, bardzo słaba komunikacja na linii MEN - społeczeństwo.

PAP: Jak w takim razie ocenia pan pomysły ministry Barbary Nowackiej?

P.S.: Pomysł, aby spotkać się i rozmawiać z różnymi grupami - np. Fundacjami SEXEDPL czy UNAWEZA, Nauczycielami Roku czy, niedawno, ekipą polonistek i polonistów - oraz powoływać zespoły eksperckie jest naturalnie na plus.

Natomiast pomysł w stylu usunięcia prac domowych, w sposób de facto nagły i absolutnie niewystarczająco uzasadniony, jest dla mnie niepojęty, choć rozumiem, skąd wynika - usunięcie prac domowych to była obietnica wyborcza Koalicji Obywatelskiej.

Z kolei nominacje kuratorskie, takie jak np. powołanie Mariusza Biniewskiego w Lubuskiem, Gabrieli Olszowskiej w Małopolsce, Wioletty Krzyżanowskiej na Mazowszu czy Igora Bykowskiego w Wielkopolsce - rewelacja. Pozostawienie Marcina Smolika jako szefa CKE trudno nawet skomentować.

PAP: Co pan sądzi o braku prac domowych w szkołach podstawowych, pomyśle wycofania ocen i czerwonych pasków na świadectwie?

P.S.: Wiem, że media chciałyby teraz usłyszeć trzy sążniste zdania - i właśnie dlatego tego nie zrobię. Dlaczego? Jestem liderem zespołu, który pod skrzydłami Strategii 2050 stworzył wielki plan naprawy edukacji pn. "Edukacja dla przyszłości". Kiedy pierwszy raz zaprezentowaliśmy ten program światu, przed Centrum Nauki Kopernik, miałem w rękach buddyjskie Koło Dharmy, i od tamtego momentu nieustannie z jego pomocą tłumaczę, co jest kluczowe w zmianie. Koło działa dzięki wszystkim ramionom. Zmiana - w skali mikro i makro - wymaga bardzo mądrego, holistycznego procesu modyfikacji w obszarze wszystkich ramion. Natomiast działania typu usunięcie prac domowych (zwłaszcza w takiej formie, w jakiej miało to miejsce) są wyciąganiem jednego elementu z całego równania. I to prawie nigdy nie jest skuteczne. Ponadto wszelkie zmiany muszą być wynikiem naukowego konsensusu, muszą być oparte o metaanalizy - najrzetelniejsze syntezy badań naukowych.

Natomiast użyłem tego buddyjskiego symbolu jeszcze w jednym celu, aby zobrazować coś arcyfundamentalnego, co zresztą explicite wypowiedziałem podczas swej przemowy po zostaniu Nauczycielem Roku i dzięki czemu zostałem finalistą Global Teacher Prize (2020 r. - PAP). Świat można zmienić tylko razem, w prawdziwej, autentycznej wspólnocie. To właśnie nasz zespół pokazał w "Edukacji dla przyszłości": potrzeba realnej, ponadpartyjnej koalicji na rzecz zmiany uwzględniającej wszystkich interesariuszy edukacji. Tak właśnie zmieniono edukację w Finlandii. To jest opowieść o realnej wspólnocie, o prawdziwym słuchaniu i autentycznej partycypacji. To jest opowieść tak wielkich organizacji jak SOS dla edukacji, Protesty Wykrzyknikiem czy Wolna Szkoła.

Nieustannie staram się wsłuchiwać w ton dyskursu o edukacji i niestety interpretuję ten przekaz jako bardzo smutny: MEN nie daje poczucia partycypacji. A zmiany naprawdę nie mogą być przeprowadzane ex cathedra, bo ktoś (nawet jeśli słusznie) zdecydował tak na górze. Świetnie ujęły to Anna Schmidt-Fic, Renata Czaja-Zajder i Marta Szymczyk w raporcie Liberté "Umowa społeczna dla edukacji": 'Reforma edukacji przyniesiona w teczce przez reprezentantów tego czy innego środowiska politycznego lub społecznego ma niewielkie szanse powodzenia nie dlatego, że będzie zła, ale dlatego, że nie będzie "nasza".'

PAP: Do jakiej szkoły powrócą uczniowie 1 września?

P.S.: Pewne zmiany będą bardzo wyraźne - choćby koniec propagandowego HiT-u (Historia i Teraźniejszość - PAP). Mimo to młodzi ludzie wrócą do szkoły bardzo podobnej, wszak większa reforma jest planowana na rok 2026. I to jest akurat absolutnie zrozumiałe, gdyż zmiana jest procesem. To się nie dzieje i nie może dziać szybko, a już zwłaszcza w edukacji, która stanowi specyficzną materię, taką, w której jednak większość jakichkolwiek zmian zachodzi powoli, ewolucyjnie. I tak zachodzić musi, jeśli nie chcemy trzęsień ziemi rodem z uniwersum Zalewskiej i Czarnka, jeśli ma zostać realnie zachowane poczucie partycypacji, a tym samym jeśli zmiany mają być trwałe i - jak to komunikuje Wolna Szkoła - "na dobre".

Rewolucyjna powinna być natomiast zmiana paradygmatu, i to musi zacząć się od samej góry, co genialnie ujęła Maria Montessori: "to kwestia zreformowania reformatorów". Jeżeli z samej góry nie będzie płynąć postawa dająca realne poczucie wsłuchania się, partycypacji i wspólnotowego zmieniania w oparciu o ustalenia nauki, to skończy się tak, jak genialnie ujął to cytowany przez nas w "Edukacji dla przyszłości" Roman Brandstaetter: na nadawaniu pojęciom nowych imion i łudzeniu się, że w ten sposób zmienimy ich treść. A w trzeciej dekadzie XXI wieku, w dobie kryzysu psychicznego, nadciągającej katastrofy klimatycznej i u progu rewolucji AI, brak realnej zmiany systemu edukacji będzie ugodzeniem w esencję ludzkiego rozumu. Użyję wręcz niezwykle aktualnych słów przywołanej przed chwilą Marii Montessori: "Edukacja taka jak dzisiaj (...) jest zbrodnią przeciwną naturze". (PAP)

Rozmawiał: Piotr Mirowicz

kgr/