Naziści jako znaturalizowani obywatele wiodą spokojne życie na emeryturze w Kanadzie

2023-09-26 16:58 aktualizacja: 2023-09-30, 08:38
14. Dywizjon Grenadierów Waffen SS. Fot. PAP/EPA/Michael_Melnyk
14. Dywizjon Grenadierów Waffen SS. Fot. PAP/EPA/Michael_Melnyk
Naziści jako znaturalizowani obywatele wiodą spokojne życie na emeryturze w Kanadzie - pisze we wtorek kanadyjski dziennik „National Post”. Jak zaznacza, łowcy nazistów często wskazują na Kanadę jako jeden z krajów najbardziej nieskorych do pociągnięcia do odpowiedzialności i deportowania zbrodniarzy wojennych z państw Osi.

Oklaskiwanie w piątek przez parlament byłego członka Waffen SS Jarosława Hunki to oczywiście "spektakularny wstyd", ale nie jest tak, że to całkowicie nie pasuje do kraju. Nigdy nie zmierzył się on z dużą liczbą byłych nazistów, którzy znaleźli azyl w Kanadzie pod koniec II wojny światowej - czytamy.

Jak podkreśla gazeta, łowcy nazistów często wskazują na Kanadę jako jeden z zachodnich krajów najbardziej nieskorych do pociągnięcia do odpowiedzialności i deportowania zbrodniarzy wojennych z państw Osi. Nawet obecnie, w 2023 roku, w kraju pozostaje grupa osób, o których wiadomo, że były nazistami; spokojnie żyją na emeryturze jako znaturalizowani obywatele kanadyjscy - zaznacza "National Post".

"To wielka i bezustanna hańba dla władz Kanady, że nie zrobiono (w tej sprawie) więcej" - powiedział w 2014 r. "National Post" Steve Rambam, zajmujący się badaniem zbrodni wojennych.

W latach 90. Rambam pod przykrywką badacza uniwersyteckiego rejestrował zeznania 60 byłych nazistowskich żołnierzy i kolaborantów mieszkających w Kanadzie. Był wśród nich Antanas Kenstaviczius, były członek kolaboracyjnej litewskiej policji, który powiedział Rambamowi o udziale w operacjach polegających na obławie i zamordowaniu ok. 5,5 tys. Żydów.

Sprawa Kenstavicziusa była jedyną podjętą przez kanadyjskie organy ścigania. Mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych pierwszego dnia procesu w sprawie jego deportacji.

W 1997 r. Rambam stwierdził w rozmowie z "Los Angeles Times": "Kanada jest tam, gdzie są naziści. Kanada jest nieznaną oazą dla nazistów. Wszyscy wiedzą o Argentynie, ale nikt nie wie o Kanadzie".

"National Post" pisze, że pod koniec lat 40. Kanadyjski Kongres Żydów apelował do władz w Ottawie o bliższe przyglądanie się napływom uchodźców ze wschodniej Europy. Obawiano się, że wielu byłych nazistowskich kolaborantów wykorzystywało je, by przybyć do kraju pod fałszywym pretekstem.

Ostrzeżenia były jednak prawie całkowicie ignorowane. Według szacunków Kongresu co najmniej 2 tys. zbrodniarzy wojennych zdołało osiedlić się w Kanadzie, gdzie mogli wieść swobodne życie, bez obaw o pociągnięcie do odpowiedzialności.

Irving Abella, historyk i szef Kongresu w latach 90., stwierdził, że decyzja Kanady o ignorowaniu przeszłości byłych nazistów była celowa. W 1997 roku przywołał rozmowę z wcześniejszym premierem Pierrem Trudeau, podczas której usłyszał, że Kanada nie ścigała zbrodniarzy wojennych z państw Osi, ponieważ "obawiała się pogorszenia stosunków między Żydami i społecznościami wschodnioeuropejskimi".

"Więc nic nie zrobił, przyznał to dosyć otwarcie" - powiedział Abella.

"National Post" zaznacza, że w 1986 r. rząd powołał komisję, która miała określić, ilu nazistowskim zbrodniarzom wojennym Kanada umożliwiła "zniknięcie z radarów".

Komisja - znana jako Komisja Deschenes - ustaliła, że w Kanadzie żyło ok. 100 domniemanych zbrodniarzy wojennych, a kolejnych 90 już zmarło. Stwierdziła też, że rząd federalny posiadał bardzo ograniczone możliwości pociągnięcia ich do odpowiedzialności.

Ustalono również, że w Kanadzie żyje kilka tysięcy byłych nazistów, którzy, biorąc pod uwagę dostępne dowody, nie mogli być bezpośrednio powiązani ze zbrodniami wojennymi. "National Post" pisze o tym w kontekście dywizji SS Galizien, której członkiem był oklaskiwany w piątek Hunko.

Kanadyjski dziennik podkreśla, że podczas gdy wielu byłych nazistów stało się Kanadyjczykami, przyjmując fałszywą tożsamość albo kłamiąc o wojennej przeszłości, byli członkowie dywizji SS Galizien zostali masowo wpuszczeni do kraju w 1950 roku dzięki specjalnemu pozwoleniu wydanemu na poziomie gabinetowym. Zezwolono im na przyjazd do Kanady na podstawie tego, że było "bardziej prawdopodobne, iż dołączyli do SS, by walczyć z komunizmem niż ze względu na pronazistowskie skłonności".

Komisja uznała, że "sama przynależność do SS Galizien nie jest wystarczająca do uzasadnienia ścigania".

Pomimo obietnicy Komisji Deschenes pociągnięcia nazistów w Kanadzie do odpowiedzialności, kanadyjskie władze zajęły się jedynie kilkoma takimi przypadkami. Jedynie trzy zakończyły się deportacją czy ekstradycją.

W piątek podczas wizyty prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w parlamencie w Ottawie spiker Anthony Rota zwrócił się do siedzącego na galerii dla gości 98-letniego Jarosława Hunki i przedstawił go jako "ukraińsko-kanadyjskiego weterana II wojny światowej, który walczył o ukraińską niepodległość z Rosjanami". Dodał, że mężczyzna mieszka w jego okręgu wyborczym Nipissing—Timiskaming w prowincji Ontario.

Spiker nazwał go "ukraińskim bohaterem, kanadyjskim bohaterem, któremu dziękujemy za jego służbę". Zebrani nagrodzili weterana owacją na stojąco. Oprócz Zełenskiego na sali obecny był m.in. premier Trudeau.

W rzeczywistości Hunko w czasie II wojny światowej był członkiem składającej się z ukraińskich ochotników, walczącej u boku Niemiec 14. Dywizji Grenadierów Waffen SS, znanej również jako dywizja SS Galizien. Jak przypominał ambasador RP w Ottawie Witold Dzielski, jednostka jest odpowiedzialna za zamordowanie tysięcy Polaków i Żydów.

Na słowa Roty oburzeniem zareagowały m.in. kanadyjskie środowiska żydowskie. Po tej krytyce Rota przeprosił za uhonorowanie Hunki i podkreślił, że ponosi pełną odpowiedzialność za to działanie, które nie było konsultowane z innymi politykami i delegacją ukraińską. Przeprosiny powtórzył w poniedziałek, przemawiając przed parlamentem.

Ambasador Dzielski w wypowiedziach dla kanadyjskich mediów zwracał uwagę, że w przeprosinach Roty i Trudeau zabrakło słów o Polsce i Polakach, a ofiarami zbrodni popełnionych przez SS Galizien byli zarówno Żydzi, jak i Polacy.(PAP)

ep/