W środę rzecznik rządu Steffen Seibert podkreślił jednak, że jest to zgodne z wieloletnią praktyką.
„Zgodnie z długoletnią praktyką państwową kanclerzom zapewnia się biuro, gdy nie pełnią już służby, aby wspierać ich w wypełnianiu oficjalnych obowiązków” – podkreślił. Wyjaśnił, że biuro nie będzie mogło być wykorzystywane do działalności prywatnej lub nastawionej na dochód. Po zakończeniu pełnienia funkcji kanclerza Merkel „będzie wykonywać zadania, które leżą w interesie rządu federalnego i wynikają z bieżących obowiązków służbowych”.
Komisja główna Bundestagu zdecydowała we wtorek wieczorem, że po zakończeniu kadencji przez kanclerz Merkel zostanie jej przydzielone biuro. Zatrudniony zostanie szef biura i jego zastępca, dwóch specjalistów, trzech urzędników i dwóch kierowców. Dla pracowników na stanowiskach kierowniczych przewidziana jest pensja urzędnika państwowego, czyli ok. 10 400 euro miesięcznie.
Jak przypomina „Die Welt”, Merkel będzie mieć o dwóch współpracowników więcej niż jej poprzednik Gerhard Schroeder (SPD) po odejściu z urzędu kanclerskiego w 2005 r. i o czterech więcej, niż ma obecnie.
„Nie tak wygląda skromność! (…) Rozmach w wyposażeniu tego przyszłego biura sprawia wrażenie, jakby powstać miał kanclerski gabinet cieni” – skomentowała na łamach Spiegel Online Gesine Loetzsch z Lewicy.
„Sprawa biura dla Merkel jest interesująca również na tle decyzji komisji budżetowej z 2019 roku, kiedy to zadecydowano, że przyszli kanclerze i prezydenci federalni powinni mieć tylko pięciu pracowników: kierownika biura, trzech pracowników biurowych i kierowcę. To o cztery osoby mniej, niż zaplanowano teraz dla Merkel. Decyzja ta dotyczy jednak tylko przyszłych kanclerzy i prezydentów federalnych” - zauważa „Die Welt”.
Przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi w Niemczech Merkel, pytana o plany po zakończeniu kadencji, odpowiadała, że „chce odpocząć, zrobić sobie przerwę, (…) a potem może coś poczytać i podrzemać”.
Marzena Szulc (PAP)
io/