"Uważam to za bardzo dobry pomysł, lepiej późno niż wcale. Dziwię się, że dopiero teraz powstała taka instytucja. Powinna była powstać najpóźniej w roku 1991 lub 1992. Być może mielibyśmy już dawno wiedzę o stratach wojennych i, co ważne, o konsekwencjach tej wojny" - mówi PAP Musiał.
Podkreśla, że "po 1945 roku nie mogliśmy o tym mówić, bo Polska była +wyzwolona+ przez Armię Czerwoną i była, mówiąc kolokwialnie, pod +knutem+ sowieckim, rabowana i wyzyskiwana do końca, do 1989 roku". Tak więc "my nie wiemy, ile nas dokładnie kosztowała okupacja niemiecka i jakie straty ponieśliśmy. To nie były tylko straty spowodowanie tym, co Niemcy nazywają działaniami wojennymi. Niemcy niszczyli też polską infrastrukturę po skończeniu działań wojennych. Polska poniosła straty na skutek systematycznego niszczenia jej tkanki narodowej. Zostały wymordowane polskie elity. To było mordowanie systematyczne z przyczyn rasistowskich, a niemieckie państwo do dzisiaj się z tego nie rozliczyło".
Historyk zauważa, że "w rozporządzeniu, dotyczącym Instytutu, stoją przed nim dosyć obszerne działania. To nie jest tylko zajmowanie się reparacjami, lecz opracowanie dotyczące tego, co się w czasie wojny stało, jakie Polska straty poniosła. I oczywiście w następnym kroku będzie zleżało do polityków, czy to się wykorzysta w ewentualnych rozmowach i pertraktacjach na temat reparacji. Instytut stworzy podstawę do takich debat. Ale nie tylko. Przywróci nam świadomość strat i naszą świadomość historyczną".
Musiał zaznacza, że ważne, by "ustalenia dotarły nie tylko do polskiej i niemieckiej, ale też do międzynarodowej opinii publicznej".
Niemcy "robili wszystko, żeby nie zapłacić za szkody wojenne, które w Polsce poczynili. Rozliczyli się bardzo sprytnie z krajami zachodnimi, gdzie te straty nie były bardzo duże" - mówi. Zwraca uwagę, "że to właśnie Niemcy podarowali tereny polskie Sowietom. Niemcy są więc pośrednio również odpowiedzialni za zbrodnie sowieckie i straty spowodowane przez nich. Bez niemieckiej pomocy Sowieci by nigdy Polski nie zajęli".
Tylko, że "Niemcy kompletnie o tym nie wiedzą i nie chcą wiedzieć. Wręcz przeciwnie, w RFN panuje w pewnym sensie takie przekonanie, że Polacy, to ci, którzy się dorobili na majątku pożydowskim i na majątku poniemieckim".
Instytut Strat Wojennych "będzie miał za zadanie te wszystkie aspekty opracować, przedłożyć, żeby doszło do opinii publicznej, żeby weszło to do narracji, do debaty". Żeby nie było takich sytuacji jak "bodajże dwa miesiące temu, kiedy pewien niemiecki historyk napisał w poczytnej gazecie +Die Welt+, że Polska chce zawłaszczyć zagrabione dzieła sztuki. A przecież chyba nikt nie poniósł większych strat kulturalnych niż Polska, która straciła skarby sztuki na rzecz Niemiec i Sowietów. Zaś niemiecki historyk wskazuje, że Polacy są w jednym szeregu z nazistami. O Sowietach się oczywiście w ogóle nie wspomina, a Polacy są tymi, którzy się dorobili na majątku pożydowskim i poniemieckim".
Jeśli chodzi o zrabowane dzieła sztuki, "to jest o tyle trudno, że wiele jest takich sytuacji, że Niemcy rabowali i wywozili, ale jeśli nie wywieźli gdzieś dalej na Zachód, to Sowieci potem zabierali to jako łup wojenny" - mówi Musiał. "Były specjalne oddziały +trofiejne+, które szukały skarbów sztuki i wywoziły do Związku Sowieckiego" - tłumaczy. Ale to "Niemcy są pierwszymi, którzy zrabowali. Niemcy powinni zrabowane dzieła od Rosjan wykupywać i Polakom oddawać. To też trzeba opracować, bo nie ma takiej świadomości".
Jakie są zdaniem prof. Musiała szanse na odszkodowania? "To na pewno nie jest przegrana sprawa. My musimy najpierw wszystko opracować, udokumentować, wyłożyć na stół, żeby nie było żadnych wątpliwości. A dokumenty są, tylko nikt ich nie szukał albo nie publikował. To będzie podstawa do debaty".
"Tylko to się nie stanie w ciągu roku, dwóch lat" - podkreśla historyk. "To nie jest kwestia tego, że wystawimy rachunek, a oni nam zapłacą. Tak nie będzie, to jest długa droga". Ale "widzimy co się dzieje teraz w krajach zachodnich, gdzie rabunki z czasów kolonialnych są dyskutowane. A na przykład w samych Niemczech dyskutowana jest zbrodnia ludobójstwa na Herero i kwestia odszkodowań za nią. To było przed zbrodniami w Polsce, oczywiście skala jest nieporównywalna, ale mimo wszystko ta debata tam jest".
Wiadomo, że Niemcy "nie mają ochoty płacić, ale też nie ma świadomości w niemieckim narodzie, w opinii publicznej o stratach, które Polska poniosła, kompletnie nie ma. To jest bardzo istotne" - zwraca uwagę Musiał. "Słyszę takie głosy na przykład, że Polska co prawda poniosła straty, ale za to zyskała tereny zachodnie za straty terytorialne na wschodzie. Nie wierzę, ze Polska zyskała dostając Wrocław, a tracąc Lwów. To są rzeczy nieporównywalne. Lwów ma dla Polski ogromne znaczenie nie tylko w sensie tożsamości narodowej, ale w ogóle rozwoju".
"Każdy naród tworzy sobie historię, która jest dla niego wygodna. Ale prawdziwe pojednanie, i chyba premier Morawiecki o tym powiedział, może się opierać tylko na prawdzie, na faktach" - konkluduje prof. Bogdan Musiał w rozmowie z PAP.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
kgr/