Oficer BOR, który w 2017 r. brał udział w wypadku kolumny wiozącej ówczesną premier Beatę Szydło, powiedział "Gazecie Wyborczej", że zarówno on, jak i reszta funkcjonariuszy składali w śledztwie w tej sprawie fałszywe zeznania - pisze dziennik w piątek.
Karczewski, pytany w Radiu Zet o tę publikację odparł: "To oceni prokuratura. Ja tego nie chcę oceniać, bo nie wiem, jakie były wcześniejsze zeznania, czego dotyczyły, czego dotyczą w tej chwili. (...) To dobrze, bo jednak powinniśmy zawsze mówić prawdę, żeby nie zmieniać zeznań".
Dopytywany, czy ta sytuacja go nie bulwersuje, gdyż emerytowany już chorąży zapewnia w wywiadzie dla gazety, że w kolumnie wiozącej premier Szydło były wówczas włączone sygnały świetlne, a nie były włączone sygnały dźwiękowe, co jest kluczowe w tej sprawie, Karczewski podkreślił, że "to naprawdę musi ocenić prokuratura, ci którzy prowadzą i będą prowadzić śledztwo w związku ze zmianą zeznań świadków".
"Nie będę tego oceniał, dlatego że nie znam szczegółów. Natomiast sprawa jest do rozstrzygnięcia i do zbadania przez odpowiednie organy. Ja tego nie będę komentował" - oświadczył. Przyznał, że "nie raz rozmawiał z panią premier na ten temat, pytał się, ona mówiła, że odpoczywała wtedy".
"Muszę powiedzieć na marginesie, że jeździłem z BOR-em i bardzo często mi się zdarzało, że usypiałem w samochodzie" - powiedział. Dopytywany, czy sygnały dźwiękowe go wtedy nie budziły, odpowiedział: "Nie, nie budziły mnie. Muszę powiedzieć, że nawet mnie usypiały, jak były jednostajne".
Emerytowany funkcjonariusz SOP zmienia zeznania
"Gazeta Wyborcza" rozmawiała z Piotrem Piątkiem, emerytowanym od marca 2021 roku funkcjonariuszem Służby Ochrony Państwa, która w 2018 roku zastąpiła Biuro Ochrony Rządu. Według dziennika Piątek w lutym 2017 roku był w grupie funkcjonariuszy rządowej kolumny wiozącej premier Beatę Szydło, gdy jedna z limuzyn kolumny zderzyła się z seicento kierowanym przez 20-letniego Sebastiana Kościelnika.
"Strona rządowa wspierana przez policję i prokuraturę od początku robiła wszystko, by zdjąć odpowiedzialność z funkcjonariuszy i ich szefów, a obciążyć kierowcę seicento. W śledztwie okazało się, że tajemniczo zostały uszkodzone nagrania z monitoringu, a wszyscy BOR-owcy zapewniali, że kolumna jechała prawidłowo, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Chorąży ujawnia, że to ostatnie było nieprawdą" - pisze dziennik.
Według gazety Piątek i jego koledzy "za wiedzą przełożonych porozumieli się, by składać fałszywe zeznania". "Co więcej, jak mówi Piątek, kolumna rządowa regularnie jeździła bez włączonych syren" - czytamy. (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
js/