Kaczyński w wywiadzie dla Interii poruszył temat relacji z Unią Europejską. "Jesteśmy poważnym graczem i stąd coraz cięższe działa wytaczane wobec nas. Gdy decydowano się na rozszerzenie Unii Europejskiej, to chyba zakładano, że bardzo długo nasza część Europy będzie w sytuacji państw słabszych, niepodmiotowych, wykorzystywanych jako tania siła robocza. To się zaczęło zmieniać, co wielu na Zachodzie się nie podoba. Pierwsze takie sygnały otrzymywaliśmy w latach 90., gdy byliśmy biedniutcy. Myślano, że pozostaniemy jak kraje Południa, a dziś okazało się, że w tym sensie Polska to kraj Północy. Niezła sytuacja budżetowa, szybki wzrost eksportu, dobre relacje gospodarcze z innymi krajami UE, szczególnie Niemcami. Zawsze chcielibyśmy więcej, ale w tym momencie, gdy na horyzoncie widzimy szansę na zrównanie pozycji gospodarczej, oznaczałoby to zmianę geopolityczną, która wielu się nie podoba. W tych warunkach prowadzenie tej politycznej gry jest trudne. Choć przy okazji takich państw jak Polska - nieszczęśliwie położonych na mapie - to zawsze jest trudne" - mówił wicepremier i szef PiS.
Kaczyński pytany o stosunek premiera Węgier Viktora Orbana do Rosji przyznał, że Orban zawsze miał w podejściu do Rosji inne zdanie niż Polska i zawsze uczciwie o tym mówił. "Nie jest to dla nas zaskoczenie, co nie zmienia faktu, że Orban jest lojalnym sojusznikiem na forum unijnym. Współpracujemy też w innych sprawach" - mówił prezes PiS. Zauważył też, że "sił całościowo sceptycznych wobec Rosji" trzeba szukać ze świecą.
Ukraina to rosyjska strefa wpływów? Jarosław Kaczyński: radykalnie odrzucam ten pogląd
Odnosząc się do przywódczyni francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, Kaczyński nie zgodził się z jej oceną, że Ukraina to rosyjska strefa wpływów. "Radykalnie odrzucam ten jej pogląd, ale jeśli chcemy rozmawiać w zachodniej Europie, to nie możemy rozmawiać wyłącznie z tymi, z którymi zgadzamy się w stu procentach. (...) Krótko mówiąc, musimy uprawiać politykę w realnie istniejącym świecie i bronić tego, co jest najbardziej fundamentalne" - powiedział szef PiS.
Kaczyński odniósł się też do niedawnego wyroku TSUE. "Nie możemy przyjąć tego, co pojawiło się teraz w zasadzie jawnie: że suwerenem w Unii wobec tych państw, które są słabsze we wspólnocie, ma być TSUE. Już nie nawet polska konstytucja tak czy inaczej interpretowana, jak twierdzili niektórzy sędziowie, mając przede wszystkim na myśli siebie - konstytucja to my, ale TSUE, bo ma prawo do interpretacji traktatów. Oczywiście, że ma, ale nie można z tego powodu de facto pisać traktatów od nowa" - zaznaczył. "Bronimy się przed tym, bo to nas degraduje - w każdej sferze, począwszy od godności, a kończąc na energetyce" - dodał.
Szef PiS pytany, czy obciążeniem nie są ziobryści i Izba Dyscyplinarna, odparł: "Nie miejmy złudzeń, Izba Dyscyplinarna jest tylko oczywistym pretekstem w tym dzisiejszym sporze. Nie chodzi o wymiar dyscyplinarny w sądownictwie, ale o to, czy konstytucja jest najwyższym prawem w Polsce czy nie. A z tego wynika dalej idące pytanie: czy jesteśmy obywatelami czy poddanymi, czy nasza niepodległość ma być tylko incydentem?".
Dopytywany, czy nie warto "sprzątnąć tę nieszczęsną Izbę, która i tak nie działa", prezes PiS przyznał, iż to, że "ten projekt jeszcze nie trafił do Sejmu i nie został przyjęty, to wynik innej sprawy".
Na uwagę, że w kuluarach mówi się, że tą sprawą ma być podejście Pałacu Prezydenckiego, Kaczyński odparł: "Nie zaprzeczę, nie potwierdzę". "Nie jest to moje zadanie, by oceniać w tej chwili działania Pałacu Prezydenckiego. Ale sprawa Izby Dyscyplinarnej i zmian w Sądzie Najwyższym bez pewnych kłopotów, w moim przekonaniu pozamerytorycznych, byłaby załatwiona". (PAP)
js/