Lubelska tradycja brodaczy ze Sławatycz. To oni żegnają stary i witają nowy rok

2021-12-29 19:09 aktualizacja: 2021-12-29, 19:46
W środę w Sławatyczach (Lubelskie) odbył się konkurs na najładniej przebranego brodacza. Decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego brodacze ze Sławatycz – zwyczaj pożegnania starego roku został wpisany na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.

Podczas festynu zorganizowanego na rynku w Sławatyczach zaprezentowało się ośmiu brodaczy. Młodzi mężczyźni ubrani w kolorowe kapelusze, maski, brody z lnianego włókna, baranie kożuchy, z nogami owiniętymi słomą i długimi kijami w rękach wywoływali zainteresowanie i rozbawienie wśród zebranych rodzin z dziećmi.

Przebierańcy biegali po centrum miejscowości pokrzykując, podskakując, strasząc dzieci i goniąc młode dziewczęta. Wśród schwytanych była m.in. goszcząca w Sławatyczach europosłanka PiS Beata Mazurek.

Jednym z brodaczy był Jarek, który tradycyjny strój przywdziewa od 13 roku życia. Wyjaśnił, że najważniejszym elementem tradycyjnego ubioru jest 80-centymetrowy kapelusz z kwiatami wykonanymi z bibuły osadzonymi na drucianym stelażu. Z powodu nietrwałego materiału kwiaty, co roku są wymieniane.

„Kapelusz robi się około miesiąca. Wymaga to bardzo dużo pracy. Szczególnie zręcznych palców"

„Kapelusz robi się około miesiąca. Wymaga to bardzo dużo pracy. Szczególnie zręcznych palców. Nie tylko my to robimy, ale pomagają nam żony, dziewczyny, mamy. To jest najbardziej pracochłonne” – powiedział PAP Jarek.

Mieszkaniec Sławatycz przyznał, że nakrycie głowy jest ciężkie i utrzymanie go podczas zwyczajowych podskoków nie jest łatwe. „Nie jest zbyt wygodne zakładanie czegoś takiego na głowę, ale czego nie robi się dla podtrzymania tradycji” – podkreślił.

Kolejnym elementem stroju brodacza, którego wykonanie wymaga zdolności artystycznych jest maska. „Nie dość, że trzeba wykazać się cierpliwością podczas zszywania grubej skóry, z której maska jest zrobiona, to jeszcze trzeba ją ładnie i pomysłowo ozdobić, żeby była straszna i ciekawa” – powiedział Jarek.

W zabawie uczestniczyła Katarzyna, mieszkanka Sławatycz. „Za brodaczy chodził mój tato, mój dziadek i wcześniejsze pokolenia. Chodzi o zabawę” – wyjaśniła. Dodała, że brodaczy pamięta od dziecka. „Początkowo bałam się ich, a kiedy byłam już starsza zaczęło mi się to podobać” – powiedziała.

Artur przyjechał do Sławatycz z Janowa Lubelskiego specjalnie na pokaz tradycyjnych strojów. „Przyjechałem z córką z ciekawości. Jestem tu pierwszy raz” – powiedział. Jego zdaniem, podtrzymywanie takich tradycji ma sens. „Żeby następne pokolenia zobaczyły jak kiedyś bawili się ludzie” – wyjaśnił.

Wójt gminy Sławatycze Arkadiusz Misztal przypomniał, że na początku grudnia br. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego zadecydował o wpisaniu brodaczy ze Sławatycz – zwyczaju pożegnania starego roku - na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Przygotowywanie dokumentacji niezbędnej do uzyskania pozytywnej decyzji, zbieranie wywiadów z najstarszymi mieszkańcami, archiwalnych zapisów i zdjęć trwało ponad 1,5 roku. „To wszystko zostało udokumentowane” – powiedział PAP wójt.

Władze samorządowe będą się teraz starać o wpisanie brodaczy na listę UNESCO

Dodał, że władze samorządowe będą się teraz starać o wpisanie brodaczy na listę UNESCO. „Są podstawy do wpisania brodaczy na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNCESCO. Będziemy w tym kierunku szli” – zapowiedział Misztal.

Zgodnie ze zwyczajem, brodacze chodzą po Sławatyczach od 28 do 31 grudnia. W tym czasie odwiedzają mieszkańców w ich domach, kolędują, straszą i bawią mieszkańców i przyjezdnych.

„W trzy ostatnie dni w roku brodacze wychodzą na ulice Sławatycz, biorą dziewczęta 'na hocki', czyli łapią je i podrzucają do góry. W ten sposób, żegnają stary rok i wszystko co było złe i witają nowy rok” – wyjaśnił wójt.

Brodacze w Sławatyczach są widoczni nie tylko przez trzy dni w roku. Przy rynku znajduje się mural z przebierańcami, na skwerze stoją ich rzeźby. Wójt wyjaśnił, że konkurs na najładniej przebranego brodacza to jeden z elementów dodanych do tradycji, żeby ją zachować.

„Nikt nie wie, który to już raz. Każdego roku wydarzenie jest organizowana samorzutnie przez młodzież ze Sławatycz i okolic” – powiedział Misztal.

Dr hab. Mariola Tymochowicz z Instytutu Kulturoznawstwa UMCS i etnograf z Muzeum Narodowego w Lublinie wyjaśniła, że zwyczaj sławatyckich brodaczy jest związany przede wszystkim z obchodami Nowego Roku. Dodała, że elementy ich stroju mają głębokie, symboliczne znaczenie.

„Ważnym elementem stroju brodacza jest kożuch odwrócony futrem na zewnątrz. Futro ma się kojarzyć z mnogością, bo ma tyle włosów, że nie potrafimy ich zliczyć. Mnogość łączy się z dobrobytem, rozmnażaniem. To wszystko jest powiązanie” – powiedziała Tymochowicz. Dodała, że brodacze są charakterystyczni dla Sławatycz, ale zwyczaj ten nawiązuje do popularnego niegdyś kolędowania w sylwestra.

„Wcześniej bywało tak, że jeden mężczyzna przebierał się za stary rok – zgarbionego mężczyznę, a drugi za młodego, często przy tym jadącego konno”

„Wcześniej bywało tak, że jeden mężczyzna przebierał się za stary rok – zgarbionego mężczyznę, a drugi za młodego, często przy tym jadącego konno” - wyjaśniła Tymochowicz. „To tradycja jedyna w swoim rodzaju” – stwierdził wójt Arkadiusz Misztal.

Jego zdaniem, z powodu ograniczeń wprowadzonych na czas pandemii, stanu wyjątkowego i aktualnie obowiązującego zakazu przebywania uczestników zabawy jest mniej niż zwykle.

„Praktycznie nie ma turystów, ale niektórzy jakoś sobie radzą i są, jak co roku. Mam nadzieję, że w przyszłym roku sytuacja się unormuje i będzie nas znowu dużo” – powiedział wójt.

Sławatycze położone są w pow. bialskim. Według informacji zawartych na stronie internetowej gminy liczą ok. 2,9 tys. mieszkańców. Wschodnią granicę gminy stanowi rzeka Bug, która jest jednocześnie granicą państwową.(PAP)

Autor: Piotr Nowak

dsk/