Jakub Przygoński o Rajdzie Dakar: na szybkich odcinkach jesteśmy w stanie trzymać się czołówki

2022-01-05 17:29 aktualizacja: 2022-01-05, 17:36
Ósmy na środowym etapie Rajdu Dakar jadący samochodem Mini Jakub Przygoński cieszy się z odzyskania szybkiego tempa po kilku słabszych dniach. Zapewnia też, że nie czuje jeszcze zmęczenia trudami tej morderczej imprezy. "Na razie to ja zaskakuję budzik" – przyznał.

Polska Agencja Prasowa: W poprzednich dwóch etapach poniósł pan spore straty czasowe do czołówki. Jak długo trwały narady z mechanikami i czy przyniosły rezultaty?

Jakub Przygoński: To prawda. Dużo w nocy mieliśmy pracy z naszym autem. Dokonaliśmy wielu zmian i czuć od razu, że samochód jest szybszy i przez to od razu nam się lepiej jedzie. Bardzo nas to cieszy, bo po tych pierwszych trzech dniach trochę się martwiliśmy. Teraz wygląda na to, że na takich szybkich odcinkach jak ten środowy jesteśmy w stanie trzymać się czołówki.

PAP: Jedziecie takim samym samochodem, jakim w ubiegłym roku wygrał Stephane Peterhansel. Skąd ta różnica?

J.P.: Od zeszłego roku zmieniło się wiele przepisów i nasze samochody typu Buggy, z napędem na tylną oś, zostały ograniczone regulaminowo. Po prostu mają mniej mocy niż 4x4. Dopiero tutaj, na Dakarze, zobaczyliśmy, które samochody są szybsze, a które wolniejsze. W zeszłym roku ten samochód był bardzo szybki, w tym ten balans się trochę zmienił.

PAP: Jaki był ten czwarty etap?

J.P.: Bardzo szybki. Na pierwszych 100 kilometrach mieliśmy średnią 140 km/godz., więc ekstremalnie szybki. Później było trochę wydm i trudnej nawigacji. Całość dobrze połączyliśmy, wiec jesteśmy naprawdę zadowoleni. Psychicznie też jest dzisiaj zdecydowanie lepiej, bo w końcu złapaliśmy grupę zawodników, z którymi się historycznie ścigamy.

PAP: Z powodu przekroczenia prędkości pierwsze miejsce stracił Saudyjczyk Yazeed Al Rajhi. Nie możecie jechać za szybko?

J.P.: Na odcinku specjalnym mamy ograniczenie maksymalnej prędkości do 170 km/godz. Mamy na szczęście limiter, ale jak się rozpędzamy do 169 kilometrów i czasem nagle jedziemy z góry czy gdzieś wyskoczymy, to można przekroczyć tę granicę. Trzeba być bardzo czujnym. Te wszystkie ograniczenia mają wyrównywać szanse.

PAP: Minęło pięć dni rajdu. Czy odczuwa pan już zmęczenie?

J.P.: Fizycznie na razie cały czas czuję się dobrze. Budzę się trzy minuty przed budzikiem, więc to dobry znak. Ale niedługo przyjdą te momenty, gdy to budzik będzie rano zaskakiwał mnie.

W Rijadzie rozmawiał Kryspin Dworak (PAP)

kgr/