Ekspertka: w sprawie szczepienia dzieci w wieku 5-11 lat przeciw COVID-19 zaufajmy matematyce

2022-01-13 06:10 aktualizacja: 2022-01-13, 10:50
Fot.  PAP/Grzegorz Michałowski
Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
W sprawie szczepienia dzieci w wieku 5-11 lat przeciw COVID-19 zaufajmy matematyce i liczbom - powiedziała PAP dr Magdalena Okarska-Napierała. Pediatra z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wskazała, że rozumie obawy każdego rodzica, ale fakty przemawiają za szczepieniem.

PAP: Nieco ponad 415 tysięcy dzieci w wieku 5-11 lat zarejestrowali do tej pory na szczepienie przeciw COVID-19 ich rodzice. Łącznie w Polsce jest ich 2,6 miliona. Zainteresowanie jest więc poniżej 20 procent. Z czego wynika rezerwa w odniesieniu do szczepień dzieci przeciwko tej chorobie?

Dr Magdalena Okarska-Napierała: Trudno jest mi odpowiedzieć, skąd bierze się tak niskie zaufanie do szczepień. Być może jednym z powodów jest brak jednoznacznego przekazu promującego szczepienia od ekspertów czy przedstawicieli rządu. Może się to także brać ze świadomości rodziców, iż zakażenie SARS-CoV-2 najczęściej przebiega u dzieci łagodnie. Rodzice mogą się obawiać, że działania niepożądane szczepienia mogą przewyższać niekorzystny wpływ samego COVID-19 na zdrowie ich dzieci. Ta niepewność akurat w grupie najmłodszych dzieci jest zresztą w mojej ocenie zrozumiała. Bez spokojnego ważenia bilansu zysków i strat trudno tę decyzję podjąć. Niemniej zdobywamy coraz więcej wiedzy na temat COVID oraz szczepień dzieci i staje się dla nas jasne, że ten bilans przemawia na korzyść szczepień. Zarówno ryzyko związane z tą chorobą, jak i szczepieniem, jest dla poszczególnych dzieci bardzo niskie. Lepiej jest jednak dziecko zaszczepić, niż narażać je na zakażenie.

PAP: A także narażać - nie daj Boże - na przeżycia psychiczne związane z pobytem w szpitalu. Po trwającej od jesieni fali zakażeń widzimy bowiem, że zwiększyła się liczba dzieci hospitalizowanych w związku z przebiegiem COVID-19.

Dr O.-N.: Trzeba troszkę odczarować narrację w tej sprawie. To, że statystycznie dzieci najczęściej chorują łagodnie na COVID-19 nie oznacza, że każde dziecko będzie chorowało łagodnie. Od samego początku pandemii obserwowano niewielki odsetek ciężkich przebiegów tej choroby u dzieci. Każdy kolejny wariant wydaje się dla dzieci bardziej zakaźny. To oznacza, że coraz większe grupy dzieci ulegają zakażeniu, a co za tym idzie bezwzględna liczba dzieci ciężko chorujących rośnie w każdej fali. Stąd liczne doniesienia o ciężkich przebiegach COVID. Najczęściej u nastolatków, ale także u dzieci małych.

PAP: A co panią przekonało do szczepienia dzieci na COVID-19?

Dr O.-N.: Przekuje mnie bilans korzyści i strat. Jednym z argumentów, który zrobił na mnie szczególne wrażenie, były wyniki analizy przedstawionej przez CDC (Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom w USA - PAP). W USA zaobserwowano, że w okresie od października 2020 do października 2021 liczba zgonów na COVID dzieci w grupie wiekowej 5-11 lat była wyższa, niż roczne liczby zgonów z powodu takich chorób jak sepsa meningokowa, ospa czy zakażenie rotawirusem w okresie przed powszechnymi szczepieniami przeciwko tym chorobom. Szczepiąc przeciwko meningokokom chronimy dziecko przed śmiertelną chorobą, która występuje bardzo rzadko. Szczepiąc przeciwko COVID, chronimy dziecko przed chorobą, która jest bardzo częsta, ale czasem, nawet w przypadku dzieci, bywa śmiertelna. Powszechne szczepienie dzieci może zatem zapobiec tym tragicznym w skutkach zachorowaniom o ciężkim przebiegu, które niestety się zdarzają.

PAP: Do obaw ludzi trzeba podchodzić z dużą empatią, a nie patriarchalnym podejściem nakazowym, bo to raczej wywołuje efekt odwrotny do zamierzonego. Jak więc próbowałaby pani przekonać rodzica małego dziecka, który po prostu, co naturalne, boi się podać nową szczepionkę synkowi czy córeczce?

Dr O.-N.: Użyłabym argumentu o tym, że dzieci zaszczepionych na całym świecie gwałtownie przybywa i, w zdecydowanej większości przypadków, nic złego się nie wydarza. CDC opublikowało niedawno raport bezpieczeństwa szczepień dzieci w wieku 5-11 lat na podstawie 8,7 mln podanych dawek szczepionki, w USA już 4,9 mln dzieci w tym wieku zostało zaszczepionych dwiema dawkami. Ten raport jest bardzo uspokajający. Profil odnotowanych dotychczas działań niepożądanych pokrywa się w zasadzie z obserwacjami opisanymi w pierwszym badaniu bezpieczeństwa i skuteczności szczepień, co do którego rodzice mogli mieć zarzut, że było przeprowadzone na bardzo małej próbie. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma żadnych działań niepożądanych, ale one się zdarzają rzadko i najczęściej, tzn. w ponad 95 procentach, mają charakter łagodny. Do nielicznych działań, nazywanych ciężkimi, należą takie, jak gorączka, wymioty, podwyższony poziom troponin (białka, które uczestniczą w mechanizmie regulacji skurczu mięśnia sercowego - PAP).

PAP: A co z zapaleniem mięśnia sercowego?

Dr O.-N.: Tego też obawiają się niektórzy rodzice, to prawda. Przypomnę, że latem, gdy wprowadzono masowe szczepienie nastolatków, okazało się, że w grupie młodych mężczyzn, chłopców - w wieku 12-29 lat zdarzały się, najczęściej po drugiej dawce szczepionki mRNA, przypadki zapalenia mięśnia sercowego. Na ten moment wiemy już, że nadal ryzyko takiego zdarzenia jest bardzo niskie. W związku z tym w USA dzieci w wieku 5-11 lat są również uważnie obserwowane pod kątem tego powikłania. Na 8,7 miliona dawek odnotowano 12 przypadków potwierdzonego zapalenia mięśnia sercowego. Ośmioro z tych dzieci już wyzdrowiało całkowicie, a czworo jest w trakcie zdrowienia. To bardzo mało. Na podstawie tych liczb można ostrożnie szacować, że ryzyko wystąpienia zapalenia mięśnia sercowego po szczepieniu w grupie dzieci w wieku 5-11 lat jest mniejsze, niż 1 na 300 tysięcy. Przypomnę, że po zakażeniu koronawirusem może się rozwinąć ciężkie powikłanie tzw. PIMS (wieloukładowy zespół zapalny, zazwyczaj z zajęciem mięśnia sercowego - PAP), i jego ryzyko szacuje się na 1 na 3 tysiące. Jeden z moich znajomych lekarzy, który też miał wątpliwości w sprawie zaszczepienia dzieci, skontaktował się ze mną i zapytał, co mówi matematyka. Myślę, że w tej kwestii warto kierować się matematyką i liczbami. Te liczby przemawiają na korzyść szczepienia. (PAP)

Autor: Tomasz Więcławski

kgr/