Ustępstwa wobec Rosji?
Naukowiec podkreślił, że dwa najsilniejsze państwa Unii Europejskiej w konflikcie Moskwy z Kijowem mogą pójść na daleko idące ustępstwa wobec Rosji. "Jak najbardziej rządzący Niemcami i Francją są w stanie poddać Ukrainę Kremlowi" - podkreślił.
"O tym świadczą między innymi niemieckie wsparcie dla rurociągu Nord Stream 2, embargo na dostawy broni oraz wezwania prezydenta Francji do osobnych dyskusji o Ukrainie w formacie Unia Europejska - Rosja, czyli z wykluczeniem Stanów Zjednoczonych. O to właśnie chodzi Moskwie" - zaznaczył Żurawski vel Grajewski. Wskazał, że poparcie przez Niemcy NS2 ma już swoje oczekiwane przez Rosję skutki w postaci kryzysu energetycznego na starym kontynencie, a rozszerzenie konfliktu zbrojnego na Ukrainie tylko ten kryzys pogłębi.
Ósmy rok konfliktu
"Niemcy i Francja nie tyle chcą sprzedać Ukrainę, bo co by za to kupiły? Niestety jednak jest cicha zgoda Berlina i Paryża na dalsze prowadzenie wojny na Ukrainie, poprzez poszerzanie przez Rosję tego trwającego już ósmy rok konfliktu" - zwrócił uwagę.
"Zachód jest w tej sprawie podzielony. Niemcy i Francja sprzyjają Rosji. Ukrainę wspierają twardo Wielka Brytania i Kanada, bowiem ukraińska diaspora jest trzecią co do wielkości w tym kraju. Kijów poparła też Hiszpania, która wysłała swoje okręty na Morze Czarne, co z kolei jest skutkiem wsparcia separatyzmu katalońskiego przez Moskwę" - wymieniał naukowiec. "Szeroką pomoc deklarują także państwa skandynawskie, no i oczywiście cała wschodnia flanka NATO, z Polską na czele" - mówił.
"Niechętna Turcja"
"Niechętna rosyjskiej agresji na Ukrainę jest także Turcja, która nie chce zdominowania północnych wybrzeży Morza Czarnego przez Rosję" - dodał.
"To, co w tej chwili się dzieje, to gwałtowne załamanie się prestiżu Niemiec na wschodzie Europy, w Wielkiej Brytanii, państwach skandynawskich, w Kanadzie, w dużej mierze w USA, no i na Ukrainie, gdzie Berlin długi czas odgrywał wiodącą rolę w procesie dalszej integracji Kijowa z Europą" - ocenił Żurawski vel Grajewski.
Zapytany o podobieństwa obecnej sytuacji w Europie do tej sprzed 84 lat, kiedy Niemcy i Włochy podpisały z Zachodem porozumienie w Monachium, na podstawie którego, w zamian za iluzoryczną obietnicę pokoju na Starym Kontynencie, Francja i Wlk. Brytania zgodziły się na rozbiór Czechosłowacji przez III Rzeszę, profesor odpowiedział, że jest jedna zasadnicza różnica. "Przede wszystkim Ukraina to nie Czechosłowacja z 1938 roku. Ukraińcy na pewno będą walczyć" - podkreślił.
"Nie tyle reformy, ale nawet nadzieja na reformy w państwach uważanych przez Rosję za swoje strefy wpływów, jest dla Moskwy miną, która może wysadzić w powietrze stabilność reżimu prezydenta Władimira Putina" - wskazał politolog. "Tym bardziej, że w rosyjskiej propagandzie Ukraińcy są w istocie Rosjanami" - przypomniał.
"Czyn destabilizujący Kreml"
"Jeśli Ukraińcy pokazaliby Rosjanom, że można żyć jak ludzie niekoniecznie w dyktaturze, byłby to czynnik destabilizujący Kreml. I dlatego jest ta wojna" - zapewnił. "Podobnie ta rosyjska reakcja wyglądała niedawno na kierunku kazachskim, a swojego czasu na kierunkach gruzińskim i białoruskim" - porównał. "A jeśli już, jak na Ukrainie taki +bunt+ się udaje, Moskwa musi pokazać, że właśnie Ukraina jest +państwem upadłym+ i poprzez agresją Rosjanie muszą to potwierdzić, aby utrzymać swoją stabilność wewnętrzną. Temu służy ta wojna" - argumentował profesor.
"Ukraina walczy z rosyjskim agresorem 8 lat i jest już, pod tym względem, państwem doświadczonym" - zaznaczył. "Siły operacyjne armii ukraińskiej liczą ponad 200 tysięcy żołnierzy z możliwością powołania 200 tysięcy rezerwistów, przy czym to nie nowi żołnierze. To weterani, którzy już walczyli na tej wojnie od 2014 roku" - powiedział.
"To nie są siły, które można rozbić przy użyciu przygotowanych do wkroczenia na Ukrainę ponad 170 tysięcy rosyjskich żołnierzy" - podkreślił naukowiec. "To nie wystarczy do pokonania armii ukraińskiej. Ukraina jest rozleglejsza od Francji i liczy 44 miliony obywateli - to nie jest państwo, które mogłaby teraz podbić dysponująca wspomnianym potencjałem Rosja" - ocenił.
"Czas na dozbrojenie Ukrainy"
"To jest czas na dozbrojenie Ukrainy. Z naszego punktu widzenia, każdy rosyjski czołg unieszkodliwiony na Ukrainie nigdy nie pojawi się na naszych granicach lub w Polsce" - zwrócił uwagę.
"14 lat temu w Tbilisi Lech Kaczyński miał rację mówiąc o swoistej kolei podbojów Kremla, czyli najpierw Gruzja, Ukraina, państwa bałtyckie i być może Polska" - wspomniał politolog o pamiętnym przemówieniu prezydenta RP. "Tak Polska jest na tej liście. Złamanie tej logiki leży w naszym interesie. Rosja sama się nie zatrzyma, ale zatrzyma się tam, gdzie zostanie zatrzymana" - podsumował Przemysław Żurawski vel Grajewski.(PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
ja/