Szef Wojskowego Instytutu Medycznej wskazał, że doświadczenia, jakimi dysponujemy na obecnym etapie epidemii wskazują, że zdecydowanie większe są szkody związane z ograniczeniami w procesie edukacyjnym wprowadzanymi w czasie poprzednich fal, niż w związku z zakażeniami dzieci wariantem Omikron wirusa SARS-CoV-2.
"Kontynuacja polityki zamykania szkół będzie niosła za sobą większe szkody i straty, niż ryzyko związane z utrzymaniem edukacji stacjonarnej. Dzieci z racji specyficznej budowy i funkcji układu immunologicznego dobrze radzą sobie z zakażeniem tym wirusem, przechodzą je łagodnie, ze sporadycznie występującymi powikłaniami. Natomiast mogą transmitować wirusa na inne osoby podatne, stąd trzeba po prostu szukać praktycznego rozwiązania tego problemu" - powiedział w rozmowie z PAP prof. Gielerak.
"Przy jednym bądź dwóch zakażeniach w klasie reszta klasy trafia na trzydniową kwarantannę"
Przyznał, że są dwa rozwiązania. Pierwszym byłyby tzw. szczepienia pierścieniowe mające na celu ochronę osób grup wysokiego ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 poprzez szczepienie wszystkich osób z bliskiego kontaktu oraz - w drugiej kolejności - osób kontaktujące się z bliskimi. Dzięki tej metodzie można przerwać tzw. "łańcuch zakażeń". Drugim wyjściem – w obliczu bardzo krótkiej inkubacji Omikrona, której mediana wynosi trzy dni – jest skrócenie okresu kwarantanny dla dzieci.
"To podejście zbieżne z zaleceniami amerykańskiego CDC w odniesieniu do personelu medycznego. W szkołach moglibyśmy wprowadzić dokładnie ten sam mechanizm. Przy jednym bądź dwóch zakażeniach w klasie reszta klasy trafia na trzydniową kwarantannę. Po tym okresie wykonujemy test antygenowy, na podstawie którego wszystkie osoby niezakażone wracają do stacjonarnej edukacji. Tego rodzaju praktykę stosujemy już przecież w szpitalach, a za chwilę, w obliczu już blisko miliona osób na kwarantannie w Polsce, będzie on konieczny nie tylko w odniesieniu do dzieci, ale całej populacji" – powiedział prof. Gielerak.
Dodał, że dla dalszego rozwoju epidemii w Polsce bardzo istotne będzie najbliższe 14 dni. Wówczas będzie już wiadomo, jakie skutki dla obciążenia infrastruktury szpitalnej generują masowe zakażenia omikronem. Pierwsze obserwacje praktyków w tej dziedzinie, którzy odpowiadają za szpitale z oddziałami covidowymi, są takie, że "takiego dołka hospitalizacji jak obecnie nie było od wielu tygodni".
"Za 10-14 dni będzie wiadomo, jak to wygląda naprawdę, czy są wzrosty liczby osób hospitalizowanych oraz zgonów"
"Za 10-14 dni będzie wiadomo, jak to wygląda naprawdę, czy są wzrosty liczby osób hospitalizowanych oraz zgonów. Na tej podstawie będziemy mogli dokonać obiektywnej weryfikacji tego, czym w rzeczywistości jest omikron w zderzeniu z polską populacją – jej ograniczeniami w szeroko rozumianym zdrowiu publicznym oraz torującymi transmisję wirusa warunkami klimatycznymi, i czy możemy w praktyce, jako potwierdzające się także w Polsce, uznać pozytywne doniesienia o jego niskiej zjadliwości, które płynęły z RPA. Niekoniecznie jednak są to doniesienia znajdujące potwierdzenie w postaci danych pochodzących dziś ze Stanów Zjednoczonych, gdzie dobowa śmiertelność jest najwyższa od kwietnia 2020 roku" – dodał ekspert. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
dsk/