Związek Rity Moreno i Marlona Brando był skomplikowany. Para poznała się w 1954 roku na planie dramatu historycznego „Désirée” opowiadającego o młodości Napoleona Bonaparte. Jak ujawniła gwiazda „West Side Story” w wydanym w 2013 roku pamiętniku, między nią a starszym o osiem lat gwiazdorem natychmiast zaiskrzyło.
„Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, temperatura mojego ciała gwałtownie wzrosła. Poczułam się tak, jakbym została wrzucona do bardzo gorącej wody, zarumieniłam się na całym ciele. To była namiętność, która inspiruje poetów, o której pisze się piosenki” – pisała na łamach swej książki Moreno.
Ich relacja była jednak pełna wzlotów i upadków. Zakochana bez pamięci Moreno doświadczyła ze strony ukochanego licznych upokorzeń i rozczarowań. Gwiazdor „Ojca chrzestnego” notorycznie ją bowiem zdradzał, a gdy zaszła z nim w ciążę, wymusił na niej poddanie się aborcji. Psychologowie z pewnością określiliby ówczesnego Brando mianem toksycznego, emocjonalnie niedostępnego partnera, z którym szanse na udany związek są co najmniej nikłe. Przyznaje to po latach zresztą sama Moreno, która w rozmowie z Jessicą Chastain ujawniła szokujące szczegóły na temat związku z nieżyjącym już aktorem. W wywiadzie udzielonym „Variety” w ramach cyklu „Actors on Actors”, laureatka EGOT przyznała, że Brando znęcał się nad nią psychicznie, doprowadzając ją finalnie na skraj załamania nerwowego.
„Bycie z nim pod wieloma względami było szalenie ekscytujące. Był niezwykłym człowiekiem, a zarazem naprawdę złym facetem w relacjach z kobietami. Ja natomiast byłam wtedy zupełnie inną osobą niż teraz. Miałam wszelkie zadatki na bycie czyjąś wycieraczką. Za każdym razem, gdy kłamał, prosiłam, żeby spojrzał mi w oczy. A na jego twarzy pojawiał się ten charakterystyczny grymas, ironiczny, pogardliwy uśmieszek. Maltretował mnie psychicznie na wiele różnych sposobów” – wyjawiła aktorka. I dodała, że w krytycznym momencie próbowała popełnić samobójstwo. „Chciałam ze sobą skończyć. Byłam wtedy w jego domu i wzięłam mnóstwo tabletek. Nie rozumiałam wtedy, że gdy zabiję tę żałosną, smutną, zdeptaną Ritę, wraz z nią umrze cała reszta Rity” – wyznała gwiazda.
Moreno na szczęście udało się odratować. Po wyjściu ze szpitala zaczęła uczęszczać na terapię. Gwiazda ujawniła, że po zakończeniu ich trwającego niespełna osiem lat związku, Brando próbował odnowić intymne kontakty. Moreno była już wówczas żoną kardiologa Leonarda Gordona, którego nazywała później w wywiadach „miłością swojego życia”.
„To interesujące, że chciał się ponownie związać. Ale ja byłam mężatką i matką cudownego chłopca. On był gotów spróbować jeszcze raz, a ja już tego nie chciałam. Myślę, że gdzieś po drodze zatracił dużą część siebie – tę dobrą część, którą pokochałam. Nasza relacja od samego początku była bardzo skomplikowana” – dodała aktorka.
O swoim życiu, błyskotliwej karierze i burzliwym związku z Marlonem Brando gwiazda opowiedziała w nakręconym niedawno filmie dokumentalnym „Rita Moreno: Just a Girl Who Decided to Go for It”. Światowa premiera obrazu odbyła się 29 stycznia na Sundance Film Festival. (PAP Life)
kgr/