Olimpijskie obiekty jak pilnie strzeżone wyspy. Pekin zamienił się w twierdzę

2022-02-04 13:22 aktualizacja: 2022-02-04, 19:29
Pekin, Fot. PAP/EPA/ROMAN PILIPEY
Pekin, Fot. PAP/EPA/ROMAN PILIPEY
Barierki, bramy, szlabany i uważnie pilnujący ich funkcjonariusze rozmaitych służb mundurowych to obecnie typowy widok ze środka "zamkniętej pętli" w Pekinie, Zhiangjakou i Yanqing, czyli regionach, w których zlokalizowane są areny igrzysk. Obiekty olimpijskie w Chinach, na które wstęp mają wyłącznie osoby związane z zimowymi igrzyskami, są jak pilnie strzeżone wyspy w Państwie Środka. Często prowadzi to do absurdalnych sytuacji - relacjonuje korespondent PAP.

W stolicy kraju krajobraz jest przejmujący - praktycznie nie da się tam zauważyć oznak pozaolimpijskiej codzienności. Większość ulic, po których poruszają się olimpijskie autobusy, jest zamknięta dla ruchu. Na pozostałych są zwykle wydzielone specjalnie pasy dla pojazdów związanych z igrzyskami, które zresztą i tak co do zasady poruszają się z policyjną eskortą. Przy każdym wjeździe i wyjeździe z terenów zamkniętej pętli funkcjonariusze otwierają ciężkie bramy lub szlabany, a następnie je zamykają - nawet jeśli widzą nadjeżdżający z odległości kolejny autobus. W kluczowych strefach, jak okolice głównego centrum medialnego w Pekinie, przy każdej takiej "granicy" kierowca autobusu musi pokazać odpowiednie dokumenty.

Szczególnie uciążliwe jest to w miejscach, gdzie olimpijskie obiekty są blisko siebie. Tak jak w przypadku National Indoor Stadium, gdzie rozgrywana jest część meczów hokejowych oraz znajdującej się po drugiej stronie ulicy "Kostki Lodu", gdzie odbywa się rywalizacja w curlingu. Próba przejścia przez ulicę pieszo z pierwszego z tych obiektów do drugiego spotkała się z energicznymi reakcjami funkcjonariuszy, którzy nakazali cofnięcie się o kilkaset metrów na przystanek, zaczekanie na autobus i przejazd przez ulicę w pojeździe. Oczywiście z przerwą w tej krótkiej podróży na to, żeby ci sami strażnicy mogli potwierdzić tożsamość kierowcy.

Jeszcze większe powody do zdenerwowania miał jeden z zagranicznych dziennikarzy, który chciał przedostać się w odwrotnym kierunku. Również został odesłany na przystanek, tyle że akurat to połączenie funkcjonuje w pętli. Mężczyzna musiał zatem podróżować autobusem przez ok. 20 minut, zamiast pokonać 50-metrowy odcinek piechotą. "Wystarczyło tylko przejść przez ulicę. Mówiłem im, że widać stąd przecież drzwi wejściowe. Ale nie..." - szydził.

Transport w olimpijskich regionach to skomplikowana kwestia także z innych powodów. Linie mają mało intuicyjne oznaczenia, np. pojazdy kursujące na tej wspomnianej powyżej mają napis "TG-B-35". A rozkład wywieszony na przystanku niewiele wyjaśnia, bo cały opis trasy brzmi: "MMC - MMC".

MMC - Main Media Centre, czyli główne centrum medialne, jest początkiem i zakończeniem wielu linii autobusowych w Pekinie. Skrót nie jest jednak rozwinięty nigdzie poza dokumentami przesłanymi uczestnikom igrzysk w poprzednich miesiącach. Osoba, która z jakichś powodów nie mogła się dobrze przygotować (np. dlatego, że w ostatniej chwili zastąpiła zainfekowanego COVID-19 współpracownika), na pewno z dużym niepokojem patrzyła na tuziny takich nazw obiektów i przystanków.

Na przykład, opis trasy linii TG-Z-02 w Zhangjiakou brzmi: "ZCC-GYS main entrance-ZSJ-ZBC-ZBT". Pasażer nie ma do dyspozycji mapki czy choćby ikon, które cokolwiek by rozjaśniły. Ponadto, jeśli nie znajduje się akurat przed regionalnym centrum prasowym, może nie mieć możliwości sprawdzenia czegokolwiek ze względu na brak dostępu do internetu.

Jednak dzięki wyłączeniu z ruchu kluczowych ulic transport funkcjonuje sprawnie. Kiedy na jakimś przystanku pojawia się wielu podróżujących, natychmiast podstawiane są dodatkowe autobusy, nawet jeśli nie są przewidziane w rozkładzie.

Duże wrażenie robi też pociąg łączący Zhangjiakou z Pekinem, który rozpędza się - według pokładowych tablic informacyjnych - do prędkości 350 km/h. Około dwustukilometrowy odcinek pokonuje w niecałe 50 minut. Przejazd jest komfortowy, w wagonach jest czysto i niespodziewanie cicho, mimo tak dużej prędkości.

Zimowe igrzyska olimpijskie potrwają do 20 lutego. Do tego momentu trudno się spodziewać, by w Pekinie cokolwiek się zmieniło.

 

Z Pekinu Maciej Machnicki (PAP)

kw/