Proces sekretarki z niemieckiego obozu koncentracyjnego. Świadek: strażnicy pozwalali psom rozszarpywać więźniów

2022-02-15 14:53 aktualizacja: 2022-02-16, 08:51
Fot. PAP/Mikolaj Sprudin
Fot. PAP/Mikolaj Sprudin
Abraham Koryski, 94-latek ocalały z obozu koncentracyjnego w Stutthofie, zeznawał we wtorek na temat sadystycznych okrucieństw, jakich świadkiem był w obozie. W Itzehoe (Szlezwik-Holsztyn) toczy się proces przeciwko 96-letniej Irmgard Furchner, byłej sekretarce komendanta obozu – informuje we wtorek agencja dpa.

94-letni Koryski (94 l.) potwierdził, że jako młodzieniec był więziony w Stutthofie od września 1944 do końca stycznia 1945 r. Gdy tylko przybył do obozu, pierwsze co zauważył to wszechobecna woń spalonego mięsa. „Zamienisz się w ten zapach” – mieli mu zapowiedzieć strażnicy.

„Od początku było bicie. Kilkakrotnie byłem świadkiem egzekucji” - powiedział 94-latek, który uczestniczył w procesie, odbywającym się w sądzie okręgowym w Itzehoe, za pośrednictwem łącz wideo z Izraela.

Oskarżona Irmgard Furchner była pracownikiem cywilnym, pracując w siedzibie niemieckiego obozu koncentracyjnego od czerwca 1943 do kwietnia 1945 roku. Prokuratura oskarża byłą sekretarkę z obozu Stutthof o współudział w zabójstwie w ponad 11 tys. przypadków.

„Większość więźniów umierała z głodu. Każdy dzień zaczynał się od wynoszenia z baraków ciał tych, którzy umarli w nocy. Ale ludzie byli też gazowani lub padali ofiarami sadystycznych działań” – zeznawał Koryski. Widział też, jak obozowi strażnicy pozwalali psom rozszarpywać więźniów.

W niemieckim obozie Stutthof, 36 kilometrów od Gdańska, podczas II wojny światowej przetrzymywano w nieludzkich warunkach ponad sto tysięcy więźniów. Obóz funkcjonował od 2 września 1939 r. do 9 maja 1945 r. Ocenia się, że w Stutthofie życie straciło blisko 65 tys. osób.

Morderstwa były tam codziennością. Więźniów wieszano, torturowano, zagazowywano Cyklonem B. Zamarzali na śmierć, umierali z głodu i z powodu epidemii.

Marzena Szulc (PAP)

kgr/