Wolontariuszka z domu dziecka w Charkowie: idzie rosyjski atak, wszystko jest w ogniu

2022-02-28 16:50 aktualizacja: 2022-02-28, 17:17
Fot. ERDEM SAHIN PAP/EPA
Fot. ERDEM SAHIN PAP/EPA
Idzie rosyjski atak, wszystko jest w ogniu - powiedziała PAP Ania, wolontariuszka w domu dla samotnych matek z dziećmi w Charkowie. Dodała, że dzień przebiega jak zwykle. W przedszkolu są zabawy, a w razie zagrożenia wszyscy chronią się w piwnicy.

"Charków cały czas jest pod ostrzałem. Od rana było niespokojnie, ale teraz idzie rosyjski atak. Wszystko jest w ogniu. Ludzie w centrum chowają się w piwnicach, w metrze" - powiedziała w rozmowie z PAP wolontariuszka w domu dla samotnych matek z dziećmi w Charkowie.

Placówka znajduje się w pobocznej dzielnicy miasta - po przeciwległej stronie do obecnej linii rosyjskiego ataku. "Tutaj tylko słychać wybuchy, jeszcze do nas one nie doszły. Jest jednak bardzo głośno. Jesteśmy w placówce z dziećmi, ich mamami i siostrami zakonnymi" - zrelacjonowała.

Dodała, że wojsko rosyjskie idzie na razie z innej strony. "Mogą jednak dojść do nas" - przyznała. "Mamy tu przedszkole, które jest niższe, bardziej osadzone przy ziemi. Dlatego w nim się znajdujemy. Mamy jednak też piwnicę, do której idziemy w razie alarmu, zagrożenia" - powiedziała. Pod opieką zakonnic i wolontariuszy jest blisko 30 dzieci oraz 24 mamy. Dzieci są w różnym wieku.

Staramy się zachować spokój

"Jest tu także moja rodzina: mama, dwóch braci, siostra, ale także siostry zakonne Kamiła i Renata. Te kobiety i dzieci mieszkają w tej placówce na co dzień. My się nimi opiekujemy" - powiedziała Ania. W tym momencie wszyscy w domu dziecka starają się zachowywać spokój tak, aby najmłodsi jak najmniej odczuwali tę sytuację.

"One tego nie rozumieją. Nie do końca wiedzą, co się stało. Dzień idzie jak zawsze, są zabawy w przedszkolu, a w razie czego idziemy do piwnicy. Siostry miały taki plan, aby stąd się wydostać, wyjechać do Polski. Na drogach w tym momencie jest jednak bardzo niebezpiecznie, a nas jest dużo. Potrzebne byłyby trzy duże samochody" - mówiła w rozmowie z PAP.

Pytana, skąd znajduje siłę na zachowanie spokoju w tak trudnym momencie powiedziała, że odnajduje ją w Panu Bogu.

"Gdzie jeszcze szukać tych sił? Tylko w modlitwie. Bardzo dużo ludzi do nas pisze i dzwoni. Tak z Polski, jak i z innych miejsc w Ukrainie. Teraz nie mamy na co narzekać. Ci, którzy są w centrum, mają znacznie gorzej. Tam jest bardzo gorąco. Strach jest, to oczywiste, bardzo duży strach" - powiedziała.

"Dziękuję Polakom i Polsce za każdą pomoc i dobre słowo"

Wielu jej znajomych mieszka w centrum miasta. "Bliscy mi ludzie znajdują się trzeci czy czwarty dzień w metrze i nie mogą wyjść. Nie mają co jeść, nie mają co pić. Bardzo dużo ludzi dziś zginęło. Ok. 20 osób zabito od rana w tym ostrzale" - dodała ze smutkiem w głosie. "Dziękuję Polakom i Polsce za każdą pomoc i dobre słowo" - powiedziała na koniec. (PAP)
gn/

TEMATY: