Ukraina. Siostra Aksana z Łucka: czasami pojawia się taki lęk, że jest trudno, naprawdę trudno

2022-02-28 22:46 aktualizacja: 2022-03-01, 02:59
Fot. Alisa Yakubowych PAP/EPA
Fot. Alisa Yakubowych PAP/EPA
W Łucku na Wołyniu ludzie pomagają sobie jak mogą. Gdy tylko wyją syreny alarmowe, zbiegają po raz kolejny każdego dnia do piwnic i schronów. "Czasami jest taki lęk, że jest trudno, naprawdę trudno" - powiedziała PAP siostra Aksana, Terezjanka z Łucka.

"U nas syreny wyły dziś od czasu do czasu. Gdy tylko je słyszymy - zbiegamy do piwnicy" - powiedziała w wieczornej rozmowie z PAP siostra Aksana. Zakonnice pomagają kolejnym osobom. Łącznie w ich mieszkaniu jest już 11 osób.

"Jest u nas m.in. 2-letnia Terenia. To dziewczynka z rodziny, z którą chowamy się do piwnicy. Niestety - dziecko już trzeci dzień ciężko choruje. Rodzice już trzeci raz pojechali do szpitala prosić o pomoc" - relacjonowała siostra zakonna ze Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Dziecko gorączkuje i nie chce jeść. Na szczęście w Łucku działa jeszcze szpital i tam rodzice dziewczynki starają się znaleźć receptę, dobrą diagnozę i pomoc.

"Właśnie zaczęła się u nas godzina komendancka. Nie możemy już wychodzić. Mamy nadzieję, że to wszystko się zakończy jak najszybciej, ale czasami jest taki lęk, że jest trudno, naprawdę trudno" - przekazała przejęta s. Aksana.

11 osób w niedużym mieszkaniu pomaga sobie wzajemnie. Na szczęście dotychczasowe alarmy to sygnały ostrzegawcze.

W Łucku obawy o atak ze strony Białorusi

Wszyscy w Łucku mają jednak świadomość, że do granicy z Białorusią nie jest daleko. Atak może nadejść właśnie z tej strony.

"Niestety negocjacje Ukrainy z Rosją niczego jeszcze nie przyniosły. Każdy dzień w Ukrainie to nowe straty" - podsumowała zakonnica.

Siostry Terezjanki nie mają w Łucku klasztoru, mieszkają w bloku. Miasto leży niedaleko granicy z Białorusią, w zachodniej części Ukrainy. Jest oddalone o 225 km od Lublina.(PAP)

Autor: Tomasz Więcławski

mar/