Przed polsko-ukraińskim przejściem granicznym w Hrebennem reporter PAP spotkał 21-letniego Romana, który po swoją uciekającą przed wojną rodzinę przyjechał z Tartu w Estonii.
"Jechaliśmy z tatą przez 20 godzin. Zatrzymywaliśmy się tylko po to, żeby zamienić się za kierownicą" - powiedział Roman.
Wyjaśnił, że jego rodzina pochodzi z miasta Kropywnycki w centralnej części Ukrainy. Z przejścia granicznego ma odebrać swoją siostrę z czwórką dzieci i brata dziewczyny. Dzieci mają 6-17 lat.
"Mój brat, babcia i kuzyn zostali na Ukrainie. Pomagam im, opiekując się dziećmi" – dodał Roman.
Pomoc z całej Europy
Reporter PAP zaobserwował, że w pobliżu przejścia granicznego zaparkowanych jest wiele samochodów z numerami rejestracyjnymi z Polski, ale też m.in. z Niemiec, Litwy, Łotwy. W niektórych pojazdach śpią kierowcy czekający na rodzinę z Ukrainy.
"Przyjeżdża tutaj bardzo dużo kierowców z całej Europy. Przywożą dary dla uchodźców i deklarują się, że będą wozić ludzi znad granicy do punktów recepcyjnych i wskazanych miast" – powiedziała wolontariuszka Polskiej Akcji Humanitarnej Marta Kłysz.
Powiedziała, że pochodzi z Gdańska i posługuje się 14 językami, w tym ukraińskim i rosyjskim. Przy przejściu granicznym pomaga w tłumaczeniu i koordynacji transportu.
Dodała, że oprócz osób prywatnych, które oferują transport do miejsc wskazanych przez uchodźców między granicą i punktem recepcyjnym w Lubyczy Królewskiej, przewozi swoimi samochodami straż pożarna.
Zmarznięci, zmęczeni potrzebują ciepła, spokoju i jedzenia
Na transport uchodźcy z Ukrainy oczekują w rozstawionych przy granicy ogrzewanych namiotach, gdzie otrzymują gorącą zupę, herbatę i koce. W namiotach przebywają głównie kobiety z dziećmi i osoby starsze. Dzieci bawią się zabawkami ofiarowanymi przez darczyńców.
"Uchodźcy najczęściej są zmarznięci i zmęczeni, więc w pierwszej kolejności trzeba ich nakarmić i ogrzać" – powiedziała wolontariuszka PAH.
"Tutaj nie jest smutno. Ci ludzie uciekli przed wojną. Całą drogę towarzyszył im strach. Po przekroczeniu granicy otrzymują informację, opiekę medyczną, transport, zakwaterowanie, wszystko, czego im potrzeba. I się uspokajają" – stwierdziła.
Podczas rozmowy z reporterem PAP do wolontariuszki podszedł Tomasz Kopras. Powiedział, że z Niemiec przyjechał z dziewięcioosobowym busem i jest gotowy przewieźć osiem osób we wskazane przez nich miejsce.
"Słyszałem, że potrzebna jest pomoc, wziąłem urlop na cały tydzień i jestem gotowy rozwozić osoby, gdzie tylko będzie trzeba" – wyjaśnił.
Własnym samochodem na granicę przyjechał także jego syn Alan, który jest studentem. Reporterowi PAP przyznał, że patrząc na skalę pomocy, czuje dumę.
"Ludzie zmotywowali się i zjednoczyli. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć" - powiedział.
Codziennie Polska przyjmuje kolejnych uciekających przed wojną
Nadbużański Oddział Straży Granicznej poinformował w poniedziałek rano, że minionej doby z Ukrainy do Polski przez przejścia graniczne w woj. lubelskim wjechało 66,8 tys. osób. W niedzielę najwięcej osób zostało odprawionych na przejściu w Dołhobyczowie (18,7 tys.), następnie w Dorohusku (17,8 tys.), Hrebennem (15,4 tys.) i Zosinie (14,8 tys.).
Polsko-ukraińska granica w województwie lubelskim liczy 296 km. W regionie funkcjonują cztery przejścia graniczne z Ukrainą: w Dorohusku, Hrebennem, Dołhobyczowie i Zosinie. Pojazdy ciężarowe odprawiane są na dwóch: w Hrebennem i Dorohusku. Do tego jeszcze funkcjonują dwa przejścia kolejowe (Dorohusk, Hrubieszów).(PAP)
Autor: Piotr Nowak
mar/