65 lat temu urodził się Jacek Kaczmarski, poeta i pieśniarz

2022-03-22 10:57 aktualizacja: 2022-03-22, 13:17
Jacek Kaczmarski. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Jacek Kaczmarski. Fot. PAP/Tomasz Gzell
65 lat temu, 22 marca 1957 r. urodził się w Warszawie Jacek Kaczmarski, poeta i autor tekstów, pieśniarz. Jego „Mury”- pieśń inspirowana piosenką katalońskiego barda Lluisa Llacha - stały się hymnem Solidarności i symbolem antykomunistycznej opozycji.

Ukończył XV LO im. Narcyzy Żmichowskiej w Warszawie, a w 1980 r. polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, pisząc pracę pt. „Postać Stanisława Augusta Poniatowskiego w poezji okolicznościowej jego epoki”. Oświecenie stanie się później silną inspiracją jego utworów.

Był synem malarzy - Janusza Kaczmarskiego i Anny Trojanowskiej-Kaczmarskiej. „Kaczmarski od dziecka był kreowany na artystę, wychowywany na artystę i sam był artystą. W tym sensie jego młodzieńcza czy nastoletnia twórczość była bardzo ważna. Już w roku 1974, czyli mając zaledwie 17 lat, napisał swoją słynną +Obławę+” - powiedział Markowi Sławińskiemu z PAP, autor biografii artysty Krzysztof Gajda.

Druga połowa lat 70. była okresem ożywionej działalności klubów studenckich. Odbywało się wiele konkursów muzycznych - na jednym z nich, Kaczmarski poznał Przemysława Gintrowskiego i Zbigniewa Łapińskiego, z którymi utworzyli artystyczne trio.

„Nagrali kilka wspólnych płyt. Ich twórczość została przerwana dramatyczną sytuacją w kraju. Kaczmarski został na emigracji we Francji, a Gintrowski i Łapiński wrócili do Polski. To, co po sobie pozostawili jest wartościowe, lecz po powrocie Kaczmarskiego, już nigdy pełna reaktywacja tria nie miała miejsca. (…) Każdy miał swoją drogę, ale na pewnym etapie stało się to ważne, że występowali wspólnie” - wyjaśnił Gajda.

Kaczmarski w wielu utworach poruszał kwestię relacji polsko-rosyjskich

W 1984 roku zaczął pracować w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa w Monachium, prowadził m.in. własny program „Kwadrans Jacka Kaczmarskiego”.

Kaczmarski w wielu utworach poruszał kwestię relacji polsko-rosyjskich - świadczą o tym m.in. „Jałta” i „Rejtan, czyli raport ambasadora”. Początkowa faza twórczości to fascynacja Włodzimierzem Wysockim - rosyjskim pieśniarzem, poetą i aktorem. „Po spotkaniu z Wysockim w 1974 roku zrozumiałem, że piosenka nie jest jedynie umiejętnością napisania tekstu i skomponowania muzyki. Może być sposobem wyrażania najgłębszych, najbardziej podstawowych treści. (…) Myślę, że wszystko, co pisałem w latach 1974-78, było pod wpływem Wysockiego, zarówno w materii poetyckiej, jak i w sposobie wykonania” - mówił w wywiadzie dla Tygodnika Solidarność Kaczmarski (1990).

Jedna z popularniejszych piosenek Kaczmarskiego - „Obława”, jest wolnym tłumaczeniem z Wysockiego. Bard zapożyczył sytuację, która ma miejsce w piosence, zmienił jej melodię i dostosował tekst do polskich realiów. Fascynacja kulturą rosyjską nie kończy się jednak na osobie Wysockiego. Utwór „Encore, jeszcze raz”, napisany został na podstawie obrazu Fiedotowa, natomiast „Rublow” opisuje postać rosyjskiego twórcy ikon, bazując na filmie Andrieja Tarkowskiego.

"Mury"

W 1978 r. Kaczmarski napisał słowa do melodii L’estaca, Katalończyka Lluisa Llacha. Utwór ten, zatytułowany "Mury" - wykonywany przez trio, jako finał programu poetyckiego o tej samej nazwie - stał się hymnem „Solidarności”, a ich autor, stawiany niekiedy w jednym rzędzie z narodowymi wieszczami, okrzyknięty został - wbrew własnej woli - „bardem opozycji”.

Według Gajdy, twórczość Kaczmarskiego - jak każda wielka, ponadczasowa twórczość - miała wiele płaszczyzn „Jacek Kaczmarski nie ograniczył się do zaśpiewania kilku piosenek, które posłużyły w celach politycznych przez kilka lat. Był bardem +Solidarności+, w czasie, gdy było to bardzo potrzebne. (…) Czas mijał, a te pieśni nie traciły uniwersalności, bo utkane były z tkanki historycznej, nawiązań literackich i malarskich” - ocenił.

Kaczmarski, jednak nie tylko „śpiewał, że blisko już świt” - jego rola w polskiej kulturze była zdecydowanie większa, albowiem twórczość autora „Murów” pełniła także funkcję edukacyjną.
 

„Jest nie nam dane żyć w wyjątkowym momencie podczas tysiąclecia istnienia polskiej państwowości, nie my akurat jesteśmy najważniejsi na świecie, tylko uczestniczymy w czymś, co ma swoje odpowiedniki, nie mówię analogie, dlatego, że przy wszelkich podobieństwach i łatwości aluzji Rosja, a Związek Radziecki to zupełnie coś innego. Natomiast w sensie ludzkim to są mechanizmy bardzo podobne i powtarzające się. I po to sięgnąłem nie tyle po historię, ile po obrazy o historii” - mówił w rozmowie z Natalią Gorbaniewską w miesięczniku „Kontakt” w 1982 roku.

Na powstałym w 1981 r., a wydanym w 1991 r. nakładem wytwórni Pomaton albumie pt. „Muzeum”, znalazły się utwory, inspirowane polskim malarstwem historycznym. Były to m.in. wiersze stanowiące rozbudowane fabularnie opisy obrazów Jacka Malczewskiego - uwielbianego przez Kaczmarskiego malarza: „Zesłanie studentów” - wg obrazu o tym samym tytule, podobnie jak „Zatruta studnia”, „Wigilia na Syberii” oraz „Powrót z Syberii”. Na albumu trafiły również m.in. „Arka Noego” inspirowana Arrasami Wawelskimi, „Rejtan, czyli raport ambasadora” wg obrazu Jana Matejki „Rejtan”, „Stańczyk” wg obrazu Matejki „Stańczyk na balu” i „Pikieta powstańcza” wg obrazu Maksymiliana Gierymskiego.

„Możemy się od niego nauczyć wrażliwości na sztukę, historię, czytania współczesności przez historię, a przede wszystkim tego, że historia jest nauczycielką życia i pewne mechanizmy są powtarzalne. Kaczmarski zawsze starał się wpisywać doświadczenie jednostki w doświadczenie społeczeństw, a doświadczenie społeczeństw w jakieś szersze doświadczenie historyczne. Należy pamiętać, że Kaczmarski jest autorem 650 pieśni. Antologia jego poezji liczy sobie 1000 stron” - mówił Krzysztof Gajda.

Tworzył swoją wizję polskiej historii

„To wymagało erudycji, oczytania, funkcjonowania w tym świecie literatury, kultury i myślę - sposobu tego funkcjonowania w sztuce, chciał nas uczyć Kaczmarski. Jestem przekonany, że dziś znajomość twórczości Kaczmarskiego - dogłębna i z kontekstami - może być podstawą bardzo porządnego wykształcenia humanistycznego” - podkreślił.

Kaczmarski nie ograniczał się jednak do opisywania przedstawionej na obrazie sytuacji. „Był twórcą zaangażowanym w swój czas, tworzył swoją wizję polskiej historii, jako nauczycielki współczesnego życia Polaków, przy czym historia ta jest opowiadana pędzlem wybitnych malarzy” - napisał w książce poświęconej malarskim interpretacjom Kaczmarskiego, Andrzej Kasperek.

Artysta nie odrabia za nas lekcji historii, ale poprzez zwrócenie uwagi na pewne elementy obrazu oraz wprowadzenie narracji zachęca do dalszych, własnych poszukiwań. Analiza polskiego malarstwa historycznego to jedynie pewien fragment twórczości. Bard wiele swoich tekstów poświęcił malarstwu okresu oświecenia oraz romantyzmu, a także twórcom holenderskim (Pieter Bruegel Starszy, Hieronim Bosch).

Kaczmarski wrócił do Polski wiosną 1990 r. W połowie maja wyruszył z dwugodzinnym programem w trasę koncertową odwiedzając m.in. Kraków, Warszawę, Poznań i Szczecin.

„Pełen był sprzeczności - z jednej strony przekonany o wartości tego, co robi, a z drugiej niepewny, jak ludzie to odbiorą. Mimo że miał ogromny dorobek, to nie wiedział, co ma zaśpiewać, aby mówiąc o swoim rozumieniu świata jak najwięcej, skupić uwagę publiczności podczas koncertu. Ludzie chcieli zazwyczaj słuchać piosenek, które znali: „Obławy”, „Naszej klasy”, „Zbroi”. Z punktu widzenia Kaczmarskiego - jako artysty - one już się zdezaktualizowały. On jednak dalej tworzył - chociażby „Wojnę postu z karnawałem”, która w 1993 r. opisała rzeczywistość przemian w Europie i do dzisiaj pozostaje aktualna” - mówił Gajda.

„Prywatnie wspominam Jacka bardzo dobrze, bo nieraz w tym byciu scenicznym, człowiek zachowuje się różnie, tzn. czasem go to zajęcie tak pochłania, że później trudno wybić się na swobodę życiową - taką człowieczą. Wielu kolegów tak ma, że w zasadzie całą dobę jest na scenie. Jacek tak nie miał. Na tym polegała radość spotykania się z nim” – powiedział Markowi Sławińskiemu z PAP Andrzej Poniedzielski.

„Kiedyś bez jego wiedzy wybrałem się na koncert - już po jego powrocie z Australii. Jako tzw. +prosty widz+, nie przyznałem mu się, że jestem obecny. Bardzo to mocno przeżyłem, bo taka znajomość prywatna jest bez obciążeń, a tam na widowni miałem odczucie, że obcuję w prawdziwą literaturą - w najlepszym z możliwych tego słowa znaczeniu. Dobrze to wspominam i cieszę się, że na tym koncercie byłem. Jacek przywracał człowiekowi nadzieję" – wspominał Poniedzielski.

„Jacek jedynie zwracał uwagę na to, co miało miejsce kiedyś i to, co - uwaga - może mieć miejsce w przyszłości. Nie było w tym męczeństwa i takiego naszego płaczu narodowego. (…) Nie sądzę by do czegoś dążył, w sensie - zapamiętania go, jako kogoś. Był, żył, tworzył, ja się cieszę, że mi się udało w tym samym czasie być i żyć” – mówił Poniedzielski.

Jacek Kaczmarski zmarł 10 kwietnia 2004 r. w Gdańsku. (PAP)

gn/