Szyjemy maseczki
Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce odnotowano 4 marca 2020 roku, przepis wprowadzający obowiązek zasłaniania twarzy pojawił się ponad miesiąc później. 13 marca 2020 r. na rządowej stronie pacjent gov.pl, na pytanie, czy trzeba nosić na twarzy maseczkę ochronną, odpowiadano jeszcze, że "nie zaleca się noszenia maseczek ochronnych przez osoby zdrowe", ponieważ "maseczki chronią inne osoby, jeśli jesteśmy nosicielami wirusa, żebyśmy ich nie zakazili".
Od 16 kwietnia 2020 r. każda osoba w miejscu publicznym, a więc np. na ulicy, miała już obowiązek zasłaniania ust i nosa. Nakaz obowiązywał też w urzędach, sklepach czy miejscach świadczenia usług i zakładach pracy. Także osoby przebywające w kościołach i kaplicach miały obowiązek zakrywania ust i nosa za pomocą maseczki lub części odzieży, wyłączono z niego jednak duchownych sprawujących "kult religijny, w tym czynności lub obrzędy religijne, podczas jego sprawowania".
Od początku pandemii organizowano w Polsce akcje szycia maseczek, a uszyte maseczki przyjmowały nawet szpitale, przed wykorzystaniem poddając je sterylizacji.
Maseczki szyli także m.in. więźniowie. Na polecenie ministra sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry uruchomiono produkcję maseczek ochronnych w kilkudziesięciu jednostkach penitencjarnych. Po miesiącu w zakładach przywięziennych wyprodukowano ich milion.
Zapotrzebowanie na maseczki spowodowało lawinowy wzrost ich cen. W kwietniu 2020 ceny maseczek wzrosły prawie siedmiokrotnie. Wg. danych Ceneo.pl za opakowanie (uśrednione, brano pod uwagę zarówno te liczące kilka sztuk, jak i 100) trzeba było zapłacić kwotę 68 zł. Naczelna Izba Aptekarska podkreślała, że to nie wina farmaceutów, ale stale rosnących cen u hurtowników i producentów.
30 maja 2020 r. zniesiono obowiązek zasłaniania ust i nosa w przestrzeni otwartej, ale tylko przy zachowaniu 2 m odległości od innych. Maseczki nadal trzeba było nosić m.in. w sklepach, kościołach i w autobusach. Przy zachowaniu odpowiedniego dystansu można już było bez maseczki spacerować, jeździć rowerem, chodzić po ulicy, parku, plaży lub parkingu.
Z obowiązku utrzymania dwumetrowego dystansu wyłączeni zostali rodzice z dziećmi wymagającymi opieki (do 13 lat), osoby wspólnie mieszkające, osoby niepełnosprawne. Maseczek nie trzeba było nosić też w pracy, jeżeli pracodawca zapewnił odpowiednie odległości między stanowiskami i spełnił wymogi sanitarne. Ust i nosa nie musieli również zakrywać klienci restauracji i barów, po zajęciu miejsce przy stole.
Podobny problem, jak z dostępnością (i ceną) maseczek był z płynem do odkażania rąk i powierzchni. Nic więc dziwnego, że furorę zrobił przepis na domowy specyfik tego typu, jaki na antenie TVP Info 29. marca 2020 r. podał dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych: Lekarz podał recepturę na bazie octu. Oto ona: 200 mililitrów octu 10 proc., 200 mililitrów alkoholu (nie spirytusu, np. 40 proc. wódki), 100 mililitrów wody, 15-20 mililitrów mydła w płynie (1 łyżka stołowa to 15 ml). - Trzeba to dobrze zmieszać i otrzymujemy świetny środek dezynfekujący - powiedział Sutkowski. Przez wiele tygodni, zanim sytuacja na rynku się nie unormowała, wiele polskich mieszkań cuchnęło octem.
Zaostrzamy, luzujemy
Od 10 października zmieniły się zasady dotyczące noszenia maseczek w strefach żółtych i czerwonych - oznaczało to obowiązek zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej. 24 października 2020 r. cała Polska stała się tzw. strefą czerwoną. Maseczkę należało więc nosić we wszystkich placówkach handlowych, podczas uroczystości religijnych i w przestrzeni publicznej m.in. na ulicach, placach, cmentarzach, promenadach, bulwarach, w środkach komunikacji. Maseczki nie trzeba było zakładać w lesie, parku, zieleńcu, ogrodzie botanicznym czy zabytkowym, na działce albo plaży. Jednak m.in. biegacze, chodziarze czy rowerzyści, którzy uprawiali te sporty rekreacyjnie, musieli zakrywać usta i nos. Odstępstwem od tej zasady były osoby uprawiające sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych, jazdy konnej, w przypadku sędziego lub trenera.
Nowe obostrzenia epidemiczne na terenie całego kraju wprowadzono też w marcu 2021 r. Wtedy zamknięto m.in. hotele, część sklepów w galeriach handlowych, kina, baseny, sauny, solaria. Utrzymano nakaz noszenia maseczek w większości lokalizacji: w miejscach ogólnodostępnych czy w budynkach użyteczności publicznej.
Kolejne poluzowanie obostrzeń nastąpiło 15 maja 2021 r. - restauracje oraz lokale gastronomiczne mogły otworzyć dla klientów swoje ogródki na świeżym powietrzu i więcej osób mogło podróżować publicznym transportem zbiorowym. Do 5 czerwca br. obowiązywało zakrywanie maseczką ust i nosa w budynkach użyteczności publicznej przeznaczonych na potrzeby m.in.: obsługi bankowej, handlu, gastronomii, usług, w tym usług pocztowych lub telekomunikacyjnych, turystyki, sportu, obsługi pasażerów w transporcie kolejowym, drogowym, lotniczym, morskim lub wodnym śródlądowym. Maski trzeba było też nosić w obiektach handlowych lub usługowych, placówkach handlowych lub usługowych i na targowiskach (straganach).
Od 28 maja 2021 r. restauracje mogły przyjmować gości wewnątrz swoich lokali, a klient mógł odsłonić usta - choć dopiero przy stoliku. Otwarto wtedy też baseny, kluby fitness, kasyna, siłownie i solaria. Nadal w tych obiektach obowiązywał reżim sanitarny, w tym zakrywanie ust i nosa oraz limity odległości i osób. Potem jeszcze kilka razy wprowadzano zmiany w zasadach bezpieczeństwa i obostrzeniach, kwestia zasłaniania ust i nosa w zamkniętych pomieszczeniach pozostała do teraz.
Zmieniały się również zalecenia dotyczące tego, czym zasłaniać twarz. Do lutego 2021 można było się chronić przed zakażeniem m.in. przyłbicami, szalikami, kominami i bandanami. Od 27 lutego 2021 r. nos i usta można zasłaniać było tylko za pomocą maseczki.
Klientów bez masek nie obsługujemy
Za brak maseczki można było otrzymać mandat - zgodnie z art. 24 par. 1 Kodeksu wykroczeń karę grzywny wymierzało się w wysokości od 20 zł do 5000 zł.
Tego, czy ludzie noszą maseczki, pilnowała policja. "Krakowscy policjanci udzielili w weekend 128 pouczeń osobom, które w przestrzeni publicznej nie nosiły maseczek lub materiału zakrywającego usta i nos. Skierowano też do sądu dwa wnioski o ukaranie - poinformowała PAP w poniedziałek 20 kwietnia 2020 r. policja.
Nie zakrywanie nosa i ust mogło się jednak skończyć czymś gorszym, niż mandat. "Policjanci wspólnie z żołnierzem WOT patrolujący nadmorski park w Sopocie zauważyli mężczyznę, który nie miał maseczki. Po wylegitymowaniu okazało się, że zatrzymany jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania" - poinformowała 7 maja 2020 r. PAP dodając, że na decyzję sądu, co do swojego dalszego losu 33-letni mieszkaniec woj. dolnośląskiego będzie czekał w areszcie. Podobnych sytuacji, kiedy do celi trafiały osoby poszukiwane za różnego rodzaju przestępstwa, a zostały wylegitymowanie za brak osłony twarzy, było podczas trwającej dwa lata epidemii więcej. Niektóre były dość kuriozalne. 16 grudnia 2021 r. rzecznik policji w Oświęcimiu asp. szt. Małgorzata Jurecka poinformowała, że poprzedniego dnia "policjanci zauważyli, że jeden z klientów wychodząc z hipermarketu nie miał maseczki ochronnej. Podczas legitymowania okazało się, że 24-latek z powiatu chrzanowskiego od kilku miesięcy jest poszukiwany przez tamtejszy sąd. Ma odbyć karę więzienia za przestępstwo przeciwko życiu i zdrowiu" – podała Jurecka.
24-latek został zatrzymany. Gdy policjanci go przeszukiwali, znaleźli ukrytą paczkę parówek, które ukradł ze sklepu.
"Za brak maseczki ochronnej oraz kradzież policjanci nałożyli na niego mandaty. W środę 24–latek trafił do jednego z zakładów karnych, w którym będzie odbywał zasądzone pół roku pozbawienia wolności" – powiedziała rzecznik policji w Oświęcimiu.
Przepisy sanitarne były egzekwowane z całą surowością także od praworządnych obywateli. "Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Legnicy kilka tygodni temu został przyłapany przez patrol Straży Miejskiej na przebywaniu bez maseczki w parku miejskim, który z powodu epidemii był niedostępny dla wszystkich mieszkańców. Było to w okresie, gdy obowiązywały zasady całkowitej kwarantanny domowej - donosiła 22 maja PAP. W rezultacie dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Środzie Śląskiej Anna Wojtasińska-Żygadło nałożyła na szefa legnickiego sanepidu karę administracyjną 10 tys. zł grzywny.
GIS nakłaniał sprzedawców, aby nie obsługiwały klientów bez maseczek. Głośna była sprawa ekspedientki z Podlasia, która dostosowała się do tych wskazówek i w lipcu 2020 r. w lipcu odmówiła sprzedaży zakupów klientce bez maseczki. W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Suwałkach skazał ją za to na 100 zł mandatu. Dopiero w połowie września ten sam sąd uniewinnił kobietę od zarzucanych jej czynów. Uzasadniając wyrok sędzia Dominik Czeszkiewicz stwierdził, że "w ocenie sądu obowiązek noszenia maseczek nie ma podstaw prawnych, mimo że niewątpliwie samo noszenie maseczek jest zasadne".
Pozywająca ekspedientkę klientka wyraziła swoją dezaprobatę wyrokiem. „Głównym prawem jest naturalne prawo człowieka. Prawo to pozwala nam oddychać, przemieszczać się, żyć gdzie chcemy. To prawo zostało naruszone w momencie, kiedy Ministerstwo Zdrowia zarządziło, że mamy nakładać maski na twarz, które ograniczają nam swobodny dopływ tlenu. Jest to zamach na zdrowie człowieka i życie" - powiedziała.
Niepełnosprawni intelektualnie mogą bez maski
Sprzeciw wobec noszenia maseczek rósł. Wg. badania CBOS z listopada 2020 r. choć 61 proc. ankietowanych popierało karanie mandatami osób niezakrywających ust i nosa, to - według szacunków badanych - czyni to zaledwie co druga osoba. Przy czym "odsetek respondentów kontestujących aktualny stan wiedzy i twierdzących, że maseczki nikogo nie chronią rośnie wraz z poziomem wykształcenia i jest najwyższy wśród osób z wykształceniem wyższym".
Część Polaków odmawiała zasłaniania ust i nosa tłumacząc się względami medycznymi. Ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski wielokrotnie zabierał głos w tej sprawie. Także lipca 2020 r. w rozmowie z Polsacie przypomniał o obowiązku zasłaniania nosa i ust przede wszystkim w zamkniętych pomieszczeniach, takich jak sklepy. "Należy zakładać maseczki, należy zasłaniać nos i usta i tutaj wyraźnie należy podkreślić, iż nie ma czegoś takiego jak przeciwwskazania medyczne do zasłaniania nosa i ust. Nawet jak ktoś ma ciężką niewydolność oddechową, to po pierwsze zwykle nie chodzi do sklepów czy do autobusu, a zawsze może założyć przyłbicę, więc tutaj naprawdę nie ma wymówek" - zaznaczył Szumowski.
Jednak w październiku 2020 r. resort zdrowia zmienił zdanie. Szef MZ, którym był już Adam Niedzielski, ogłosił, że osoba, która odmówi zakrycia ust i nosa będzie musiała posiadać ważne zaświadczenie lekarskie lub inny dokument potwierdzający całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia psychiczne, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim lub trudności w samodzielnym zakryciu lub odkryciu ust lub nosa.
Jak podano, policjanci będą mogli weryfikować autentyczność dokumentu u jego wystawcy, jeżeli będą mieli podejrzenie, że może być podrobiony. "Podrobienie jak i posłużenie się fałszywym zaświadczeniem będzie rodziło dla takiej osoby skutki prawne związane z przestępstwem poświadczenia nieprawdy określonym w art. 270 kk i takiej osobie może grozić kara pozbawienia wolności nawet do lat 5" - ostrzegł 8 października Rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka.
Dopytywany, powiedział, że przyłbicę może też nosić osoba cierpiąca na alergię. Zgodził się też, że osoba, która - wbrew nakazom - nie zasłania nosa i ust, powinna dostać mandat. "To nie jest widzimisię moje, rządu, Sanepidu, kogokolwiek, tylko chcemy po prostu bezpiecznie pójść do sklepu. To jest ochrona pracowników tego sklepu, to jest ochrona naszych współtowarzyszy w tym sklepie, nie nasza. Ta maseczka nie jest dla nas, tylko jest dla innych, jeśli my będziemy chorzy przypadkiem" - przypomniał.
Lud się burzy
Jednak prawo w Polsce nie było najbardziej restrykcyjne. W tym samym czasie we Francji za brak maseczki, którą trzeba było nosić na terenie całego kraju w zamkniętej przestrzeni publicznej, a w wielu miejscach, np. w Paryżu, Nicei czy Lyonie również na ulicach, groziła kara 135 euro. W przypadku recydywy mogła ona wzrosnąć do 1500, a nawet 3750 euro i sześciu miesięcy więzienia, jeżeli ktoś będzie notorycznie łamać ten nakaz.
Natomiast w Wielkiej Brytanii można było zostać ukaranym mandatem w wysokości 200 funtów w Anglii i 60 w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Jeżeli ktoś po raz kolejny złamał te przepisy, mógł zapłacić dwukrotność poprzedniego mandatu, aż do kwoty maksymalnej w wysokości 6400 funtów.
W Polsce i na świecie miały miejsce protesty uliczne - ludzie sprzeciwiali się sanitarnym reżimom.
Przez Polskę fala protestów w październiku 2020. W Białymstoku ulicami miasta przeszedł marsz tzw. antycovidowców. "Pandemia to ściema", "Zdejmij maskę", "Precz z kagańcami" - krzyczeli. Pod koniec marsz został rozwiązany przez władze miasta. W trakcie zgromadzenia policjanci wylegitymowali 101 osób, 35 pouczyli, skierowali 30 wniosków do sądu o ukaranie i wystawili 19 mandatów.
Pod koniec października w stolicy protestowali przeciwnicy obostrzeń wprowadzonych w pandemii koronawirusa. Protestujący trzymali m.in. flagi Polski oraz ugrupowań Konfederacja i KORWiN. Większość protestujących nie miała założonych maseczek bądź miała je na brodzie.
Kilkaset osób protestowało w marcu 2021 w Warszawie przeciw przepisom sanitarnym wprowadzonym przez rząd z powodu pandemii koronawirusa. Doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze zatrzymali kilka osób, użyli granatów hukowych i gazu. Uczestnicy protestu, w większości bez maseczek, mieli transparenty z napisami "Stop przymusowym szczepieniom", "Stop plandemii", "Stop terapii genetycznej", "Dzieci do szkoły". Śpiewali: "Cała Polska śpiewa z nami wy… z maseczkami".
We wrześniu 2020 r. w Bułgarii odbywały się protesty rodziców uczniów przeciw nakazowi noszenia maseczek w szkołach - wychodzący na ulice w Sofii, Płowdiwie, Warnie, Błagojewgradzie i innych miastach Bułgarii protestujący określili nakaz jako "medyczny faszyzm".
W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych, w niektórych częściach dzielnic Nowego Jorku Brooklyn i Queens, gdzie nastąpił znaczący wzrost zakażeń, władze wprowadziły rygorystyczne przepisy mające zapobiec rozprzestrzenianiu Covid-19, w tym zakaz dużych zgromadzeń. Wywołało to sprzeciw setek ortodoksyjnych Żydów. Palili oni maseczki i chodzili z flagami popierającymi kampanię wyborczą prezydenta Donalda Trumpa.
W styczniu 2022 "Konwój wolności" zablokował Ottawę, stolicę Kanady. Składający się głównie z kierowców ciężarówek i wymierzony w obostrzenia związane z epidemią Covid-19 i obowiązkowe szczepienia przeciwko tej chorobie protest ma się przenieść na teren wokół kanadyjskiego parlamentu.
Protestowano także na Malcie - w styczniu ulicami Valletty przeszło kilkuset przeciwników certyfikatów covidowych, które stają się obowiązkowe przy wejściu do miejsc użyteczności publicznej.
W Niemczech, podczas protestów, dochodziło do starć demonstrantów z policją. Np. 14 grudnia 2021 r. w wielu miastach Niemiec tysiące ludzi protestowało przeciwko ograniczeniom wprowadzanym w związku z pandemią Covid-19. Podczas nielegalnych demonstracji musiała interweniować policja. Rannych zostało kilkunastu funkcjonariuszy. Np. tylko w Turyngii, jak podała policja, około 6000 osób protestowało na 26 zgromadzeniach w całym kraju związkowym. W większości były to nielegalne zgromadzenia. Siedmiu funkcjonariuszy zostało rannych podczas interwencji.
Moda "na bociana"
Ludziom puszczały też nerwy podczas zwykłych czynności, jakimi są np. zakupy w sklepie. Trzy zarzuty, w tym znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej usłyszał 48-latek, który w markecie w Lesznie uderzył kobietę – poinformowała PAP w środę 21 kwietnia 2021 r. oficer prasowa KMP w Lesznie asp. szt. Monika Żymełka.
Do zdarzenia doszło w sobotę 10 kwietnia. W ten weekend sprawę nagłośniły media, opublikowano także nagranie z momentu zdarzenia. Na nagraniu widać, jak w kolejce do kasy kobieta uderzona przez mężczyznę osuwa się na ziemię. Do uderzenia miało dojść po tym, jak kobieta zwróciła mężczyźnie uwagę na brak maseczki.
Ludzie demonstrowali swoje niezadowolenia na różne sposoby. W maju 2021 r. 47-letni mieszkaniec powiatu jędrzejowskiego dwukrotnie wybrał się na przejażdżkę rowerową zupełnie nago. Został ukarany m.in. za nieobyczajne zachowanie i brak maseczki. Dwukrotnie został na tym przyłapany, co kosztowało go w sumie 950 zł.
Swoistą "modą" stało się noszenie masek "na bociana, czyli z odsłoniętym nosem czy, w ogóle, pod brodą.
"Osoba z odsłoniętym nosem w przestrzeni publicznej może stanowić niemal identyczne zagrożenie jak osoba bez maseczki. Policja i straż miejska winny bezwzględnie, do czasu zakończenia pandemii, egzekwować nakaz zasłaniania nosa i ust" – wskazuje Stowarzyszenie Obywatele i Sprawiedliwość w złożonej petycji, o której informowała 5 maja ub. roku "Rz". Stowarzyszenie "postuluje, by nasilić patrole policji i straży miejskiej na dworcach kolejowych i autobusowych, stacjach metra w Warszawie, centrach handlowych czy na przystankach komunikacji miejskiej +o dużej rotacji pasażerów+, i egzekwować tam obowiązek noszenia maseczek". Stowarzyszenie uważało, że "patrole policji i straży miejskiej winny traktować osoby wadliwie noszące maseczkę tak samo jak osoby bez maseczki".
Ikoną antymaseczkowców został w Polsce poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Systematycznie przychodził do Sejmu bez maseczki i odmawiał jej włożenia, za co był wykluczany z prac parlamentarnych. Argumentował, że działa zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem. "Akty prawne wyższe i najwyższe, na czele z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej nie mogą być modyfikowane - a zatem zakres swobód i wolności nie może być uszczuplany - aktami prawnymi niższego rzędu" - mówił.
Poseł Konfederacji stwierdził, że "nie ma w Polsce prawa, które pozwalałoby jakiejkolwiek władzy rozstrzygać o detalach ubioru obywateli Rzeczypospolitej". (PAP)
Autorki: Mira Suchodolska, Agata Zbieg
js/