Wicepremier Gliński przyznał, że rozmowa z ministrem nauki i sztuki Bawarii była bardzo ciekawa. "Głównie rozmawialiśmy o doświadczeniach dla Europy i dla Niemiec, dla partii, którą reprezentuje pan minister, doświadczeniach wynikających z wojny na Ukrainie".
"Wyhodowaliśmy bestię"
"To, co powiedział pan minister jest w jakimś sensie budujące. W trakcie rozmowy powtarzały się słowa byliśmy naiwni, nie rozumieliśmy, nie chcieliśmy zrozumieć, a przecież to jest oczywiste. To m.in. dotyczy także stosunku do Polski przez te ostatnie lata, do tego, że nie rozumiano, że nasze przywiązanie do narodu jest patriotyzmem, a nie szowinizmem, czy nacjonalizmem. Tak proste rozróżnienie było niezrozumiałe. Dlaczego? Komuś na tym zależało. Propaganda putinowska była niebywale obecna i oni się tak naiwnie na to dawali nabrać. Pan minister przyznał, że to był błąd i że to było wygodne, żeby zamykać oczy na oczywistość, a konsekwencje tego są takie, że wyhodowaliśmy bestię, że zło zagraża cywilizacji i to musi przewartościować wszystko" - podkreślił wicepremier Gliński.
Zaznaczył, że "jeżeli się tego nie zrobi, jeśli nie zrozumie się, jak poważna jest sytuacja, że to nie są kwestie kolejnych apeli i kolejnego gadania, jeżeli się nie wyciągnie z tego wniosku to bolszewicy będą poili swoje konie w Sekwanie".
"Ukraina nam jasno pokazuje, co jest podstawowe dla trwania narodów, kultur i cywilizacji"
Minister kultury podkreślił, że mamy poważną sytuację i trzeba wyciągać poważne konsekwencje takie do końca. "Ukraina nam jasno pokazuje, co jest podstawowe dla trwania narodów, kultur i cywilizacji" - wskazał.
Jak mówił, Niemcy "teraz, to przynajmniej, zrozumieli". "Myślę, że jest jeszcze wiele do przerobienia, ale dobrze, że przynajmniej jest taka refleksja, może ona będzie
obejmowała także inne kwestie historyczne np. kwestie zwrotu zrabowanych dzieł sztuki albo kwestie pamięci dot. II wojny światowej" - dodał.
"Czułem się tam zawstydzony za państwo niemieckie"
Wicepremier Gliński przypomniał, że w piątek odwiedził Miejsce Pamięci KL Dachau. "Musiałem powiedzieć słowa przykre dla mnie, ale prawdziwe, że się czułem tam zawstydzony za państwo niemieckie. Bo jeżeli tak bardzo wykreśla się i wygumkowuje pewne kategorie ofiar, to ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Z jednej strony dyrektor Dachau podkreśla, że Polacy byli największą grupą więźniów i najliczniejszą grupą ofiar, a nas tam nie ma" - wskazał minister kultury.
Z Monachium Katarzyna Krzykowska (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
gn/