Thys uważa, iż rosyjscy żołnierze są szkoleni do „parad na Placu Czerwonym” a nie do wojny, brakuje im motywacji, a dowództwo jest w rozsypce.
„Rosjanie stracili już ogromną ilość bardzo nowoczesnego sprzętu. Zniszczono im już ponad 500 czołgów. Pięćset! To tyle, ile razem mają Francja i Niemcy” – podkreśla wiceminister w wywiadzie dla „HN”.
„Liczbowo Rosjanie mają przewagę, ale jest jasne, czy są nadal w stanie prowadzić złożone operacje. Ich największym problemem jest przywództwo wojskowe. Ono po
prostu nie istnieje. Jednocześnie stracili już ośmiu generałów oraz grupę dowódców pułków i batalionów” – przypomina Thys i dodaje, że Ukraińcy po utracie Krymu postawili na szkolenie swojej armii i są zdeterminowani, aby walczyć o swój kraj.
“Polska i kraje bałtyckie zaczęły nadrabiać zaległości po inwazji na Krym w 2014 roku“
Wiceminister uważa, że Rosjanie popełnili strategiczne błędy w ocenie sytuacji, bowiem byli przekonani, że będą traktowani na Ukrainie jako wyzwoliciele, a tak się nie stało.
„Polska i kraje bałtyckie zaczęły nadrabiać zaległości po inwazji na Krym w 2014 roku. Ale jeśli spojrzeć na Niemcy, Holandię i nas, trzy kraje, które są rdzeniem UE, jesteśmy znacznie słabiej przygotowaniu do odparcia ewentualnego ataku” – ocenia generał i dodaje, że Ukraina pozwala Europie zyskać na czasie, aby mogła ona uporządkować swoje sprawy.
"Ukraina ma teraz dwóch wrogów: Rosjan i czas. W tym sensie, że jeśli Rosja dostanie czas - mówię o miesiącach lub latach – może odbudować swoje straty, podczas gdy Ukraina ma obecnie ograniczone możliwości przemysłowe” – zauważa Thys.
Andrzej Pawluszek (PAP)
gn/