Były doradca ukraińskiego MON: dostawy broni z Zachodu są kluczowe by Ukraina mogła się bronić

2022-04-18 07:31 aktualizacja: 2022-04-18, 12:32
Fot. Twitter/Venik
Fot. Twitter/Venik
Dostawy uzbrojenia na Ukrainę odgrywają bardzo ważną rolę w tym, by Ukraina mogła kontynuować obronę przed Rosją - mówi PAP płk Liam Collins, były doradca ukraińskiego MON i wykładowca Akademii Wojskowej w West Point. Jak dodał, Ukraina jest w stanie stawaić skuteczny opór również dzięki reformom i szkoleniu, które przeszła w ostatnich latach.

Według CNN, w piątek rozpoczęły się dostawy kolejnego pakietu amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. W wartej 800 mln dolarów transzy znalazły się - obok wysyłanego już wcześniej sprzętu jak pociski Javelin - haubice 155mm, amunicja artyleryjska, śmigłowce Mi-17, 200 transporterów opancerzonych M113 i morskie bezzałogowce. Jak duża to pomoc dla ukraińskiego wojska?

Zdaniem płk. Liama Collinsa, byłego doradcy ukraińskiego MON i wykładowcy Akademii Wojskowej w West Point, dostawy sprzętu mają bardzo duże znaczenie.

"Nie ma co do tego wątpliwości. Ukraina ma znacznie mniejsze wojsko niż Rosja. Stawia czoła przytłaczającej sile ognia, ale taktycznie jest znacznie lepszą siłą. Więc tak długo, jak będą mogli uzupełniać swoje uzbrojenie i amunicję, tak długo będą mieć szansę wygrać" - mówi Collins w rozmowie z PAP.

Collins: USA skupiają się nie tyle na tym, by dodawać Ukrainie nowych zdolności, ale by uzupełniać straty ponoszone przez Ukrainę w trakcie walk

Jak zaznacza, USA skupiają się nie tyle na tym, by dodawać Ukrainie nowych zdolności, ale by uzupełniać straty ponoszone przez Ukrainę w trakcie walk. Jak zaznaczył, Ukraina nie ma możliwości sama uzupełniać tych braków w ciągu trwania wojny. Podkreślił przy tym, że kluczowym czynnikiem jest możliwość szybkiego dostarczania zapasów.

"Można więc na przykład założyć, że Ukraina straciła 18 haubic, więc my je uzupełniamy. O to w tym chodzi. Nie chodzi o stworzenie nowej brygady artylerii czy czegoś takiego" - mówi wojskowy. Dodał, że to samo dotyczy również np. transporterów opancerzonych.

Jak przyznał, nowe zdolności dają np. setki nowych dronów-kamikaze Switchblade, ale są one też wzbogaceniem arsenału bezzałogowców Bayraktar TB2, których Ukraina używa od początku wojny.

Według Collinsa, oprócz dostaw broni kluczowym czynnikiem w dotychczasowej wojnie były reformy, jakie przeszło ukraińskie wojsko w ostatnich latach.

Collins: ważne by oficerowie niższego szczebla mogli podejmować decyzje i inicjatywę w miarę pojawiania się okazji

"Kiedy po raz pierwszy dotarliśmy na Ukrainę [w 2016 r.], oni wciąż mieli wojsko w bardzo sowieckim stylu: bardzo sztywne, bardzo zhierarchizowane. Ale zdali sobie sprawę, że bitwy w XXI wieku nie pozwalają na walkę w taki sposób" - mówi ekspert. "Konieczne jest to, co nazywa się zdyscyplinowaną inicjatywą na polu bitwy. Chodzi głównie o to, by oficerowie niższego szczebla mogli podejmować decyzje i inicjatywę w miarę pojawiania się okazji" - dodaje.

Według Collinsa, takie kluczowe zmiany jak nauka "zachodniego stylu walki" były podyktowane lekcjami z wojny w Donbasie. Istotne było też szkolenie ukraińskiego wojska przez zachodnich instruktorów m.in. w ośrodku Jaworowie. Podkreśla też, że drugą z ważnych reform dokonanych przez Ukrainę były zmiany w systemie służb medycznych, dzięki którym Ukraińcy są w stanie sprawniej ewakuować i opatrywać rannych żołnierzy na polu bitwy.

Collins: to, co się nie zmienia, to brak wyszkolenia Rosjan, brak profesjonalnych żołnierzy, brak dobrego przywództwa

Zdaniem eksperta, choć teren i charakter walk w ramach nadchodzącej ofensywy Rosji w Donbasie - chodzi m.in. o otwartość terenu, większą możliwość skoncentrowania sił na froncie - w większym stopniu faworyzuje Rosję, nie znaczy to że Ukraina jest bez szans.

"To, co się nie zmienia, to brak wyszkolenia Rosjan, brak profesjonalnych żołnierzy, brak dobrego przywództwa - tego nie da się naprawić w ciągu tygodni czy miesięcy" - mówi Collins. "Wyszkolenie, przywództwo, czy wola walki - te wszystkie czynniki wciąż faworyzują Ukraińców" - dodaje.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

dsk/