We wjeżdżającym od południa do Kijowa pociągu, kilka kilometrów przed samym miastem, zgaszono światła i zsunięto zasłony, by – słowami konduktora – „utrudnić wrogowi dostrzeżenie pociągu”. Przy wjeździe na dworzec główny ukraińscy żołnierze sprawdzili dokumenty każdego z podróżnych.
W centrum Kijowa co kilkadziesiąt metrów poustawiane są barykady oraz punkty kontrolne. Sprawdzający w poniedziałek dokumenty reportera PAP żołnierze przyznali, że pomoc Polski, szczególnie ta udzielana przybywającym do kraju uchodźcom, jest nieoceniona. Pochwaliwszy się znajomością kilku słów w języku polskim dodali, że „dziękują za pomoc w dokumentowaniu zbrodni Moskali”.
Reporter PAP: w Kijowie nadal zamkniętych jest zdecydowana większość sklepów czy restauracji
W stolicy nadal zamkniętych jest zdecydowana większość sklepów czy restauracji. Zrobienie zakupów możliwe jest jedynie w nielicznych nadal otwartych sklepikach osiedlowych, w których głównymi towarami są produkty suche jak makaron, ryż czy przekąski, a także woda i alkohol. W sklepach tych nie sprzedaje się właściwie warzyw – nie licząc kilku jabłek na półce – oraz mięsa, poza zapakowanymi próżniowo kiełbasami.
W Kijowie co około dwie godziny rozlega się alarm przeciwlotniczy. Przechodzący ulicami miasta mieszkańcy z coraz większą obojętnością podchodzą jednak do ostrzeżeń przed możliwym bombardowaniem. Nikt spośród ponad 100-osobowej kolejki ustawionej przed pocztą w centrum stolicy nie udał się do schronu, gdy około 10 rano rozbrzmiał kolejny tego dnia sygnał ostrzegawczy.
Z Kijowa Jakub Bawołek (PAP)
dsk/