Nie pomogły premiery takich hitów jak film „Projekt Adam” czy drugi sezon serialu „Bridgertonowie”. Obie te produkcje zadebiutowały w pierwszym kwartale 2022 roku, ale nie przyciągnęły tylu abonentów, żeby zapełnić lukę powstałą po tych, którzy zrezygnowali. Luka powstała m.in. przez ograniczenie działania Netfliksa w Rosji w odpowiedzi na atak tego kraju na Ukrainę. Szacuje się, że gigant streamingowy stracił przez to około pół miliona subskrybentów.
Utrata użytkowników miała bezpośredni wpływ na wartość akcji Netfliksa na giełdzie. Zaraz po ogłoszeniu strat w pierwszym kwartale i prognoz odpływu subskrybentów w kolejnym kwartale, akcje giganta spadły o 22 proc. „Musimy walczyć i poprawić główny kręgosłup naszych działań, jakim jest tworzenie seriali, filmów i gier, które ludzie pokochają. Na tym musimy się skupić” – przekonuje wiceprezes Netfliksa, Ted Sarandos. Zwraca też uwagę na problem tzw. dzielenia kont.
„Rozmawiamy obecnie na temat sytuacji użytkowników na niektórych z naszych kluczowych rynków. Trudno jest zachęcić do przyłączenia się do Netfliksa użytkowników, którzy już z niego korzystają” – zauważył Sarandos, odnosząc się do wspomnianego wyżej dzielenia kont. To coraz większy problem Netfliksa wynikający z modelu jego działania. Umożliwienie oglądania Netfliksa jednemu użytkownikowi na czterech urządzeniach daje łatwe pole do nadużyć. W cenie dla jednego użytkownika, z biblioteki Netfliksa może więc korzystać do czterech osób, z których tylko jedna wliczana jest do ogólnej liczby subskrybentów serwisu. Do tej pory Netflix przymykał oko na takie działania, teraz ma się to zmienić. „Oni kochają Netfliksa, musimy ich tylko zmusić do płacenia” – stwierdził Sarandos.
Wśród pomysłów na rozwiązanie problemu odpływu użytkowników jest też wprowadzenie niższych taryf za konta, na których w trakcie użytkowania serwisu wyświetlane będą reklamy. (PAP Life)
kgr/