Sprawa dotyczy zdarzenia z kwietnia 2019 r., do którego doszło w świetlicy szkolnej Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 2 w Szczypiornie – dzielnicy Kalisza.
9-letnia wówczas Lena, podczas oczekiwania na dziadka, który miał odebrać ją ze szkoły, bawiła się klockami. Wtedy podszedł do niej młodszy o rok uczeń i zrzucił klocki ze stolika. Kiedy dziewczynka wstała, żeby je pozbierać, chłopiec złapał ją za krocze. "Córka podniosła w obronie nogę zgiętą w kolanie. Wtedy nastąpił atak. On jej nie uderzył raz, tylko bił pięściami po twarzy" – powiedział PAP ojciec dziewczynki Mariusz Chlebowski.
"Do czasu mojego przyjazdu nie udzielono dziecku żadnej pomocy, ponieważ w szkole nie było pielęgniarki" – powiedział. Dodał, że kiedy przyjechał do szkoły, córka była opuchnięta i wystraszona.
"Nauczycielka oświadczyła, że nie zauważyła tej sytuacji; powiedziała, że nie wie, jak do tego doszło. Zabrałem córkę do szpitala, gdzie lekarz rozpoznał ogólne potłuczenie głowy i skierował nas do poradni chirurgii ogólnej" – powiedział ojciec dziewczynki.
Po zdarzeniu – jak twierdzi– córka zaczęła być nerwowa, miała problemy ze snem i często boli ją głowa. "Psycholog stwierdził duże zagrożenie zaburzeniem lękowym i wystąpienie zespołu stresu pourazowego" – powiedział mężczyzna.
Dodał, że "córka mówi, że nie zapomni tego zdarzenia do końca życia, ponieważ przy każdej zamianie pogody czuje ból głowy".
Sprawę ucznia policja skierowała do wydziału rodziny i nieletnich kaliskiego sądu rejonowego, gdzie została umorzona; chłopca przeniesiono do szkoły specjalnej.
Ojciec Leny zwrócił się do szkoły z wnioskiem o wypłatę zadośćuczynienia, ale szkoła odmówiła. "Dlatego skierowałem sprawę do sądu o zapłatę przeciwko ubezpieczycielowi, ponieważ za placówkę szkolną odpowiada miasto" – wyjaśnił.
Jest wyrok sądu
Sąd Rejonowy w Kaliszu wydał wyrok w sprawie i zasądził żądaną kwotę na rzecz dziewczynki. ”To jest tylko 5 tys. zł” – powiedział Chlebowski. Wyjaśnił, że w tej sprawie nie chodziło o pieniądze lecz o zwrócenie uwagi na problem braku zapewnienia dzieciom poczucia bezpieczeństwa w szkole.
„Mój przekaz od samego początku tej sprawy jest taki, żeby ludzie zrozumieli, że nie wolno dawać przyzwolenia na przemoc w szkole. Nie należy bać się dyrektora i nauczycieli, jeżeli dziecko padło ofiarą przemocy, to trzeba to zgłaszać policji. Musi iść sygnał, że takich zdarzeń nie wolno bagatelizować” - powiedział.
Obecny na ogłoszeniu wyroku mecenas Bartosz Tomczuk powiedział, że sąd w uzasadnieniu stwierdził, że "w szkole popełniono błędy organizacyjne, ponieważ w świetlicy było za dużo dzieci, przez co nauczycielka nie była w stanie zaopiekować się wszystkimi w sposób prawidłowy" - oświadczył. Wyrok jest nieprawomocny.
"Ze strony szkoły do dzisiaj nie usłyszałem słowa przepraszam za to, co spotkało moje dziecko" – powiedział ojciec.
Dyrektor szkoły: moim zdaniem nauczyciel zachował się prawidłowo
Według dyrektora Jacka Konopczyńskiego „w dniu zdarzenia uczniowie mieli zapewnione bezpieczeństwo i dobrą opiekę, co potwierdziło kuratorium po przeprowadzonej kontroli. Moim zdaniem nauczyciel zachował się prawidłowo” - powiedział dyrektor.
Z protokołu kaliskiej delegatury kuratorium wynika jednak, że stwierdzono nieprawidłowość polegającą na „braku określenia w statucie szkoły zadań innych pracowników szkoły związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę”.
Naczelnik wydziału edukacji kaliskiego magistratu Ewelina Dudek powiedziała PAP, że w przypadku uprawomocnienia się wyroku zadośćuczynienie zostanie pokryte z budżetu miasta.
„Przeprowadzimy rozmowę z dyrektorem, zweryfikujemy, czy wszystkie czynności z zakresu nadzoru nad pracownikami zostały zachowane. Każdy ma prawo popełniać błędy, ale sprawdzimy, czy w kolejnych działaniach zostały one przez dyrektora naprawione. Jeżeli uznamy, że nie, to będziemy wyciągać konsekwencje personalne” - powiedziała.(PAP)
autorka: Ewa Bąkowska
mar/