Arktyka jest częścią Europy. Obszary okołobiegunowe zamieszkuje pół miliona obywateli UE. Mamy zobowiązania wobec tej ludności, ale Arktyka jest także wielką szansą na rozwój UE - mówi w rozmowie z PAP b. minister spraw zagranicznych, europosłanka Anna Fotyga (PiS). Wskzuje też, że Arktyka jest istotna dla rosyjskich wojsk strategicznych, co potwierdza ostatnie próbne wystrzelenie pocisku międzykontynentalnego RS-28 Sarmat z kosmodromu w obwodzie archangielskim.
PAP.: Czy Arktyka po agresji Rosji wobec Ukrainy może stać się obszarem, w którym rywalizacja rosyjsko-amerykańska będzie zintensyfikowana?
Anna Fotyga.: Grono państw zaangażowanych w region Arktyki jest znacznie szersze i obejmuje w zasadzie całą wspólnotę Zachodu, kierującą się innymi priorytetami i wartościami niż autorytarni, agresywni gracze, jak Rosja i Chiny. Co prawda Arktyka od zakończenia zimnej wojny, przez ponad 25 lat była obszarem pokojowej współpracy, także z udziałem Federacji Rosyjskiej. W tym czasie wypracowano szereg formatów kooperacji. Jednak nawet najdalej idące z nich, takie jak Rada Arktyczna, w swoich kompetencjach nie mają kwestii bezpieczeństwa. Jako stały sprawozdawca PE ds. Arktyki zwracam uwagę, iż ta sielska wizja regionu odizolowanego od globalnych problemów i napięć nie przystaje do rzeczywistości. W ramach prac w Grupie Refleksji NATO udało się zwrócić uwagę, iż „polityka 360 stopni” dotyczy także zagrożeń z regionu arktycznego. Sojusz dostrzegł to zagrożenie, stąd chociażby obecne największe od dekad manewry „Cold Response 2022” z udziałem 30 tysięcy żołnierzy z 27 państw. W ramach pracy w PE z kolei przygotowałam zdecydowany raport, w wyniku którego w uaktualnionej polityce arktycznej UE po raz pierwszy umieszczone zostały kwestie bezpieczeństwa. Po 24 lutego współpraca z Rosją, także w Arktyce, uległa zawieszeniu, chociaż niemal codziennie przeciwstawiam się inicjatywom, by dokonać pewnych wyłączeń.
PAP.: Jakie to obszary?
Anna Fotyga.: Chociażby współpraca naukowa i kwestie klimatyczne. Przywołuję wówczas katastrofy środowiskowe, sprawę Norylsk Nikiel, wyniszczające wycinki lasów, ale także pytam się, czy ostrzał ukraińskich elektrowni atomowych, baz paliwowych i rafinerii nie są ostatecznym argumentem świadczącym, iż Rosja za nic ma jakiekolwiek zobowiązania w zakresie środowiska i klimatu. Także urzędnicy UE potwierdzają, iż Rosja jeszcze przed wybuchem wojny nie była zainteresowana taką współpracą. Rozumiem, iż wielu naukowców korzysta z grantów na współpracę z rosyjskimi badaczami.
Wiem, że w rosyjskiej Arktyce swoje bazy badawcze ma wiele niemieckich ośrodków. Ale znam też oświadczenia rektorów rosyjskich uczelni wspierające barbarzyńską agresję na Ukrainę i wiem, że Rosja jest tylko częścią społeczności arktycznej, a w kwestii naukowej, z pewnością nie najistotniejszą. Z pięciu arktycznych uniwersytetów cztery znajdują się w państwach członkowskich UE. Mamy doskonałych partnerów w Kanadzie, Japonii, wielu europejskich naukowców, w tym z Polski, która jest obecna w Arktyce od dekad. Nawet zakładając, iż Rosjanie faktycznie dojdą do przełomowych wniosków, przecież zostaną one opublikowane. Tłumaczę także, iż trudno jest mówić o współpracy z rosyjskimi naukowcami wspierającymi wojnę, w sytuacji, gdy płoną ukraińskie biblioteki, ukraińscy uczeni walczą w okopach lub mierzą się z problemami uchodźców wojennych. Wartości, takie jak solidarność, muszą również obowiązywać w społeczności akademickiej.
Inną sprawą są głosy o konieczności współpracy w kwestii wsparcia dla ludności tubylczej. Sama spotykam się z liderami tych społeczności z Finlandii, Danii czy Kanady. Wiele osób jednak nie zdaje sobie sprawy, iż organizacje ludności tubylczej w Rosji, a w szczególności w Arktyce, już kilka lat temu zostały bądź rozwiązane, bądź w pełni podporządkowane Kremlowi. Nie rozumieją, iż przyjmując pomoc z zagranicy, podlega się ustawie o agentach zagranicznych. Z jakichś przyczyn nie widzą, jakim represjom poddane są niezależne organizacje w Rosji, jak Kreml traktuje Tatarów krymskich. Co ciekawe, osoby postulujące tego rodzaju współpracę, jakoś mają trudność w wstawieniu się za więzionymi odważnymi Rosjanami, pochodzącymi z mniejszości, chociażby jak mój przyjaciel Wladimir Kara-Murza. Wreszcie kwestie bezpieczeństwa.
Niektórzy politycy, eksperci, pomimo rosyjskiej agresji na Ukrainę, wciąż uważają, iż wojna na Ukrainie nie ma wpływu na bezpieczeństwo w Arktyce. To bardzo niebezpieczne myślenie, dlatego jasno zwracam uwagę, iż w agresji uczestniczą chociażby oddziały z Pieczengi nad Morzem Barentsa w pobliżu granic z Finlandią i Norwegią. Nie tylko znamy nazwy konkretnych jednostek, ale także nazwiska żołnierzy, którzy zginęli podczas inwazji. Wiemy, jak istotna jest Arktyka dla rosyjskich wojsk strategicznych, co potwierdza chociażby ostatnie próbne wystrzelenie nowego pocisku międzykontynentalnego RS-28 Sarmat z kosmodromu Plesieck w obwodzie archangielskim. Przypominając sprawę Kurska, nawet w takich kwestiach poszukiwania i ratownictwo morskie, produktywna współpraca Rosji jest mitem. Co chwilę słyszymy zapowiedzi Kremla o nowych inwestycjach w bazy wojskowe w Arktyce, nowych zamkniętych osiedlach wojskowych, portach, które przecież nie tylko mają wpływ na środowisko, ale również zmieniają strukturę ludności, wpływają na życie ludności autochtonicznej. Wszystko to widzą to Szwedzi, Finowie, którzy wyciągają jednakowe wnioski z rosyjskiej polityki.
PAP.: Czy należy się spodziewać zwiększonej współpracy Rosji i Chin w tym regionie?
Anna Fotyga.: Od dawna zwracam uwagę, iż Chiny podjęły trwałe działania w celu wzmocnienia swojej pozycji w Arktyce, ogłaszając się „państwem położonym w pobliżu Arktyki”, które ma ambicję stać się „mocarstwem polarnym”. Chiny wytyczyły polarny jedwabny szlak dla handlu w regionie Arktyki jako rozszerzenie inicjatywy „Jeden pas i jeden szlak” oraz zorganizowały regionalne misje badawcze, utworzyły ośrodki badawcze w Arktyce i stworzyły satelity do obserwacji obszarów polarnych, aktywnie uczestniczyły w pracach Rady Arktycznej.
Nie jest niczym zaskakującym, iż z wielu względów za głównego partnera w tym regionie widzą Rosję. Podpisane w Pekinie dwa miesiące temu chińsko-rosyjskie oświadczenie w kwestiach dotyczących porządku międzynarodowego odnosiło się także do Arktyki. Sądzę jednak, iż wojna na Ukrainie, reakcja Zachodu, sprawiły, iż Chiny realizując swoje strategiczne interesy, w najbliższym czasie przyjmą raczej pozycję wyczekującą.
PAP.: Czy UE może zaangażować się w tym obszarze, czy też nie ma wystraczającego potencjału?
Anna Fotyga.: Arktyka jest częścią Europy. Obszary okołobiegunowe zamieszkuje pół miliona obywateli UE. Mamy zobowiązania wobec tej ludności, ale Arktyka jest także wielką szansą na rozwój UE. Od lat mówi się o nowych szlakach handlowych, ale wiele rzeczy dzieje się już teraz. Przez Arktykę biegną kluczowe światłowody, których bezpieczeństwem również się zajmujemy. Znaczna część ryb na europejskich stołach pochodzi z Arktyki. Kolejną kwestią, o którą zabiegam od dawna jest centralna rola Arktyki w Europejskim Sojuszu na Rzecz Surowców Ziem Rzadkich. Europa powinna więc swój potencjał budować także w oparciu o Arktykę, dbając o jej rozwój i zachowując niezwykle ważny ekosystem i unikatową przyrodę.
Z Brukseli Łukasz Osiński
mar/